Polska Grupa Mleczarska od 14 lat zajmuje się m.in. organizacją grup producentów rolnych oraz kontraktacją mleka surowego. Czy każdy kolejny rok działalności spółki oznacza kolejny rok jej rozwoju?
– Jak najbardziej. W ramach kontraktacji mleka surowego skupujemy obecnie około 430 tysięcy litrów mleka dziennie. Dostawcami jest również kilkanaście grup producentów mleka. Działają one na terenie województw: wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego, dolnośląskiego i lubuskiego. Co prawda liczba grup producentów rolnych jest podobna jak w roku ubiegłym, jednak dołączyło do nas kilku dostawców, którzy w grupach nie chcą być zrzeszeni lub też traktują ten okres jako próbny. Warto nadmienić, iż w ostatnim czasie Prezydent RP – Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o grupach producentów rolnych, która zwiększa bezpieczeństwo zarówno ich członków, jak i samej grupy. Zawarto w niej bardzo korzystne zapisy, o których prawne uregulowanie wnioskowaliśmy. Jest to zauważalne zwłaszcza w przypadku producentów zbóż, bydła mięsnego i trzody chlewnej.
W Polsce mamy obecnie około 1,5 mln gospodarstw rolnych. Dane statystyczne pokazują jednak, że zrzeszone w grupach jest jedynie 28–29 tys. gospodarstw, co stanowi zaledwie 2–3% wszystkich gospodarstw rolnych.
Taki odsetek zorganizowania gospodarstw w grupy producenckie można uznać za marginalny. Dla porównania, we Francji czy w Niemczech wynosi on od 68% nawet do ponad 70%. W mojej ocenie, tak niski wynik w Polsce wynika przede wszystkim z bardzo słabej promocji takich przedsięwzięć. Na domiar złego wiele zakładów przetwórczych w kraju wciąż widzi w grupach producenckich zagrożenie, zamiast solidnego i dobrze zorganizowanego partnera. Nasze starania sprowadzają się do nakłaniania rolników do zrzeszania się w grupy producenckie, które nie stanowią żadnych rewolucyjnych zmian i zagrożeń również dla spółdzielni. Mogą natomiast stanowić naturalne rozwinięcie istniejących już relacji pomiędzy rolnikiem, a spółdzielnią mleczarską. Doskonałym tego potwierdzeniem może być nasza współpraca np. ze SM Mlekovita, Średzką Spółdzielnią Mleczarską w Środzie Wielkopolskiej, czy z OSM w Kole. Producent mleka zrzeszony w grupie i uzyskujący z tego tytułu dodatkowe korzyści w mniejszym stopniu jest zainteresowany zmianą podmiotu skupowego, bowiem jego efektywność ekonomiczna na poziomie gospodarstwa będzie wzrastać.
r e k l a m a
Kiedy rozmawialiśmy ponad rok temu, rynek mleczarski borykał się z kryzysem wywołanym pandemią. Dziś mówi się już o rynku postpandemicznym.
– W ocenie branży, pandemia nie zatrzymała rozwoju polskiego mleczarstwa, bo nie doprowadziła do spadku skupu, jak to miało miejsce w niektórych krajach. Moja ocena jest nieco inna. Uważam bowiem, że gdy pojawia się kryzys na rynku mleka bądź spada opłacalność produkcji, to z reguły rolnicy zwiększając dostawy chcą zrekompensować sobie spadające dochody. Nie jest to więc dobry wskaźnik, powinniśmy bowiem uwzględniać opłacalność produkcji.
Patrząc wyłącznie na liczby, czyli na aktualną cenę mleka, która w lipcu wyniosła 1,49 zł netto, to można byłoby powiedzieć, że jest ona doskonała w porównaniu do lipca 2020 r., kiedy to cena mleka w skupie była o 14,4% niższa. Niestety, nie widać wśród producentów mleka entuzjazmu, bo ceny środków produkcji drastycznie wzrosły. Ostatecznie zatem, cena na poziomie ok. 1,50 zł netto za litr mleka, w wielu gospodarstwach nie zapewnia efektywności ekonomicznej. Trudno także o optymizm w kwestii dalszego rozwoju gospodarstw. Gdy porównamy rok do roku, nakłady, jakie dziś niezbędne są do budowy nowej obory, to widać ich wzrost o 30%. Są to bariery finansowe, które stanowią ogromną przeszkodę dla decydującej liczby gospodarstw rolnych w Polsce. Obiektywnie jednak patrząc, na polskim rynku mleka niewiele się zmieniło. Po pandemicznym 2020 roku, kiedy to obserwowaliśmy wzrost konsumpcji w gospodarstwach domowych i spadek w sektorze gastronomicznym, który to został zrekompensowany jednak przez wzrost konsumpcji, w bieżącym roku konsumpcja nabiału w gospodarstwach domowych utrzymuje się na niezmienionym poziomie. Oznacza to jednocześnie, że jednak rynek gastronomiczny nie wrócił jeszcze do stanu sprzed pandemii. Konkludując, zauważyć należy, że rynek mleka w roku bieżącym wygląda nieco korzystniej, a to za sprawą procesów zachodzących na rynku światowym, który to ustrzegł ceny mleka w roku 2020 i 2021 przed katastrofą.
Dostrzec należy również, że rynek mleka ocalał dzięki rosnącym potrzebom innych gałęzi. Przykładem może być chociażby rynek pasz oraz gigantyczny spadek pogłowia trzody chlewnej w Chinach w 2019 roku. Rynek ten w 2020 roku został odbudowany do 100 mln sztuk, a to z kolei spowodowało ogromne zapotrzebowanie na różnego rodzaje pasze, jak chociażby na serwatkę.
Udział polskiego eksportu do Chin w pierwszym kwartale 2021 r. wzrósł (w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego) o 1%. Wzrost ten spowodowany był faktem, iż rynki rolne działają na zasadzie naczyń połączonych, gdzie tłuszcz i białko pochodzenia roślinnego i zwierzęcego zwykle funkcjonują ze sobą w określonych relacjach. Analogiczna sytuacja zachodzi w obszarze wykorzystania półsurowców i odpadów przemysłu spożywczego przeznaczonych na cele paszowe.
Sumarycznie można stwierdzić, że korzystny wynik finansowy przemysłu spożywczego osiągnięto dzięki eksportowi pasz. Sytuacja ta będzie się nadal poprawiać, bo rząd chiński zezwolił na import pasz z UE, w tym także z Polski. Spośród 88 zakładów, które dotychczas eksportowało do Chin, ponad 50 uzyskało ponownie zgodę na eksport produktów na cele paszowe. W mojej ocenie stanowi to pewną nadzieję, ale patrząc na Chiny można napotkać przeszkody. Opracowano tam bowiem strategię sektora rolnego, w tym mleczarskiego, która zakłada m.in. ambitny plan, iż do 2035 roku Chiny mają stać się samowystarczalne pod względem produkcji mleka.
Wydaje się zatem, że już powinniśmy szukać nowych rynków zbytu?
– Oczywiście! Jako Polska, ale i UE powinniśmy szukać nowych, strategicznych rynków zbytu. Nasza grupa w pewien sposób już to robi. Wspólnie z Instytutem myśli Schumana i profesorem Zbigniewem Krysiakiem z SGH oraz bratem doktorem Krzysztofem Malczewskim opracowaliśmy kompleksową strategię dla polskiego sektora rolnego w zakresie inwestycji zagranicznych, ale też eksportu polskiej żywności do Indii. To kraj, który ma 1,3 mld ludności, wśród której populacja klasy średniej szacowana jest na około 340 mln osób, czyli tyle, ile wynosi cała populacja UE. Klasa średnia właśnie jest grupą docelową odbiorców naszych wyrobów. Niestety, jednym z czynników hamulcowych do osiągnięcia dużej skali eksportu z UE do Indii jest brak odpowiednio dużej powierzchni przechowalniczej i dystrybucji importowanych produktów w Indiach.
Proponujemy więc powołanie Polskiej Grupy Eksportu Żywności, której to pomysł uzyskał optymistyczne opinie polskiego i indyjskiego rządu. Ten nowy byt byłby spółką notowaną na giełdzie, być może z udziałem kapitału państwowym. Jest to niejako odpowiedź na fakt, że rząd indyjski w 6 ważnych sektorach gospodarki umożliwił inwestowanie do 100% kapitału zewnętrznego. Jawi się to jako szansa dla polskiej żywności, jednak warunkiem zaistnienia na indyjskim rynku jest konieczność wykorzystania najnowocześniejszych technologii umożliwiających rozeznanie tak różnorodnego i rozproszonego rynku. Obecnie technologia pozwala na zrealizowanie tego niskim kapitałem ludzkim oraz niskimi kosztami operacyjnymi, co jest szczególnie ważne zważywszy na relatywnie niską rentowność wynoszącą około 1 %.
Bariery ekonomiczne nie mogą zniechęcać przedsiębiorców do wejścia na nowy rynek zbytu.
Eksportując takie produkty, jak mleko w proszku, masło czy sery, konkurujemy ze światowymi gigantami, jak: USA oraz Nowa Zelandia. Musimy zatem przyglądać się również ich modelom eksportowym i planom działania. Oprócz Indii szansy dla wzrostu eksportu naszych wyborów z Polski, upatrujemy także w krajach rozwijających się, jak np. Nigeria, która jest obecnie najszybciej rozwijającym się krajem Afryki. Planując działania horyzontalne dla polskiego sektora eksportowego powinniśmy upatrywać szans przede wszystkim wśród gospodarek rozwijających się oraz nie bać się podejmować w nich inicjatyw inwestycyjnych, bo są po prostu niezbędne w pewnych segmentów eksportu.
r e k l a m a
Jak – według pańskiej opinii – przedstawiają się najbliższe prognozy dla polskiego rynku mleka?
– Cena mleka w skupie (według GUS) w lipcu br. wyniosła ok. 1,49 zł netto. Na uwagę zasługuje fakt, że ceny mleka przerzutowego już drugi miesiąc utrzymują się na poziomie przekraczającym 1,80 zł netto za litr, przy zawartości 4% tłuszczu. Wskazuje to na charakterystykę trendu, która w najbliższej perspektywie musi prowadzić do podwyżek cen mleka w skupie. Według mojej oceny, w grudniu br. cena mleka w skupie powinna osiągnąć poziom ok. 1,60 zł netto. Ma to bezpośredni związek również z poprawiającą się sytuacją na giełdach światowych. W przyszłym roku należy spodziewać się jednak spadku cen, gdyż koniunktura na rynku mleka niestety nigdy nie trwa dłużej niż kilka miesięcy (maksymalnie rok) i dlatego na koniec przyszłego roku cena mleka w skupie powinna kształtować się na poziomie 1,45 zł netto. Patrząc z kolei na średnią wieloletnią na poziomie 1,36–1,37 zł netto, która nie jest niska dostrzec należy jej wartość w odniesieniu do kosztów produkcji mleka. Sytuacja ta skłania jednak do umiarkowanego optymizmu, co ma związek z rosnącymi kosztami produkcji mleka.
Liczymy zatem, że poprzesz zarówno naszą pracę, jak i liczne strajki,protesty i inne naciski, ceny środków produkcji spadną, co przyczyni się do poprawy rentowności produkcji.