Do odwiedzenia protestujących zaprosił mnie Arkadiusz Pazunczyn – producent mleka z Sebastianowa, z którym wcześniej umówiona byłam na wywiad i który z tego powodu opuścił miejsce blokady drogi nr 11. Kiedy po południu 24 sierpnia zawitałam na miejsce protestu, nieco już zmęczeni rolnicy posilali się w zorganizowanej na miejscu kuchni polowej. – Przecież przed nami noc i kolejny dzień blokady, musimy mieć siłę – mówili nie tracąc jednak ani na moment zapału do walki o – jak mówili – ich być albo nie być.
– Jesteśmy tutaj z kilku gmin: Książ Wlkp., Śrem, Środa Wlkp., Nowe Miasto, Wolsztyn, Grodzisk Wlkp. – wymienia Filip Pawlik, współorganizator protestu. – Są tutaj warzywnicy, mleczarze i oczywiście producenci trzody chlewnej, którzy są w najgorszej sytuacji, bo praktycznie nie mają możliwości sprzedaży swoich tuczników.
Jednak bez względu na rodzaj produkcji rolnej wszyscy widzą problem, m.in. również w niebywale rosnących kosztach produkcji: pasz, paliw, nawozów, maszyn. Sam zajmuję się produkcją warzyw i dziś, aby kupić litr oleju napędowego muszę sprzedać 30 kg cebuli. To przecież absurd.
W proteście w Nowym Mieście uczestniczyło około 100 rolników, a całkowicie drogę blokowało około 50 ciągników i innych dużych maszyn rolniczych.
– Cały czas dzwonią do nas rolnicy z całej Wielkopolski, szczególnie z powiatu śremskiego, którzy zamierzają do nas dołączyć, wielu chce zmienić kolegów, by zdążyli wykonać prace w gospodarstwie. I taki też był zamiar, by nie wychodzić nie wiadomo jak dużą grupą, tylko na bieżąco utrzymać protest około setką rolników, którzy ustawili swoje ciągniki i maszyny rolnicze wzdłuż drogi, pozostawiając jednak korytarz życia.
Oczekujemy na rozmowy z premierem, który gdyby uszanował działania, które od kilku lat podejmuje AgroUnia, a nie są to działania wyssane z palca, tylko spowodowane tragiczną i stale pogarszającą się sytuacją na polskiej wsi, znalazłby dla nas czas. Przecież do protestów zmusza nas tragiczna sytuacja większości gospodarstw i dziwi, że rząd nic w tym zakresie nie robi i nawet nie chce z nami rozmawiać – twierdzi Filip Pawlik.