Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Słaby rok dla papryki w gruncie

Data publikacji 06.09.2021r.

Prowadzą gospodarstwa o bardzo różnym charakterze produkcji od żywca wieprzowego po warzywa i owoce. To co ich łączy, to gospodarowanie na terenie województwa mazowieckiego. Jak działacze izb rolniczych oceniają aktualną sytuację w rolnictwie oraz opłacalność swoich działów produkcji?

Izabela Smagowska z Potworowa (pow. przysuski) gospodaruje na 13 ha. Główną produkcję stanowi uprawa papryki w tunelach foliowych, a także uprawa rabarbaru i papryki w gruncie. Na pozostałym areale zasiewane są zboża.

– Obecnie uprawa papryki w tunelach zajmuje powierzchnię 1,5 ha, ale już na jesieni zostanie ona powiększona do 2 ha. Zwiększamy skalę produkcji ze względu na dwa główne powody. Po pierwsze, jesteśmy do tego zmuszeni, aby utrzymać się na ryku, gdyż ceny papryki od 10 lat się nie zmieniają, a koszty produkcji rosną. Po drugie, udało nam się uzyskać dofinansowanie w ramach PROW na budowę nowych tuneli foliowych. Rodzice specjalizowali się w produkcji mleka i trzody chlewnej, co w naszym rejonie nie było opłacalne, dlatego przekwalifikowaliśmy się na uprawę papryki. Koszty produkcji rosną głównie ze względu na wysokie ceny nawozów oraz bardzo wysokie stawki, jakie musimy zapłacić pracownikom. Paprykę sprzedajemy w lokalnych skupach, głównie współpracujemy z jednym skupem, gdzie premiowana jest papryka z certyfikatem Global G.A.P, jaki posiadamy. To certyfikat wymagany głównie przez wielkie sieci handlowe. W naszym przypadku jest to certyfikat grupowy przyznany wybranym gospodarstwom z naszego terenu, który jest znany jako polskie zagłębie paprykowe. Nawet tylko 15 groszy więcej za 1 kg papryki certyfikowanej przy całorocznej sprzedaży może zadecydować o tym czy jesteśmy nad czy pod kreską. W tym roku zupełnym niewypałem okazała się papryka uprawiana w gruncie ze względu na warunki pogodowe. Na wiosnę wystąpiły przymrozki, a latem pola zostały zalane. Papryka ta jest bardzo słabej jakości i skupy nie chcą jej przyjmować. Jeśli w ogóle uda się ją sprzedać, to tylko i wyłącznie na przemysł – powiedziała Izabela Smagowska.

Dariusz Adamczuk ze wsi Sabnie (pow. sokołowski) gospodaruje na 31,5 ha, w tym 24 ha własnych i 7,5 ha dzierżawy. Uprawia kukurydzę, pszenicę i pszenżyto. Utrzymuje trzodę chlewną w cyklu otwartym, sprzedając w roku ok. 200 sztuk tuczników.

– Utrzymywaliśmy trzodę chlewną w cyklu zamkniętym, ale sytuacja z ASF-em wymusiła zmianę charakteru produkcji na cykl otwarty. Ze względu na brak opłacalności i trudną sytuację epidemiologiczną nie wiemy co robić dalej. Znacznie zmniejszyliśmy pogłowie i bardzo prawdopodobne jest, że zupełnie zaniechamy chowu świń. W tej samej sytuacji jest wiele okolicznych gospodarstw. Jedne już przestały utrzymywać trzodę chlewną, a inne jeszcze czekają do końca ostatniego rzutu. Produkcja trzody chlewnej na ścianie wschodniej naszego kraju zupełnie zamiera, a proces ten przyspieszy ze względu na nowe przepisy dotyczące bioasekuracji, które wejdą w życie od 21 października. W minionych miesiącach lepiej opłacało się sprzedać zboże niż utrzymywać świnie, ale jeśli dojdzie do likwidacji krajowego pogłowia świń, a do tego sytuacja zmierza, to kto kupi zboże paszowe? Wtedy także ceny zbóż polecą w dół, a to może nastąpić już za pół roku. Póki co ceny zbóż są wysokie. W zasadzie nie mamy alternatywy i może za kilka lat wrócę do trzody chlewnej, ale młodzi tak jak mój syn już nie będą chcieli przejmować naszych gospodarstw i prowadzić produkcji towarowej wiedząc z czym to się wiąże. Od 25 lat średnia cena żywca wieprzowego się nie zmienia i wynosi 5 zł, a koszty paliwa, nawozów, paszy, energii elektrycznej oraz wody poszły w górę kilkukrotnie. W gospodarstwie rolnym opłacalność produkcji powinno się liczyć uwzględniając 3 do 5 lat. Nie można sugerować się tylko jednym rokiem i ja tak liczę, a pomimo to nie znajduję uzasadnienia ekonomicznego, aby nadal utrzymywać świnie. Wiele trudnych spraw i nowych obowiązków dla rolników niesie za sobą Zielony Ład. Podam przykład, że nawet obornik na pole będzie trzeba wywozić ze specjalną aplikacją. Rolnik będzie musiał zrobić zdjęcie i udowodnić, że przyorał obornik w ciągu 12 godzin od wywiezienia na pole. Przecież każdemu rolnikowi zależy na szybkim zaoraniu obornika, bo inaczej straci wartościowy azot, ale często ogranicza go wydajność posiadanych maszyn czy też liczba rąk do pracy – powiedział Dariusz Adamczuk.

Katarzyna Agnieszka Nadrowska z Ostrołęki prowadzi gospodarstwo o powierzchni 13 ha. Uprawia zboża, ziemniaki. Utrzymuje 3 krowy, 5 cieląt, kury oraz trzodę chlewną na własne potrzeby.

– Ostrołęka się rozbudowała i kiedyś mieszkaliśmy na jej obrzeżach, a teraz nasze gospodarstwo znajduje się w mieście. Ma to swoje wady, ale też i zalety. Do zalet na pewno należy to, że mamy dobry zbyt na nasze jajka i ziemniaki w formie sprzedaży bezpośredniej. Odchowujemy też jałówki i sprzedajemy do dalszej hodowli na krowy mleczne. Rocznie utrzymujemy dosłownie kilka sztuk świń na własne potrzeby, co stało się niesłychanie uciążliwe, gdyż musimy spełniać wyśrubowane wymagania bioasekuracji tak samo jak gospodarstwa towarowe produkujące na rynek, a inspekcja weterynarii nie daje nam wręcz spokoju. Jest to dla mnie niezrozumiałe – powiedziała Katarzyna Agnieszka Nadrowska.

Tadeusz Janyszko ze wsi Nowe Trzepowo (pow. płocki) prowadzi 6,5-hektarowe gospodarstwo sadownicze, w którym uprawia jabłonie.

– Wielu sadowników zaczęło produkować nowe odmiany jabłek jak: Golden Delicious oraz Gala, które szczególnie dobrze sprzedają się na eksport. Golden Delicious to najdroższa i najlepiej sprzedawana odmiana jabłek w Niemczech, jednak u nas w gospodarstwie nie uzyskuje dobrej jakości, ze względu na zbyt chodny klimat. My preferujemy odmiany popularne na rynku krajowym, który rządzi się innymi prawami niż eksport. Najwięcej sprzedajemy jabłek trzech odmian: Lobo, Cortland i Szampion. Naszym stałym i pewnym odbiorcą jabłek jest sieć sklepów Lewiatan. Współpraca układa się bardzo dobrze, a korzyść jest obopólna. My mamy dobry kanał zbytu, a oni jabłka wysokiej jakości dostarczone zawsze na czas. W tym roku sprzedaż jabłek z poprzedniego sezonu prowadziliśmy do końca czerwca magazynując je w przechowalniach pod pełną kontrolą warunków przechowalniczych. Obecnie zaczynamy nowy sezon, gdyż zebraliśmy już 3 tony jabłek wczesnej odmiany Delikates. Nie znamy jeszcze cen, ale na pewno będą one słabsze niż przed rokiem ze względu na duży urodzaj jabłek w polskich sadach, pomimo że lokalnie wystąpiły przymrozki oraz grady. Mówi się, że niskie plony jabłek są we Francji, Włoszech i Niemczech, ale są to niepotwierdzone informacje. Oczywiście cena jabłek na rynku krajowym będzie zależeć od tego, jaką ilość uda nam się wyeksportować za granicę kraju. Im więcej, tym lepiej – powiedział Tadeusz Janyszko.

Andrzej Rutkowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a