Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Wreszcie bez pszenic ościstych

Data publikacji 06.09.2021r.

Rodzinne gospodarstwo państwa Ortylów ze wsi Zychówki w pow. kraśnickim dowodzi, że prowadząc uprawy na słabszych gruntach można uzyskać dobre plony. Potrzebna jest duża wiedza i zaangażowanie. Rafałowi Ortylowi nie brakuje ani jednego, ani drugiego.

lubelskie

Rafał Ortyl formalnie własne gospodarstwo prowadzi od 2011 r. W praktyce jego ziemie oraz te należące do jego rodziców Henryki i Andrzeja, tworzą jedno rodzinne gospodarstwo i uprawiane są wspólnie. – Całą kwotę pochodzącą z uzyskanej przeze mnie wówczas premii młodego rolnika przeznaczyłem na zakup ziemi. Sukcesywnie dokupuję kolejne pola. Obecnie uprawiamy w sumie ok. 120 ha gruntów własnych i dzierżawionych – wylicza pan Rafał. Andrzej, jego ojciec, mówi że odradzał synowi rolnictwo. Dziś cieszy się, że syn go nie posłuchał. – Jestem z niego dumny i z tego jak prowadzi gospodarstwo.

Najlepsze stanowiska należące do gospodarstwa znajdują się w starorzeczu Wisły w Dolinie Świeciechowskiej. To przede wszystkim mady III klasy. Pozostałe pola uprawne zaliczają się do klas IVa, IVb i V. – Większość z nich to gleby ilaste na podłożu wapiennym. Ciężkie w uprawie, o nie najwyższych klasach bonitacyjnych, ale pozwalające uzyskać zadowalające plony – mówi Rafał Ortyl. Z uwagi na podłoże są to w większości gleby alkaliczne niewymagające wapnowania. – Na tych stanowiskach, gdzie jest potrzeba regulacji odczynu, najczęściej dotyczy to nowych dzierżaw, stosujemy Czarną Kredę z kwasami humusowymi, z bardzo dobrym efektem – dodaje rolnik. – Rusza życie biologiczne w glebie, różnica w plonowaniu jest znacząca.

r e k l a m a

Dobry plon po ciężkich żniwach

Tegoroczne żniwa zakończyły się dopiero w przedostatni weekend sierpnia, powodem były oczywiście deszcze. Ostatni zszedł z pola jęczmień jary, panu Rafałowi udało się również wykonać wszystkie umówione prace prowadzone w ramach usług rolniczych.

Zychówki sąsiadują z lasem, więc praktycznie od zawsze problemem na plantacjach była zwierzyna, w szczególności dziki. ASF i prowadzone odstrzały sanitarne sprawiły, że ich populacja w okolicy znacznie spadła. – Dlatego w sezonie 2020/2021 po raz pierwszy od bardzo długiego czasu zdecydowaliśmy się na uprawę nieościstych odmian pszenic ozimych – tłumaczy pan
Rafał.

Były to następujące odmiany: jakościowa Linus, która w zależności od stanowiska plonowała między niecałymi 8 t/ha a ponad 9 t/ha, jakościowa Euforia (od 5 t/ha na słabym stanowisku po pszenicy do 8 t/ha na dobrym stanowisku po rzepaku) oraz paszowa Tonnage plonująca na poziomie ok. 7 t/ha. – To powinno dać w sumie średnio ok. 7 t/ha – mówi pan Rafał. – Biorąc pod uwagę przebieg pogody i klasę gleb, uważam, że nie jest to zły wynik.

Jeśli tylko pogoda pozwala, to pszenice w gospodarstwie wysiewane są terminowo. – Także w tym roku planuję rozpocząć siew po 15 września – informuje rolnik. – Nie siejemy ich gęsto. W optymalnym terminie staramy się nie przekraczać obsady 300 roślin na mkw. Jeśli warunki się nie zmienią i dalej będzie mokro, to obsada zostanie zmniejszona o 15–20 roślin na mkw. Wysiewane będą sprawdzone już w gospodarstwie odmiany Linus i Tonnage, a także jakościowa Etana i chlebowa odmiana Rotax. – Ta ostatnia bardzo podobała mi się u kolegi. Gruby kłos, ładnie wypełnione ziarno. Na ziemiach III klasy nie sypała poniżej 8 t/ha – stwierdza pan Rafał.

Od 2014 r. w gospodarstwie wykorzystywany jest siewnik nabudowany na bronie aktywnej. To zestaw Pottingera Vitasem&Lion. – Taka brona na nasze gleby to konieczność. Gdy jest sucho, rwą się skały. Po deszczu ziemia się zbryla, gdy bryły przeschną, robią się twarde jak skała. Jesteśmy zadowoleni z zestawu, rzepaki, zboża są zawsze równo i pięknie wysiane – mówi
rolnik.

Warto
wszystko dokładnie policzyć

W tym gospodarstwie nic nie jest zostawione przypadkowi. Podejmowane decyzje są przemyślane i przekalkulowane pod kątem ekonomicznym. Dobrym przykładem związanym z głównym tematem artykułu, czyli uprawą pszenic ozimych jest kwestia materiału siewnego. Od kilku lat cały wykorzystywany w gospodarstwie pochodzi z hodowli nasiennych. Nie ma więc potrzeby zaprawiania ziarna pszenicy przeciw fuzariozom we własnym zakresie. – Owszem, trzeba mieć gotówkę, żeby zapłacić za kwalifikowany materiał siewny. Ale jest dopłata de minimis do kwalifikowanego materiału siewnego. Za niekwalifikowany materiał siewny też trzeba zapłacić. Podobnie jak za dobrą zaprawę. Do tego trzeba doliczyć całodzienny koszt pracy pracownika oraz własnej przy zaprawianiu oraz zużyty prąd. No i najważniejsze: większy plon, minimum 500 kg/ha na tej samej odmianie, czyli przy dzisiejszych cenach 500 zł. Poza tym ziarno przyjeżdża w big bagach, nikt nie musi go dźwigać. Same plusy
– tłumaczy Rafał Ortyl.

r e k l a m a

Nawożenie na podstawie badań zasobności gleby

Badania wykazują, że zawartość fosforu i potasu w glebach uprawianych w gospodarstwie jest na poziomie średnim i wysokim. Natomiast analizy praktycznie wszystkich prób glebowych uwidaczniają niedobory magnezu. – Dlatego już trzeci sezon wysiewam granulowany siarczan magnezu z Siarkopolu. Pod zboża ozime przedsiewnie 150 kg/ha i drugie tyle wiosną. Ponieważ nawożenie to przynosi efekt i zawartość magnezu w glebie rośnie, w kolejnym sezonie zmniejszę dawkę do 100 kg/ha – mówi Rafał Ortyl.

Wieloskładnikowe przedsiewne nawożenie NPK stanowisk pod pszenicę ozimą odbywa się przy wykorzystaniu nawozu wieloskładnikowego Ultra 8 (9-20-30). – To przeważnie są stanowiska po rzepakach, dawka wynosi więc między 150 a 200 kg/ha. Jeśli trafi się pszenica po zbożach, wtedy dawka jest o 50 kg/ha wyższa – wylicza Rafał Ortyl.

Pszenice jesienią są w gospodarstwie dokarmiane preparatami zawierającymi mikroelementy. – Aplikuję je w fazie 4–5 liścia razem z tebukonazolem w dawce nieprzekraczającej 0,5 l/ha substancji czynnej fungicydu na ha – mówi rolnik. – To zabieg T0, czyszczący choroby grzybowe przed zimą. Jego koszt nie jest wysoki, a dzięki jego przeprowadzeniu nasza pszenica zimuje zdrowa. Bo jeśli będzie zimować zainfekowana, to taka też wejdzie w wiosnę. A wiosną temperatury rano długo oscylują wokół 0 stopni C. Trzeba więc trafić z oknem pogodowym. Jeśli nie uda się wykonać zabiegu T0 do końca marca, to potem trzeba się już liczyć z wymiernymi stratami w plonie.

Jesienią przed zabiegiem fungicydowym Rafał Ortyl przeprowadza w pszenicach ozimych odchwaszczanie, zazwyczaj powschodowo. Od kilku lat stosuje mieszaninę flufenacetu z metrybuzyną i diflufenikanem, do tego którąś z pochodnych sulfonylomoczników na samosiewy rzepaku. – Uważam, że taki zestaw substancji o szerokim działaniu, przy nieco zmniejszonych dawkach, jest skuteczny i w naszym przypadku się sprawdza.

Staranne przygotowanie mieszaniny to podstawa

A skoro jesteśmy przy opryskach. Pan Rafał podkreśla, że ważny jest każdy szczegół, a staranne przygotowanie mieszaniny to podstawa. – Zainstalowałem zbiornik na wodę o pojemności 6 tys. l napełniany ze studni głębinowej. W nim woda ogrzewa się do temperatury 18–19 stopni C. To o siedem stopni więcej niż ma woda pobierana bezpośrednio ze studni. Zawsze obniżam pH wody do poziomu 5,5. Dopiero wtedy dodaję środki chemiczne oraz na końcu kondycjonery. Od dwóch lat stosuję i jestem z niego bardzo zadowolony adiuwant silikonowy Perifolis. Tak przygotowana ciecz robocza pokrywa rośliny jak naniesiony film czy lakier. Zalecana dawka Perifolisu to 0,1 l/ha, z moich doświadczeń wynika, że śmiało można ją zmniejszyć do 0,05 l/ha bez utraty skuteczności działania preparatu silikonowego. Na rynku jest niewiele środków, tylko tych najmocniejszych firm, które można stosować bez dodawania do cieczy roboczej Perifolisu, bez obawy, że odbije się to na przyczepności kropel do opryskanej rośliny.

Na razie przed panem Rafałem siew rzepaków. Gdy rozmawialiśmy, pogoda niestety była niesprzyjająca, wciąż padało. – Mam nadzieję, że zdążę z obsianiem wszystkich pół – komentuje rolnik.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a