mazowieckie
W przyszłym roku minie dekada odkąd Joanna i Krzysztof Bartołdowie użytkują swoją nową oborę. Wcześniej, w dwóch mocno już wysłużonych obórkach hodowcy mogli utrzymywać zaledwie 20 krów. Wszystko zmieniło się odkąd zdecydowali się zainwestować w nowy obiekt inwentarski.
– Jedyne czego dziś żałujemy to, że nie zdecydowaliśmy się na znacznie większą oborę – przyznaje pan Krzysztof informując, że w obiekcie jest 38 stanowisk, które zajmują wyłącznie krowy produkcyjne, a tych w gospodarstwie jest 40 sztuk (zasuszone przebywają w innym budynku).
Jak przyznał hodowca, kiedy zapadała decyzja o budowie, w głowie świtała myśl o oborze wolnostanowiskowej, ale…
– Mieliśmy wówczas tylko 20 krów, a obiekt wolnostanowiskowy musiałby być przynajmniej dla 70 sztuk. Takie pogłowie wydawało nam się wtedy prawie nieosiągalne. Dziś z tego się śmiejemy.
Pomimo że obora jest uwięziowa, to jest ona nowoczesnym tego typu budynkiem (o wymiarach 28x15 m). Do centralnie położonego, przejazdowego korytarza paszowego (o szerokości 5 m) z każdej ze stron przylega po 19 stanowisk, wyłożonych materacami i zakończonymi rusztami.
– Ten system utrzymania sprawia, że nasza obora pracochłonna nie jest, a i krowy – jak sądzę – mają tutaj zapewniony dobrostan. Zadbaliśmy bowiem, by stanowiska były dłuższe niż stanowią przepisy, bo nasze krowy są duże. Na początku funkcjonowania obiektu spuszczaliśmy krowy z uwięzi, jednak w miarę rozrastania się stada, zajęcie robiło się coraz bardziej pracochłonne i ostatecznie z pomysłu zrezygnowaliśmy – wyjaśnia Krzysztof Bartołd, dodając jednak, że oczywiście zdecydowanie lepiej dla zwierząt byłoby, gdyby miały nieco ruchu, ale o złoty środek w tym przypadku trudno.
Trzeba przyznać, że mleczne stado państwa Bartołdów wyróżnia doskonała mleczna budowa i kaliber oraz mleczność. Jego średnia wydajność wynosi 10 500 kg mleka od sztuki.
– Kiedyś myślałem, że taki poziom jest dla nas nieosiągalny. Okazuje się jednak, że dobrą genetyką i żywieniem wiele można zdziałać – podkreśla hodowca, który od około 5 lat sam inseminuje zwierzęta.
Kiedy zapytałam pana Krzysztofa, czy liczy na większą wydajność, bez zastanowienia zaprzeczył.
– Życzylibyśmy sobie, aby poziom ten utrzymać, bo jest dla naszego gospodarstwa po prostu ekonomicznie zasadny.
Żywienie w uwięziowej oborze Bartołdów oparte jest na PMR-ze składającym się z: kiszonki z kukurydzy, sianokiszonki, paszy gotowej wykonywanej w mobilnej mieszalni oraz koniecznych dodatków. Dawka na stole paszowym zbilansowana jest na produkcję 28 litrów mleka. Sztuki wydajniejsze otrzymują – 3 razy na dobę – dodatkową ilość pasz treściwych. Rekordzistka w stadzie daje 56 litrów mleka dziennie i dostaje ok. 8 kg mieszanki treściwej.
Jeszcze rok temu wszystkie pasze zadawane były ręcznie. Od roku w oborze pracuje wóz paszowy z poziomym systemem mieszania. – Wybór wozu poziomego był jak najbardziej świadomy. Wcześniej taką maszynę testowaliśmy i bardzo nam się spodobała. Sianokiszonkę w większości sporządzamy w balotach, więc w mojej ocenie wóz poziomy zdecydowanie lepiej radzi sobie z dobrym pocięciem paszy – stwierdził pan Krzysztof, który w tym roku pierwszy pokos traw, po raz pierwszy wykonał na pryzmie i teraz czeka na efekty innej metody konserwacji.
Jeszcze do niedawna hodowcy mieli w planach budowę obory dla młodzieży, w której możliwe byłoby żywienie z wozu paszowego również młodzieży. Dziś całość pasz trzeba bowiem rozwozić taczkami.
– Przy obecnych cenach materiałów budowlanych, nasze plany raczej trzeba odłożyć w czasie – dodał na koniec Krzysztof Bartołd.
r e k l a m a