Wrzesień to miesiąc, kiedy bywa już bardzo chłodno. Ta nagła zmiana temperatury powietrza sprawia, że nasze śluzówki „wariują” i robią się wyjątkowo przepuszczalne dla wirusów. Łatwo więc o tzw. przeziębienie, które wynika nie tyle z wychłodzenia ciała, ponieważ do wywołania choroby musiałoby być dużo większe, ale ze znalezienia się z taką wrażliwszą chwilowo śluzówką nosa w polu rażenia jakiegoś wirusa.
Jesienią – rinowirus
Wirusów, które grożą nam nieustannie jesiennymi i zimowymi przeziębieniami, jest aż dwieście. Klasyfikuje się je w trzech dużych grupach. Pierwsza to rinowirusy. Są najaktywniejsze wiosną, latem i właśnie wczesną jesienią. Odpowiadają nawet za 40% infekcji. Spotkanie z nimi nie należy do najprzyjemniejszych, ale nie powodują żadnych groźnych objawów.
Druga grupa to wirusy RSV mogące powodować zapalenia płuc u dzieci, i wirusy paragrypy. Ta grupa odpowiada za około 20% przeziębień.
Trzecia grupa to koronawirusy, z których trzy są pandemiczne, a cztery powodują popularne przeziębienia, zwłaszcza zimą i wczesną wiosną. Koronawirusy również odpowiadają za około 20% przeziębień. Pozostałe 20 do 30% infekcji powoduje grupa niezidentyfikowanych wirusów.
Co większość z nas robi, kiedy dopadnie nas jesienią rinowirus, w gardle zaczyna coś drapać, z nosa cieknie, a w stawach jakoś tak ciepło i ciężko? Biegniemy do apteki po witaminy i suplementy. Kupujemy ich tyle, że wciąż utrzymujemy się na szczycie listy europejskich krajów, w których spożywa się najwięcej suplementów.
C jak placebo?
Po co ruszamy najpierw? Po witaminę C w dowolnej postaci. Trend stosowania witaminy C na przeziębienie rozpoczął się w latach 70. ubiegłego wieku. Ale wbrew niemu badania nie dostarczają dowodów, by witamina C leczyła z przeziębienia czy jakoś mu zapobiegała.
Czym w ogóle jest ta witamina? Jest jedną z ważniejszych witamin i jednocześnie antyoksydantem. Organizm wykorzystuje ją, by budować kości, mięśnie i naczynia krwionośne. Ma też udział w produkcji kolagenu i pomaga przyswajać żelazo. Ale z badań wiadomo, że przyjęcie jej po pojawieniu się objawów ani nie skraca choroby, ani też nie łagodzi objawów. Natomiast przyjmowanie witaminy C przez cały rok tylko odrobinę skracało przeziębienie. O 8% u dorosłych i 14% u dzieci. U dorosłych oznacza to, że zamiast 12 dni w roku chorowali 11 dni. A u dzieci, które średnio chorują przez 28 dni w roku, rejestrowano spadek do 24 dni w roku. Zysk? Niewielki. A w badaniach witamina C okazywała się wobec przeziębienia tak samo skuteczna jak placebo, czyli substancja obojętna.
Witamina D? Owszem, ale z rozmysłem
Idąc dalej w alfabecie, trafiamy na witaminę D. Ta jest prawdziwą bohaterką ostatnich lat. Wiadomo od dawna, że witamina D wzmacnia odporność i jeśli chcemy zmniejszyć liczbę przeziębień, należy dbać o jej prawidłowe stężenie w organizmie. Ale pamiętajmy też, że badania naukowe nie dają jednoznacznych odpowiedzi. Wiadomo, że ludzie z małym jej stężeniem chorują częściej. Ale zażywanie suplementów z tą witaminą nie daje gwarancji, że infekcje będą nas nękać rzadziej. Stwierdzono natomiast, że dbając o jej prawidłowe stężenie, rzadziej zapadamy na infekcje dróg oddechowych. Pamiętajmy, żeby w aptece pytać nie o suplement z witaminą D, a o lek. I nie uzupełniajmy braków samemu. Zapytajmy lekarza pierwszego kontaktu. Dawka, która u jednego będzie właściwa, u kogoś innego może być szkodliwa. Sporo jest też domorosłych specjalistów, którzy sugerują końskie dawki tej witaminy dla uzupełniania jej zawartości w organizmie. Trzeba pamiętać, że dzieci 9-letnie i starsze, dorośli, kobiety w ciąży i kobiety karmiące, zażywający więcej niż 4000 jednostek witaminy D dziennie mogą doświadczać nudności i wymiotów, słabego apetytu i utraty wagi, zaparć, osłabienia, dezorientacji, zaburzeń rytmu serca, a nawet ryzykują kamieniami nerkowymi i uszkodzeniem nerek. Witamina D wchodzi też w reakcje z niektórymi lekami, dlatego jej suplementowanie zawsze należy skonsultować z lekarzem, który powinien najpierw zlecić badanie stężenia witaminy we krwi.
Cynk nie taki konieczny
Modnym suplementem jest cynk. I tu znów prawda nie jest oczywista albo raczej prawd jest więcej niż jedna. Cynk jest pierwiastkiem ważnym dla odporności i metabolizmu. Odgrywa istotną rolę w gojeniu ran i w działaniu zmysłu węchu i smaku. Ostatnio stał się modnym lekiem na przeziębienie. Ale przytoczmy kilka faktów.
Na suplementowaniu cynku zyskują ci, którzy mają go mało, ale rzadko zdarza się, byśmy cierpieli na jego niedobór. W zróżnicowanej diecie dostarczamy go organizmowi w wystarczającej ilości. Niedobory cynku związane są z niedożywieniem.
Istnieją dowody, że jeśli podamy cynk w tabletce albo syropie w ciągu 24 godzin od pierwszych objawów przeziębienia, możemy trochę skrócić czas jego trwania. Ale pamiętajmy, że doustne podawanie cynku może nie tylko osłabiać działanie innych leków, ale powoduje też działania niepożądane. Mogą to być niestrawność, biegunka, ból głowy, nudności lub wymioty.
Trzeba też wiedzieć, że donosowe podawanie cynku wiąże się z możliwością utraty węchu, w rzadkich przypadkach długotrwałej, a nawet permanentnej.
Lata temu hitem stały się preparaty z jeżówki pospolitej, w nazwach mające łacińską jej nazwę, czyli echinacea. Jeżówkę też podawano przy pierwszych objawach przeziębienia. Ale jej skuteczność, zwłaszcza profilaktyczna, w badaniach okazuje się bardzo zmienna. Część badań dowodzi, że zażywanie wyciągu z jeżówki może obniżać ryzyko złapania przeziębienia nawet o 58%, a wiele innych dowodzi, że echinacea nie zapobiega sezonowym przeziębieniom w żaden sposób. Istnieją natomiast badania, w których dowiedziono, że zażywanie konkretnych preparatów z tym wyciągiem przez 15 dni może wzmacniać pozytywną odpowiedź organizmu na szczepionkę na grypę u osób cierpiących na zapalenia oskrzeli albo astmę. Realizowałaby się więc tutaj ludowa mądrość, że strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Co to wszystko oznacza dla nas? To, że mamy przyglądać się suplementom z większym dystansem i rozsądkiem. A stosować je z umiarem i po konsultacjach z lekarzami.
Karolina Kasperek