Nie dalej jak trzy lata temu zrealizowaliście największą
w historii inwestycję – wzniesienie nowej hali produkcyjnej o powierzchni 2000 m2 z najnowocześniejszą w Polsce stacją kontroli opryskiwaczy. A już budujecie kolejne hale.
– Tak naprawdę to gdyby nie opieszałość urzędników to dwie nowe hale byłyby już na ukończeniu i można by było uruchamiać w nich produkcję. A tak cała inwestycja przesunęła się w czasie o rok, co niestety wpłynęło na wzrost kosztów inwestycji. Aktualnie wznoszona jest pierwsza z hal, w której znajdzie się nowa lakiernia proszkowa oraz w której wygospodarowane zostanie miejsce na urządzenia do obróbki stali. Będzie to hala trzynawowa o powierzchni ok. 1500 m2. Jej budowa wystartowała wiosną tego roku. Ma być gotowa w przyszłym roku. Potem powstanie druga hala, która zajmie ok. 1000 m2 i będzie pełniła funkcję spawalni. Wszystko zostało zaprojektowane tak, aby powstał jeden ciąg technologii do produkcji opryskiwaczy i maszyn uprawowych. Jeżeli chodzi o starsze zabudowania, w których po realizacji zaplanowanych inwestycji zwolni się trochę miejsca, to uruchomimy w nich produkcję pomocniczą. W planach jest też otwarcie wydziału badawczo-rozwojowego.
r e k l a m a
Dominującym produktem w wa-
szej ofercie są opryskiwacze, ale Unia Europejska konsekwentnie zmniejsza liczbę dostępnych herbicydowych substancji czynnych i wydaje się, że z czasem rolnicy będą musieli posiłkować się mechanicznym zwalczaniem chwastów. Jaka będzie odpowiedź firmy Bury w tym temacie?
– To co można, to jak najbardziej powinno zwalczać się mechanicznie, bo prawda jest taka, że w rolnictwie obecnie chemii stosuje się bardzo dużo. Ale wszystkiego nie da się w taki sposób zwalczyć. Dlatego dobrze, że ARiMR przyznając fundusze unijne promuje oprzyrządowanie w opryskiwaczach, które pozwala znacznie zwiększyć dokładność wykonywanych zabiegów ochrony roślin, a w efekcie ograniczyć ilość zużywanych pestycydów. Nasza firma w tym kierunku też bardzo mocno zmierza, czego przykładem będzie prezentowany na najbliższej wystawie Agro Show w Bednarach najnowszy opryskiwacz Pelikan Max sterowany układem pneumatycznym, w którym możliwe będzie indywidualne włączanie i wyłączanie poszczególnych rozpylaczy. Podkreślam, że nie będzie to tanie rozwiązanie, dlatego będziemy doradzać rolnikom, aby taki system stosować na skraju belek polowych, a więc w miejscach, w których tak naprawdę dochodzi do nakładania się środków chemicznych. W pozostałej część belki wystarczy podział na sekcje. A mówiąc o funduszach unijnych to z drugiej strony niezrozumiałe jest to, że rolnik korzystając z takiego wsparcia może kupić opryskiwacz tylko taki, jaki mu przypada z wielkości gospodarstwa. Trochę to wygląda tak, jak kupowanie butów na styk, bo przecież w zamierzaniu gospodarstwa mają się rozwijać i za rok, dwa, gdy powiększą swój areał, opryskiwacz może być już za mały. Poruszaliśmy ten temat wiele razy. A wracając do mechanicznego zwalczania chwastów to jeszcze we wrześniu ruszymy z projektem badawczym dotyczącym maszyn uprawowych, w którym będziemy skupiać się na uprawie uproszczonej, a także mechanicznym zwalczaniu chwastów. Ten projekt planowany jest na półtora roku i będziemy przy nim współpracować z Uniwersytetem Przyrodniczym w Poznaniu.
Jakie opryskiwacze najczęściej kupują dzisiaj polscy rolnicy?
– Bardzo dobrze wyposażone, bo tak jak wspomniałem, jest to promowane przy korzystaniu ze środków unijnych. A jeżeli mówimy o wielkości maszyn, to ilościowo najwięcej sprzedaje się zaczepianych modeli Pelikan ze zbiornikami o pojemności 1000, 1500 i 2000 litrów. Przypomnę tylko, że nasza oferta była i jest skierowana do mniejszych gospodarstw. Naszymi klientami docelowymi są rolnicy gospodarujący na kilkudziesięciu hektarach, maksymalnie kilkuset.
r e k l a m a
Trwa dziewiętnasty miesiąc pandemii i chyba wydaje się, że już przyzwyczailiśmy się do życia z koronawirusem. Jakie są doświadczenia waszej firmy z tego okresu?
– Można powiedzieć, że przez pandemię przeszliśmy suchą stopą. Fabryka nie zatrzymała się nawet na chwilę. Co prawda pojedyncze przypadki zakażenia koronawirusem wśród załogi się zdarzały, ale nie wpłynęły one w istotny sposób na funkcjonowanie całej firmy. Czym innym jest kwestia zaopatrzenia zakładu w części i podzespoły. Pandemia sprawiła, że są kłopoty na przykład z dostępnością systemów do automatycznego poziomowania belki polowej. Problem jest na tyle poważny, że bierzemy pod uwagę nawet możliwość produkcji tego typu systemów we własnym zakresie, tym bardziej, że kiedyś z poznańskim PIMR-em tworzyliśmy takie rozwiązania. Zaczyna brakować też zbiorników oraz układów elektronicznych do sterowania maszynami. Przed pandemią zamówienia na osprzęt opryskiwaczy na kolejny sezon składaliśmy w październiku lub listopadzie, co było o tyle korzystne, że późnią jesienią mieliśmy już ustalone założenia produkcyjne na kolejny rok. W tej chwili zamówienia trzeba składać już w lipcu, choć i tak nie ma pewności, że zamówione elementy otrzymamy na czas. To sprawia, że jesteśmy zmuszeni zwiększać stany magazynowe, a to kosztuje. Nie mniej istotnym problem na dzisiaj jest coraz droższa stal.
Na rynku maszyn rolniczych będzie więc coraz drożej.
– To nieuniknione, ale szukamy sposobów, aby móc zaoferować rolnikom również tańszy sprzęt, dlatego uruchomiliśmy specjalny program polegający na fabrycznym odnawianiu starszych opryskiwaczy naszej produkcji. Po prostu kupujemy od rolników używane maszyny, rozkładamy je na części, dokonujemy niezbędnych napraw, czyścimy i nakładamy nowy lakier, a potem składamy montując m.in. nowe węże, membrany pomp czy rozpylacze. Na koniec odnowiony opryskiwacz wystawiamy na sprzedaż udzielając na niego gwarancji. Takie maszyny stanowią alternatywę dla tych rolników, których nie stać na zakup nowego sprzętu.