wielkopolskie
Tegoroczne spotkanie kół i organizacji działających na wsiach w Licheniu wyglądało nieco inaczej niż wcześniejsze. Nie było wielkiej sceny nad jeziorem, było za to kilkanaście namiotów postawionych przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który przejął organizację spotkania. Kilkanaście kół wystawiało się pod szyldem KOWR, ale były i takie, które kryły się przed piekącym słońcem pod przywiezionymi przez siebie personalizowanymi namiotami. Pośrodku zorganizowano strefę relaksu z leżakami na piasku. Kilka zespołów, które raczyły publiczność ludowymi i biesiadnymi melodiami, też występowało pod dachem niewielkiego namiotu.
Ser na deser
Co roku jednym z najważniejszych punktów programu jest konkurs kulinarny. Tegoroczny odbył się pod hasłem „Polska smakuje”, które jest elementem stworzonej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi koncepcji mającej promować polską żywność i budować pozytywne z nią skojarzenia.
Tematem konkursu była potrawa z wykorzystaniem twarogu, ale serwowanego na słodko. Królem, jak nietrudno zgadnąć, okazał się sernik. I to jego wygląd i zapach wabił nas od stoiska do stoiska. Degustowanie serowych specjałów było świetną okazją do rozmów o kołowej codzienności.
Od kilku lat stałym uczestnikiem jarmarku kulturowego w Licheniu jest koło z Zielniczek pod Środą Wielkopolską. Reprezentowała je Katarzyna Lis.
– Przyjechałyśmy dziewiąty raz. Przywiozłyśmy na konkurs sernik z musem z pieczonej śliwki. Spód jest z kruchych ciasteczek zbożowych zblendowanych z masłem. Ser był z naszej spółdzielni Jana. A mus jest wymieszany z kremówką i żelatyną. A tu dzieła koleżanki Kasi ze złoconego makaronu. Można z niego zrobić i kurczaka na Wielkanoc, i wielką bombkę bożonarodzeniową – chwaliły produkcję koleżanki Katarzyna Lis.
Koło z Kownat w gminie Wilczyn przyjechało na zjazd pierwszy raz. Do konkursu gospodynie wystawiły sernik z malinami z własnych ogrodów.
– Trochę się bałyśmy, że może nie będzie zbyt oryginalnie, że będzie dużo serników. Ale uznałyśmy, że sernik jest tak tradycyjny, że nie może się znudzić. Nasz był obsypany malinami i polany sosem malinowym – mówiły panie.
Już poza konkursem członkowie koła z Kownat prezentowali kapustę z łazankami, sałatkę jarzynową, naleśniki z serem i rogaliki. Są kołem nieformalnym, nie zarejestrowali się też w Agencji. Czy żałują?
– Nie mamy szkoły, nie mamy świetlicy, nie mamy OSP. Parafia jest oddalona o dwa kilometry. Nie mamy gdzie się spotykać. A bardzo byśmy chcieli mieć swoje miejsce. Dziś mamy dwadzieścia metrów kwadratowych w budynku mieszkalnym, ale to za mało. Bardzo byśmy chcieli wiedzieć, jak zdobyć większe pieniądze – mówią.
Namawiam ich do regularnego czytania „Tygodnika”, w którym znajdą informacje o tym, gdzie szukać dotacji i jak pisać projekty. A od słowa do słowa okazuje się, że wieś ma i pałac, i skansen archeologiczny w pobliżu.
Ser ogniście i w lizaku
Po raz pierwszy w Licheniu pojawiło się też młode, trzyletnie koło z Będziechowa z gminy Kawęczyn w Wielkopolsce. W konkursie wystartowało z ognistym serniczkiem Mariolki, w towarzystwie musu malinowego z miętą.
– Kostki cukru były namaczane w spirytusie i podpalane przed komisją. A sernik był polany musem. Maliny świeże, zblendowane, a do tego świeży sok z mięty – opowiadały będziechowianki.
Buszkowo-Parcele to koło działające dosłownie po sąsiedzku z Licheniem. Na zjeździe było po raz drugi, swój debiut przeżyło dwa lata temu, kiedy jeszcze świat nie wiedział o pandemii. Z czym jego członkinie postanowiły stawać w kulinarne szranki? Oczywiście, że z sernikiem!
– Absolutnie klasyczny, na cienkim, kruchym spodzie. Ale nie ma żadnych dodatków, żadnych spulchniaczy. Jest dokładnie taki, jaki piekły nasze babcie. Żółtka z cukrem, masło, do tego twaróg. Bo teraz to przecież tyle rzeczy dodają do serników! Serniki z proszkiem do pieczenia, serniki bez sera albo z jogurtów. Sernik musi mieć twaróg – przekonywały buszkowianki i częstowały równie tradycyjnymi jak sernik pierogami – z twarogiem i białą kapustą.
Chwilę później trafiłam pod olbrzymi namiot, w którym powietrze aż czerwieniło się od truskawkowych nadruków. Koło „Truskaweczki” ze Strachocic-Kolonii w gminie Dobra pod Turkiem zainwestowało w niego pierwszą dotację z ARiMR. A w Licheniu pojawiło się po raz pierwszy.
– „Truskaweczki”, bo na nasze spotkania jedna z koleżanek przynosiła zawsze koszyczek truskawek. I tak się udzieliło. Przywiozłyśmy serniki i lizaki serowe. To kula z twarogu zmielonego z orzechami, herbatnikami, roztopionym masłem oblepiona posypką i zatknięta na patyk – zachwalały patent jednej z koleżanek.
Na stolikach miały jeszcze miniserniczki z iście barokowymi dekoracjami, przetwory, wino owocowe w gąsiorku. Ale nie mniej atrakcyjne były dekoracje samego stoiska. To nie tylko gąsienica z jabłek czy zając z kapusty, ale też wazon z beretu usztywnionego betonem. Przekonują, że można w nim zanurzyć i stary sweterek, i maskotkę. Ich stoisko zdobiły też dynie i bukiety polnych i łąkowych kwiatów.
Serniki w bitwie o punkty
Koło gospodyń z pobliskiego Skulska reprezentowały cztery gospodynie odziane w malownicze czerwono-czarno-kwieciste fartuchy.
– Przywiozłyśmy sernik upieczony przez naszą koleżankę, której dziś nie ma z nami. I my nie wiemy dokładnie, co w nim jest. Niby robi klasycznie – ser, jajka. Ale za każdym razem modyfikuje. Nie podamy więc receptury – mówiły rozbawione skulszczanki.
Na ich stoisku uwagę przykuwało jeszcze coś. Wysokie jak tort ciasto, zbudowane z dziwnych meandrów. Okazuje się, że to rodzaj chleba, a właściwie ciasta drożdżowego, takiego jak na pizzę, z masłem czosnkowo-ziołowym. Robi się je, układając obok siebie w tortownicy zwinięte w harmonijkę paski ciasta, wcześniej posmarowane masłem. Całość wygląda arcymalowniczo i jest ponoć ostatnim krzykiem kulinarnej mody wśród gospodyń.
KGW Marianki z gminy Kawęczyn w dekoracjach stoiska nawiązało do herbu gminy, czyli bociana.
– Jest u nas dużo gniazd bocianich. Ten bocian dziś przyleciał tu z drożdżówkami z serem, śliwką i kruszonką – mówiła Paulina Stelmaszak, przewodnicząca koła, dowodząc, że bociany przynoszą nie tylko dzieci.
Ich namiot zdobiła przepołowiona dynia, która służy jako wazon do uroczej wiązanki polnych kwiatów, ale tu też znalazło się trochę dekoracyjnych innowacji. Ot, choćby drzewko kukurydziane, w którym minikoronę tworzyło kilkanaście gwieździście ułożonych kolb kukurydzy. Marianki zaskoczyły jeszcze czymś.
– Wsparłyśmy dziś też hospicjum w Licheniu. Cała wieś się zintegrowała w tym celu. Przywieźliśmy ręczniki papierowe, ręczniki kąpielowe, środki czystości, środki apteczne – mówiła przewodnicząca, częstując wiśnióweczką i chwaląc się kolejną dekoracją – tym razem była to wycięta z drewnianej płyty krowa z prawdziwymi sztucznymi rzęsami.
Marianki miały jednak poważną konkurencję dosłownie za ścianą. Obok bowiem swoje stoisko rozlokowało KGW Ostrowite z powiatu słupeckiego. Ich stoły zdobiły warzywny bałwan i pingwin z ogromnego kabaczka. Koło z Ostrowitego wydaje się iść z duchem czasu i zaklina w ten sposób latem zimę i niskie temperatury. Do perfekcji też opanowało produkcję lawendowych woreczków. Urocze sakiewki w kształcie pachnącego kapelusika do powieszenia w szafie albo przypięcia na lodówkę można było też kupić.
Tuż przed 15.00 komisja konkursu „Słodkie smaki – twaróg” ogłosiła werdykt. Do zawodów stanęło piętnaście wypieków. Pierwsze trzy miejsca różniły się zaledwie jednym punktem na sto możliwych. Trzecią lokatę przyznano kołu z Buszkowa-Parcel. Drugie miejsce przypadło KGW Wojciechowianki z Wojciechowa w wielkopolskiej gminie Kawęczyn. Pierwsze miejsce na podium zajęły gospodynie ze Skulska.
Podczas imprezy rozwiązano także konkurs na najładniejsze stoisko koła gospodyń. Przewidziano w nim tylko jednego laureata i zostało nim koło gospodyń z Marianek. Przyznano też trzy nagrody w konkursie wiedzy na temat instytucji zajmujących się wsią oraz konkursie na rękodzieło, w którym laureatem pierwszego miejsca został Henryk Jankowski za cykl rzeźb pod tytułem „Polskie kapliczki – nasza tożsamość narodowa”.
Nagrodzeni i pozostali udali się jeszcze na poczęstunek przygotowany przez OSP Licheń Stary. Gdzieś w tłumie można było spotkać Wandę Waleriańczyk, prezeskę stowarzyszenia Polska Gospodyni, które od dziesięciu lat organizuje w Licheniu zjazdy kół gospodyń. Już wiemy, że w przyszłym roku, o ile planów nie pokrzyżują wirusy, szykuje się pewien oryginalny projekt.
Karolina Kasperek