Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Michael Horsch: autonomiczny pojazd możliwy w produkcji za dwa lata

Data publikacji 20.09.2021r.

Pierwszy krok w kierunku autonomiczności firma Horsch wykonała kupując z USA system sterowania GPS RTK firmy AutoFarm przeznaczony dla gospodarstwa rolnego. Umożliwił on prowadzenie maszyn po polu z dokładnością do kilku centymetrów. Miało to miejsce w 2000 roku. Od tego czasu technologia tak mocno się rozwinęła, że dzisiaj pojazdy rolnicze mogą już same jeździć po polu, a ich wprowadzenie do oferty – jak zapewniał 1 września br. w fabryce w Schwandorfie podczas spotkania prasowego Michael Horsch, prezes zarządu firmy Horsch – nastąpi szybciej niż może nam się to wydawać.

Niemcy

– Nie mówimy tutaj o 15 latach. Myślimy raczej o dwóch latach, a może nawet i jeszcze krótszym czasie. Tym bardziej, że na pojazdy autonomiczne jest już rynek. Mam tu na myśli takie kraje jak Ukraina, Kazachstan czy Brazylia, gdzie są potężne areały do uprawienia i zasiania, a jest problem z pracownikami – mówi Michael Horsch. – Nasza firma ma w planach możliwie szybkie wejście na rynek z gotowymi autonomicznymi rozwiązaniami. Opracowaliśmy już cztery różne koncepcje tego typu pojazdów, które równolegle są rozwijane, bo obecnie jeszcze nie wiemy, co i gdzie się sprawdzi. Jednak jedno jest pewne, że w odróżnieniu od innych firm, które też prowadzą prace nad taki sprzętem, od razu postawiliśmy na największe szerokości robocze. Przyczyna jest bardzo prosta, bo cała infrastruktura potrzebna do pracy autonomicznego pojazdu, czyli GPS, stacja referencyjna, systemy zabezpieczeń, kamery, radary, układy prowadzenia, komputer pokładowy, może łącznie kosztować nawet 30 000 euro. I czy zastosujemy ją w maszynie o szerokości 3 czy 24 metrów to koszty takiego oprzyrządowania w obu przypadkach będą jednakowe, dlatego stawiamy na duże maszyny, bo w takiej wersji wychodzi najbardziej korzystnie cenowo.

r e k l a m a

Najważniejsze jest oprogramowanie

Horsch stawia na koncepcję modułową, czyli taką, w której do autonomicznego ciągnika będą podczepiane różnego typu narzędzia i maszyny. Całość będzie tworzyła przegubowy zestaw, który będzie niezwykle zwrotny. Pojazd Horscha będzie mógł współpracować m.in. z siewnikiem Maestro lub Avatar, broną Joker, agregatem uprawowym Cruiser lub przyczepą przeładunkową. Nie za bardzo – jak dodaje Michael Horsch – będzie nadawał się do agregatów pracujących głęboko typu Tiger.

– Ten pojazd dysponuje mocą ok. 400–500 koni, ma napęd hydrostatyczny i porusza się na gumowych gąsienicach. Ale najważniejsze w nim nie jest to co widać, ale – prezes Horscha wskazuje na maszynę – to czego nie widać, czyli software (oprogramowanie). Bo potężnym wyzwaniem jest na przykład zaplanowanie trasy przejazdu i systemu ścieżek technologicznych, bez czego nie zostanie wykonane praktycznie żadne zadanie. To jest kluczowa rzecz dla działania całego systemu. Kolejną kwestią jest tutaj geofencing, czyli tzw. wirtualne ogrodzenie, które za pomocą specjalnego oprogramowania wyznacza strefy poruszania się sprzętu.

Zdaniem właściciela firmy Horsch, problemem przy wprowadzeniu w życie idei autonomicznego pojazdu są też bariery prawne. Bo dzisiaj w wielu krajach drogę i pola traktuje się prawnie tam samo.

– Jeśli prawnie rozdzielimy te dwa pojęcia: droga i pole, będziemy mogli szybciej upowszechnić tę technologię. Kwestią do uregulowania jest też homologacja układów bezpieczeństwa, czyli kamer, radarów i innych tego typu rozwiązań, które monitorują pracę maszyny – dodaje Michael Horsch.

Traktorzysta przyszłości

Firma Horsch obala teorię, która mówi, że tworzy ona autonomiczne pojazdy po to, żeby zastąpiły one pracę ludzi.

– Pracowników zatrudnionych w rolnictwie nadal będzie tyle samo, tyle że zmieni się charakter ich pracy – podkreśla Michael Horsch. – Traktorzysta zamiast siedzieć przez 10 godzin dziennie lub dłużej w kabinie ciągnika będzie monitorował autonomiczny pojazd. Będzie sprawdzał czy jest sprawny technicznie, czy dobrze pracuje, czy zapewniony jest materiał siewny i czy nie ma problemów na polach, w tych sektorach pola, gdzie występują trudniejsze warunki. Operator będzie monitorował też kwestię części zamiennych. Od niego będzie też zależało z jaką prędkością ciągnik będzie poruszał się po polu i na jakiej głębokości będzie pracowała maszyna lub siewnik. Właśnie takie zadania będzie miał traktorzysta przyszłości.

Zdaniem prezesa bawarskiej firmy, z obsługą tego typu systemów nie powinno być żadnych problemów, wszak w "blokach startowych" stoi już pokolenie, które ma teraz 14–18 lat i które dorastało w cyfrowym świecie. Radzenie sobie z ekranami dotykowymi, smartfonami i tabletami w ich przypadku jest niemal wrodzoną umiejętnością.

– Nie trzeba będzie im dawać instrukcji obsługi czy przeprowadzać szkoleń. Wystarczy udostępnić pulpit sterowniczy, a oni będą w stanie obsługiwać go w intuicyjny sposób. Dla nich to będzie przeniesienie znanej im na przykład ze symulatorów farm wirtualnej rzeczywiści do realnego świata – podsumowuje Michela Horsch.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a