kujawsko-pomorskie
Pierwszy traktor otrzymał, kiedy miał osiem lat. Ursusa C-330 w opłakanym stanie podarował mu dziadek. Był to prezent imieninowy. To dzięki temu ciągnikowi pojawiła się pasja do mechanizacji i techniki rolniczej. Zwykły chłopiec za pieniądze otrzymane z okazji Pierwszej Komunii Świętej kupował rower albo walkmana. On postanowił, że przeznaczy je na zakup nowego bloku silnika do sfatygowanej trzydziestki. Kiedy miał 12 lat sam pospawał nowy dolny zaczep do traktora, a przy okazji 18. urodzin postanowił samodzielnie zbudować ładowacz czołowy do Ursusa C-330.
– Z tym zaczepem to była fajna historia. Sam go pospawałem. Musiałem starym Komarkiem wozić go na zbiorniku do tokarza. Potrzebowałem, aby wywiercił otwory. Przydał się potem, kiedy montowałem do C-330 siłowniki pomocnicze do podnośnika. Od małego wykazywałem chęć tworzenia czegoś z elementów, które były traktowane jako niepotrzebne. Kiedy kończyłem 18 lat mieliśmy 50 ha, z których zbieraliśmy słomę. Ciężka praca, bo była tylko stara maszyna prasująca małe kostki a zbiór był ręczny. Pewnego dnia sąsiad ogłosił, że sprzedaje prasę zwijającą. Powiedziałem tacie, aby zajął się sprowadzeniem prasy, a ja zorganizuję ładowacz czołowy. Ojciec nie wziął tego poważnie, ale ładowacz sam zaprojektowałem i przez zimę zamontowałem na Ursusie – wspomina Mariusz Mierzwicki z miejscowości Wielowieś, w gminie Gniewkowo.
r e k l a m a
Trzydziestka z przednim napędem
Ładowacz, który wykonał jest zamontowany na C-330, który dzięki pewnej modyfikacji ma właściwości jak eksportowa wersja Ursusa C-335. W obydwu wersjach były takie same skrzynie biegów, silnik, zwolnice czy układ przekładniowy. Różniły się tylnym mostem.
– Mówię, że ten ciągnik był inteligentny. Miał dźwignie suwne. Pozycje, w których były ustawione gwarantowały odpowiednie uniesienie ramion podnośnika. W takiej też pozostawały. W C-330 na cylindrze były pierścienie i trzeba było uważać i sprawdzać, bo podnośnik potrafił się opuścić, co groziło tarciem zaczepionej maszyny po gruncie – tłumaczy Mariusz Mierzwicki.
Tylny most od C-335 udało się znaleźć na terenie Czech. Jednemu z tamtejszych rolników Ursus stoczył się do rowu. Pękła skrzynia i właściciel postanowił sprzedać maszynę na części. Rolnik kupił więc tylny most i zamontował w swoim C-330. Jak się później okazało, ułatwiło to późniejszy montaż przedniego napędu do poczciwego ciapka. Most miał bowiem fabryczne wyjście, otwór z zaślepką i frezowaną płaszczyzną. Jeśli chodzi zaś o podnośnik, to koła zębate w C-335 są takie same jak w C-330. Rolnik zaadaptował w trzydziestce przedni most od włoskiego kombajnu do zbioru pomidorów. Element ten miał podobną szerokość i rozstaw kół. Nie trzeba było dokonywać poważnych modyfikacji. Aby jednak możliwe było zamontowanie kół, trzeba było przerobić felgi. Środek został wycięty, a potem wspawany na nowo, co pozwoliło na dopasowanie i ich osadzenie. Montaż włoskiego mostu w C-330 wymagał opracowania elementu mocującego. Wykonana została specjalna kołyska z metalowego profilu o rozmiarze 12. Zostały w niej rozwiercone otwory, które pozwoliły na montaż do ciągnika i przytwierdzenie przedniego mostu. Wyzwanie stanowiło opracowanie układu przeniesienia napędu. Trzeba było wykonać przystawkę, która w dużym stopniu została zapożyczona z jednego ze starych modeli Deutz-Fahra. Montaż jej do fabrycznego otworu nie był jednak prosty. Musiał on być także zmodyfikowany podobnie jak koła zębate. Włoski most w polskim Ursusie wykazuje duży promień skrętu. Manewrowanie maszyną nie jest trudne tym bardziej, że zostało także stworzone wspomaganie kierownicy.
– Wykorzystałem dwa siłowniki od kombajnu Bizon. Pasowały te, które odpowiadały za wysuwanie motowideł. Miałem takie w garażu. Długość i skok pasowały do układu kierowniczego – wspomina Mariusz Mierzwicki.
Turbociapek
Silnik C-330 wspomagany jest przez turbosprężarkę. Wykorzystany został element, który pochodzi z dostawczego Renault Master.
– Montaż nie był trudny. Trzeba było właściwie pospawać kolektor dolotowy. Dwa cylindry zostały ukształtowane w dwa kolanka mające jeden wylot. Trzeba było opracować zasilanie oleju, które zostało nieco zdławione, bo fabryczny układ hydrauliczny C-330 ma zbyt wysokie ciśnienie oleju. Zostało ograniczone poprzez zaspawanie rurki. W spawie nawierciłem niewielki otwór, aby możliwy był grawitacyjny spływ oleju. Najbardziej efektywne byłoby przewiercenie otworu w misce lub bloku silnika. Nie chciałem jednak oryginalnych elementów niszczyć, więc zrobiłem spływ do okienka od popychaczy – wyjaśnia Mariusz Mierzwicki.
Wylot z turbiny spalin odbywa się specjalnym wężem. Wykonany został kolektor ssący oraz dolot. Część kolektora jest zaślepiona. Zachowane zostały przy tym oryginalne filtry powietrza. Dolot do turbiny zamontowany został na wspawanym króćcu.
– Fabrycznie C-330 miał 29–31 koni mocy. Po zamontowaniu turbosprężarki jego moc zwiększyła się. Szybciej wkręca się na obroty. Mam specjalną przyczepę, na którą mogę załadować 40 bel słomy. Ciapek nie ma problemu, aby ją ciągnąć. Sądzę, że moc wzrosła o 5, może 8 KM – mówi Mierzwicki.
r e k l a m a
Z C-360 na C-360-3P
W gospodarstwie pracują także dwa inne Ursusy. Fabrycznie były to wersje C-360 jednak rolnik przerobił je na C-360-3P. Jeden z nich pracuje nieprzerwanie od 1987 r. i został zakupiony przez ojca rolnika.
– Kupiliśmy go trzy dni po moich narodzinach. Zachowała się niemal cała dokumentacja – wspomina rolnik. – Kiedy byłem dorosły pojawiła się okazja. Sąsiad kupił wiele lat temu silnik z fabryki Ursusa. Był to Perkins taki sam, jaki montowano w odmianach Ursusa C-360-3P. Sąsiad o nim zapomniał. Leżał i rdzewiał. Pewnie trafiłby na złom, ale udało mi się go przejąć i wyremontować – dodaje Mariusz Mierzwicki.
Silnik został wcześniej przełożony do C-360, jednak jego stan techniczny był tak zły, że rolnik przystąpił do jego rozkręcenia zanim jeszcze jednostka zdążyła ostygnąć. Wykonany został między innymi szlif wału, regeneracja korbowodu i głowicy, wymiana panewek, cylindrów oraz tłoków. Po remoncie silnika został wykonany przedni napęd. Rolnik zastosował niektóre elementy kupione z warsztatu, który zajmuje się wykonywaniem przednich napędów do C-360. Napęd składa się z dwóch półosi z podwójnymi przegubami. Są także zwrotnice a na nich osadzone zostały piasty i półośki, które zbiegają się do mechanizmu różnicowego napędzanego kołem atakującym i obudową.
– Ciągnik ma założone szybkie zwolnice z eksportowej wersji Ursusa C-4011. Powodują, że przy wyższych obrotach traktor o 20 proc. lepiej przyśpiesza. Przy 2900 obr./min bez problemów osiąga prędkość 40 km/h. Obecnie ma słabsze sprzęgło, ale to dlatego, że w gospodarstwie sporo pracuje. Odpowiada za opryski, które trzeba w sezonie wykonać kilka razy na 100 ha – mówi Mariusz Mierzwicki.
Drugi Ursus C-360-3P został zbudowany na bazie Ursusa C-355, kupionego od sąsiada.
– Kupiłem go od emerytowanego mechanika, który pracował w jednym z PGR-ów. Miał na strychu w częściach trzycylindrowy silnik Perkinsa. Pojechałem po niego do Katowic i przywiozłem do gospodarstwa na tylnym siedzeniu Volkswagena Golfa. Kiedy sąsiad ogłosił, że sprzedaje C-355 postanowiłem zimą zrealizować projekt 3P. Złożyłem silnik i założyłem do kupionego Ursusa – opowiada Mierzwicki.
Traktor także posiada przedni napęd. Jego bazę stanowi przedni most od Gaza 51, który został sprowadzony z gospodarstwa położonego niedaleko granicy ze Słowacją. Był to element ciągnika typu Sam. Na wyposażeniu jest także wydajna klimatyzacja skonstruowana z części od ciężarowej chłodni i karetki pogotowia. W Ursusie zostały także zastosowane regulacje elektropneumatyczne. Poszczególnymi funkcjami maszyny można sterować za pomocą joysticka, który podpięty jest pod pompę powietrza.
105 koni w Zetorze 8145
Zetor 8145 został zakupiony w 2013 r. Rolnik przeprowadził kapitalny remont tego ciągnika. Zregenerowany został silnik. Remont był prowadzony z myślą o założeniu turbosprężarki.
– Zastosowałem turbinę od Ursusa 1014. Kolektory dolotowe przywiozłem ze złomu. Są pospawane, bo nowe były bardzo drogie. Przy montażu turbiny trzeba było przesunąć zbiornik paliwa oraz zmienić kolektor ssący. Udało się opracować takie rozwiązanie, dzięki któremu pozycja zbiornika nie musiała być zmieniona. Założyłem też intercooler od samochodu dostawczego. Zwiększyłem dawkę paliwa poprzez modyfikacje wprowadzone do wtryskiwaczy. Zetor zyskał więcej mocy. Oryginalnie miał 78 KM, a po zmianach ma około 105 KM. Czuć różnicę, zwłaszcza że została zmodyfikowana skrzynia biegów poprzez zmianę kół zębatych. Zetor bez problemu osiąga prędkość 40 km/h – twierdzi Mariusz Mierzwicki.
Ciągnik ma klimatyzację, która została zbudowana między innymi ze sprężarki pochodzącej z Audi A6, wymiennika ciepła wymontowanego z chłodziarki piwa, kapilary lodówki i chłodnicy pochodzącej ze starego schładzalnika mleka.