Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Koniec z nakładkami! W tym gospodarstwie maszyny pracują z centymetrową dokładnością

Data publikacji 28.09.2021r.

Pierwszy system GPS do jazdy równoległej trafił go gospodarstwa Waldemara Przechadzkiego i jego synów Jeremiasza i Tobiasza w 2011 roku. Wystarczyła dekada, aby technologia w tym gospodarstwie sięgnęła takiego poziomu, że niemalże każde zadanie w polu jest wykonywane przy wykorzystaniu rozwiązań rolnictwa precyzyjnego. A dokładność – jak podkreślają rolnicy – przekłada się na spore oszczędności, wszak jak wyliczono najnowszy opryskiwacz z kontrolą sekcji w przeliczeniu na wykonany areał spala tylko 0,7 litra paliwa na 1 ha. Podobne poziom spalania ma ciągnik z rozsiewaczem, a przy siewie rzepaku zużycie oleju napędowego spadło do 4,4 l/ha, natomiast siew zbóż zamyka się w 5 litrach na 1 ha.

Gospodarstwo Przechadzkich bardzo mocno zaufało marce John Deere. Obecnie na stanie ma aż dziewięć ciągników tej marki, w tym pięć serii 8, trzy "siódemki" i jeden traktor serii 6. Posiada też dwa kombajny John Deere – rotorowy S690 z 9-metrowym hederem oraz klawiszowy T670 z hederem 7,6 m. Dokładnie od roku użytkowany jest opryskiwacz samojezdny John Deere R4150i ze zbiornikiem o pojemności 5000 litrów z belką wykonaną z karbonu o szerokości 36 metrów, który okazał się niesamowicie wydajny, wszak – jak usłyszeliśmy podczas naszej wizyty w tym gospodarstwie – jego prędkość nawet przy wykonywaniu zabiegów na mniejszych działkach nie spada poniżej 18 km/h. Dzięki temu ten sprzęt zastąpił w pracy użytkowane wcześniej trzy opryskiwacze samojezdne Matrot z czołowymi 24-metrowymi belkami, które poruszały się po polu z prędkością 10–11 km/h.

– Korzystając z rozwiązań rolnictwa precyzyjnego tylko zyskujemy, bo brak jest nakładek, które nawet przy pięciometrowej maszynie uprawowej sięgały 30 cm. To generowało koszty, ale i czas, bo dłużej trzeba było uprawiać każde z pól, co wpływało też na większe zmęczenia pracowników. Ale – jak dodaje Waldemar Przechadzki – początki z tymi systemami nie były takie łatwe, bo wśród załogi opinie były podzielone. To jest trochę tak jak z klimatyzacją, co do której kiedyś nie wszyscy byli przekonani, a dziś wielu operatorów nie wyobraża sobie bez niej pracy. Również dla nas była to nowość, bo owszem znaliśmy dane wynikające z badań, czytaliśmy o zaletach w różnych publikacjach, natomiast zastanawialiśmy się, jak to wyjdzie w praktyce. Jednak dzisiaj nie wyobrażamy sobie pracy bez automatycznego prowadzenia maszyn, kontroli sekcji czy zmiennej dawki wysiewu.

r e k l a m a

Zdalny monitoring ciągników i maszyn

Pierwszy system GPS w gospodarstwie był oparty na odbiorniku StarFire ITC. Pozwalał wyeliminować nakładające się na siebie przejazdy robocze. Pomaga również podczas pracy przy słabej widoczności (np. w nocy, kurzu, mgle). Niestety, zdarzało się, że pod liniami wysokiego napięcia lub pod drzewami układ tracił sygnał GPS. Tego problemu nie miały zakupione w 2016 roku traktory John Deere 8345R, które były wyposażone w monitory czwartej generacji i anteny StarFire 3000.

– Poprawiła się stabilność sygnału satelitarnego, ale prawdziwy przeskok o klasę wyżej jeżeli chodzi o standardy dotyczące precyzji i dostępności sygnału przyniosły anteny StarFire 6000. Przez szereg lat nawigację wykorzystywaliśmy do jazdy równoległej. Dopiero w zeszłym roku nasze gospodarstwo przeszło rewolucję, jeżeli chodzi o precyzyjne rolnictwo, bo dzięki sygnałowi korekcyjnemu RTK maszyny zaczęły jeździć po polu z dokładnością do 2–3 cm. Wprowadziliśmy wtedy również zmienny wysiew nawozów i nasion kukurydzy, zaczęliśmy użytkować opryskiwacz z kontrolą sekcji, a na siewnikach zaczęliśmy montować dodatkową anteną w celu lepszego utrzymywania maszyn na właściwym torze – opisuje Tobiasz Przechadzki.

Rolnictwo precyzyjne to nie tylko automatyczne prowadzenie maszyn po polu, ale i pełna nad nimi kontrola z możliwością monitorowania postępu prac, a także obserwowania parametrów, w tym zużycia paliwa czy prędkości jazdy. Te dane zbiera system JDLink przesyłając je do chmury. Potem mogą być one odbierane i analizowane w Centrum Operacyjnym w serwisie My JohnDeere. Dzięki temu rolnik zdalnie, korzystając z komputera lub ze smartfona, ma do nich dostęp praktycznie z każdego miejsca na świecie.

– Widzimy, co w danej chwili robi każda z maszyn i gdzie się znajduje. Dzięki temu oceniamy czy praca przebiega według planu. Przy naszej flocie liczącej kilkanaście maszyn to jest gigantyczne ułatwienie – mówi Jeremiasz Przechadzki. – Również nasi operatorzy mówią wprost, że obecnie praca jest dla nich przyjemnością, bo maszyny same pracują: jeżdżą, sieją, zawracają, a do ich zadań należy tylko kontrolowanie zestawów. Ważne dla nas jest też to, że te nowoczesne rozwiązania pozwalają oszczędzić. Wcześniej przy wykonywaniu zabiegów ochrony roślin w rzepaku na areale 500 ha, mimo dokładnych wcześniejszych wyliczeń, na koniec zawsze brakowało środków chemicznych do pokrycia 10–15 hektarów. Teraz z opryskiwaczem posiadającym kontrolę sekcji tego problemu już nie ma, a dokładność zużycia środków jest wyliczona niemalże co do litra. Podobnie rzecz miała się przy siewie zbóż czy rzepaku, gdzie zdarzało się, że brakowało materiału siewnego, co było związane z tym, że na naszych polach, na których są niewielkie wzniesienia, siewnik "uciekał" o 70–80 cm od linii prowadzenia, czego operator nie był w stanie wychwycić w lusterku. Po zmianie siewnika w 2019 roku na dziewięciometrowego Horscha Pronto 9 DC i zamontowaniu na nim nadajnika GPS Starfire 6000 i spięciu go ze stacją RTK problemy się skończyły, a siewy możemy teraz wykonywać bardzo dokładnie poruszając się z prędkością 15–18 km/h, co przekłada się na dzienną wydajność 60–70 hektarów i więcej.

Superprecyzja w kukurydzy

Zdaniem właścicieli gospodarstwa, podobny problem występował przy siewie kukurydzy. Dlatego i w tym przypadku na maszynie montowana jest druga antena GPS. Ponadto zdecydowano się wprowadzić technologię opartą na zmiennej ilości wysiewu nasion. Tam, gdzie lepsza jest klasa gleby, dająca większy potencjał plonowania, gęstość wysiewu jest zwiększana, natomiast w miejscach gdzie była słabsza, dawka jest redukowana. Wszystko odbywało się w automacie, dzięki wykorzystaniu platformy Climate FieldView. Ten system bazuje na wgranej do terminala sterującego siewnikiem cyfrowej mapie pola. Są na niej wyodrębnione strefy z jakością gleby i przypisaną gęstością siewu. Mapa powstała na bazie zdjęć satelitarnych z kilku ostatnich lat obrazujących przekrój wegetacji roślin. Przy jej tworzeniu korzystano również z danych plonów uzyskanych w trakcie koszenia. Całość została ustalona przez odpowiednie algorytmy systemu. Jakie są kolejne plany gospodarstwa w temacie rolnictwa precyzyjnego?

– Chcielibyśmy wdrożyć system ścieżek AutoPath. Dzięki temu – jak uważają Przechadzcy – opryskiwacz czy ciągniki z rozsiewaczem nie jeździłyby po ścieżkach wirtualnych, tak jak teraz, ale fizycznych, stworzonych przez siewnik do kukurydzy. To wpłynęłoby na zmniejszenie uszkodzenia upraw, bo maszyny z dala trzymałyby się od obsianych rzędów. Ponadto chcielibyśmy jeszcze wprowadzić kontrolę sekcji oraz technologię zmiennej ilości przy wysiewie zbóż, tyle że barierą na dzisiaj dla wprowadzenia tych rozwiązań jest brak dostępnych na rynku maszyn, które są w stanie tak wysiewać nasiona.      

r e k l a m a

Dealer "widzi" maszyny na odległość

Argumentem "za" wprowadzeniem nowoczesnych technologii są również oszczędności obsługi serwisowej, wszak pracownicy dealera mając zdalny dostęp do maszyn często są w stanie rozwiązać problem bez konieczności dojazdu do gospodarstwa.

– Ponadto możemy w sposób zdalny na wyświetlaczu lub panelu przypominać o przeglądach i planować serwis – mówi Sławomir Krupa, koordynator oddziału Fricke w Pasłęku, autoryzowanego dealera John Deere. – A dzięki funkcji Expert Alerts, która jest załączona w traktorach, monitorowane są parametry pracy poszczególnych podzespołów w celu określenia trendu zużycia części i ewentualnie zbliżającej się awarii. Dane z JDLink dają jeszcze inne możliwości, o czym świadczy decyzja gospodarstwa Przechadzkich o zakupie ciągnika John Deere serii 7R, mimo że paradoksalnie tańsza była maszyna serii 8R. Ale dzięki systemowi przeanalizowaliśmy 60 ciągników obu tych serii i okazało się, że średnie spalanie i koszty eksploatacji 7R są niższe niż "ósemki". Przy założeniu pracy 300 godzin rocznie w transporcie, różnica w cenie zwróciłaby się po 7 latach, a przy 600 godzinach już po 3–4 latach. Finalnie w tym gospodarstwie maszyna będzie kręciła po 1000 godzin rocznie, więc ten zwrot nastąpi jeszcze szybciej.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a