Naszych Czytelników zbulwersował ostatnio wyliczony przez Główny Urząd Statystyczny dochód z hektara przeliczeniowego, który wyniósł 3820 zł za 2020 rok. Od 2019 r. wzrósł o ponad 500 zł. Smutne jest to, że dochód za ubiegły rok ogłoszony został w roku szalejącego w rolnictwie wzrostu cen środków produkcji. Jeszcze gorzej będzie jednak w przyszłym roku, kiedy dochód będzie się opierał na cenach zbóż i rzepaku z roku bieżącego. Jakie będą ceny nawozów? Naszym zdaniem, w związku z polityką klimatyczną Unii Europejskiej trudno spodziewać się, że spadną, bo branża nawozowa zużywa dużo energii (gazu), więc musi słono płacić za emisję gazów cieplarnianych. Nie pomoże też Rosja po wybudowaniu drugiej nitki Nord Stream przykręcając Europie śrubę z cenami gazu. Może się w tej sytuacji zdarzyć, że dochód rolniczy przekroczy 4000 zł/ha. Tylko co z tego! Tak na marginesie, na wzroście cen pasz, nawozów, środków ochrony roślin, maszyn rolniczych oraz innych środków produkcji korzysta także państwo a nie tylko producenci. Bowiem im wyższe ceny, tym więcej z podatku VAT wpływa do budżetu państwa. Za komuny ratowaliśmy budżet państwa więcej paląc i więcej pijąc – oczywiście napojów mocno „gazowanych”. Obecnie państwo żyje z podatku VAT! Śmieszą nas żądania typu, że polskie nawozy powinny być tańsze. Tańsza to może być co najwyżej żywność. Drodzy rolnicy od lat „Żywicie i Bronicie”. Pragniemy zaktualizować ową mądrość – tak do realiów współczesnych! „Żywicie i Płacicie”! „Żywcie” nadal, ale tanio i „Płaćcie” do budżetu państwa wydając swoje zaskórniaki i zaskórniaki domowników – emerytów. Zaciągajcie też kredyty, oczywiście w państwowym banku, i kupujcie na potęgę wszelakie rolnicze dobra. Oczywiście nie zapominajcie też drodzy Czytelnicy o szalonej konsumpcji. Półki są jeszcze pełne. Żadnych własnych warzyw i owoców, żadnej swojskiej kiełbaski, nie spożywajcie też swojskiej wody „gazowanej”. Tylko sklepowe artykuły powinny być na waszych stołach i w lodówkach. A im bardziej wasze żony będą wystrojone, im więcej nowych lodówek, telewizorów i innego sprzętu kupicie, tym będziecie większymi patriotami!
Bo jak na razie to was bezpodstawnie szkalują. Różni ludzie i organizacje od lat szargają dobre imię rolnika. U nas szaleje celebrytka Sylwia S. oraz jej trzódka, która przekonuje opinię publiczną, że rolnik nie tylko znęca się nad zwierzętami (chów i hodowla bydła, trzody itd.), ale i niszczy planetę w imię swoich rosnących zysków (produkuje w oborach i chlewniach gazy cieplarniane). Naszą Ziemię mamy uratować, jeśli zlikwidujemy hodowlę, a samochody z silnikami spalinowymi zastąpimy elektrykami. Z naszych dotychczasowych obserwacji wynika, że jeśli nie zmieni się podejście rządzących do problemów rolników, to hodowla zlikwiduje się sama, bo gospodarze nie dadzą rady jej ciągnąć wobec braku opłacalności produkcji, jak to jest w przypadku świń. W dłuższej perspektywie to samo czeka mleko, bo przetwórcy duszeni przez sieci handlowe nie będą w stanie zagwarantować ceny skupu dającej choć minimalną opłacalność.
Elektryczne pojazdy – także rolnicze, które ostatnio coraz częściej prezentujemy na naszych łamach – na razie, przynajmniej w Polsce, są bajecznie drogie. Niektóre kraje wprowadzają preferencje dla kupujących elektryki. Dzięki temu, np. w Norwegii połowa sprzedanych nowych samochodów jeździ na prąd. Jeżdżą i nie dymią, tyle tylko, że przy obecnych cenach prądu w tym kraju ich ładowanie jest droższe niż tankowanie benzyną lub olejem napędowym. A Norwegowie mają przecież prawie wyłącznie ekologiczny prąd z elektrowni wodnych. Czy nie będzie tak, że Europa forsując rewolucję ekologiczną nie wpadnie w pułapkę, którą zastawiły na nas różne oszołomy i słuchający ich głosu politycy?
A jeśli już wspomnieliśmy o oszołomach. Pamiętamy jak pewien proboszcz z województwa kujawsko-pomorskiego ufundował nagrody – żywe króliki – dla dzieci biorących udział w roratach podczas Adwentu. Animalsi zabrali króliki z kościoła, bo według nich poddane tam były stresowi. Ciekawe co powiedzieliby na 20 świń, które pasą się między pasami startowymi lotniska Schiphol w Amsterdamie, aby płoszyć stamtąd ptaki. Na 2-hektarowej działce rolnik uprawiał buraki cukrowe. Po ich zebraniu na polu pozostały atrakcyjne dla gęsi resztki. Świnie mają je zjeść i sprawić, że gęsi będą się trzymać z daleka. Na lotnisku tym, hałas trwa nieustannie, nie tak jak w wiejskim kościółku z królikami. Zdesperowane władze lotniska próbowały już wszystkiego – od armatek hukowych po lasery – teraz cała ich nadzieja w trzodzie.