Mimo że krajowy rynek mleka pozostawał w ubiegłym tygodniu we wciąż wzrostowej fazie cyklu, to w branży brakowało entuzjazmu. Przyczyną są oczywiście rosnące koszty produkcji, które dotykają również przetwórców. Zmagają się oni z podwyżkami cen paliw, energii, gazu, opakowań czy praw do emisji dwutlenku węgla. Najbardziej istotnym elementem kosztów produkcji produktów mleczarskich wciąż pozostaje jednak zakup surowca od dostawców mleka.
Oczywiste jest, że na krajowy sektor mleczarski największy wpływ ma handel detaliczny, który w odróżnieniu od spółdzielni mleczarskich doskonale potrafi się wzajemnie porozumieć, stosując różne mechanizmy kontroli cen. Prowadzi to w dalszej kolejności do bezsilności spółdzielni, które należą do dostawców mleka.
Co zatem sprawia, że sojusznicy, jakimi są rolnicy i spółdzielnie wciąż nie mogą znaleźć wspólnego rozwiązania poprawiającego ich kondycję?
Z całą pewnością należy zwiększyć nakłady sił na działalność eksportową, zwłaszcza do krajów spoza Unii Europejskiej.
Nie oznacza to, że potrzeby krajowego rynku należy ignorować. Interes rolników jest nam przecież szczególnie bliski. Brakuje wciąż zorganizowania i silnych związków zawodowych. Organizacje takie powinny zrzeszać nie tylko rolników, ale również przetwórnie. Potrzebna jest także odpowiednia reprezentacja polityczna, która będzie skutecznie bronić naszych wspólnych interesów.
W zorganizowaniu tym, ale i poprawie efektywności ekonomicznej z całą pewnością pomogą, wciąż zbyt mało popularne, grupy producentów mleka. Stopień zorganizowania rynku w Polsce jest wciąż kilkudziesięciokrotnie mniejszy niż w krajach takich, jak Niemcy czy Francja.
Ponadto w krajach tych, mimo obowiązywania Wspólnej Polityki Rolnej, wciąż są wyższe dopłaty bezpośrednie, jak i te, które są celowo przemycane w innej formie, stwarzając im lepszą, znaczną przewagę konkurencyjną.
Organizując i prowadząc grupy producentów rolnych, a w szczególności mleka, nie stronię od refleksji i oceny, zarówno trudności, jak i wizji dalszych potrzebnych zmian.
Kluczowym problemem związanym z ich funkcjonowaniem jest brak dostatecznego transferu wiedzy na temat zasad funkcjonowania grup producentów rolnych do gospodarstw rolnych. Niewykorzystane szanse mszczą się prowadząc do pogorszenia warunków gospodarowania, a dalej braku możliwości osiągnięcia należytej przewagi konkurencyjnej.
Zaobserwować można, że wzrost zainteresowania grupami następował falami, to jest po uruchomieniu środków pomocowych przez ARiMR w ramach PROW 2007–2013 oraz obecnie, to jest w latach 2014–2020. Zainteresowanie to jest jednak wciąż marginalne, dlatego do dalszego rozwoju tego sektora należy zaangażować inne grupy społeczno-zawodowe. Powinny powoływać do swojej reprezentacji praktyków życia gospodarczego, a nie jak to miało miejsce, urzędników państwowych czy polityków, którzy rzadko zmuszeni byli do ponoszenia bezpośredniej odpowiedzialności finansowej za swoje decyzje.
Trudno zatem o podważanie tezy, że potrzeba nam, sektorowi mleczarskiemu, silnej reprezentacji, która będzie dalej wykorzystywać, wciąż niewykorzystany potencjał do rozwoju produkcji mleka.
Odrębnym, acz coraz bardziej się ujawniającym problemem jest starzejące się społeczeństwo i rosnące trudności z angażowaniem ludzi do pracy w obszarze produkcji mleka. Coraz bardziej racjonalna staje się konieczność aktywizacji innych grup zawodowych, a być może również narodowościowych do kontynuowania naszego wspólnego dorobku, jakim jest praca na rzecz branży mleczarskiej.