Laktopol stawia warunki
Decyzja o sprzedaży przedsiębiorstwa zależy obecnie od syndyka i Rady Wierzycieli. Spółka Laktopol jako obecny dzierżawca posiada prawo pierwokupu. Ponadto zostały jej już udzielone wszelkie wymagane zgody, z tą ze strony Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na czele. Dla Grupy Kapitałowej kierowanej przez Olgierda Meysztowicza byłby to bez wątpienia znaczący krok w rozwoju. Przeprowadziła ona już pierwsze próby w dzierżawionym obiekcie i dalej deklaruje chęć zakupu upadłego Bielmleku. Jednocześnie poszukuje pracowników, którzy mogliby obsługiwać linie produkcyjne oraz tworzyć zaplecze administracyjne dla nowo uruchomionej proszkowni mleka.
Informacje o warunkach zakupu mówią o wspomnianych 85 milionach złotych. Ponadto cena miałaby być pomniejszona o koszty związane z usunięciem skutków niedawnego pożaru. Kwota ta byłaby płatna w ciągu siedmiu lat. Pierwsza transza opiewałaby na 25 mln zł. Jednocześnie Laktopol byłby zobowiązany do przedstawienia gwarancji bankowych opiewających na kwotę 40 milionów złotych.
r e k l a m a
Kto ma rację?
Przypomnijmy, że majątek po upadłym Bielmleku został wyceniony przez biegłych na kwotę 150 mln zł. Decyzja ta jest zaskarżona przez dwie strony. Dzierżawca twierdzi, że wartość majątku jest niższa. Z kolei Tadeusz Romańczuk – obecny, jak i długoletni prezes zarządu Bielmleku twierdzi, iż jest ona zaniżona. Sam syndyk masy upadłościowej stwierdza, że miał zamiar w trakcie przetargu dokonać pewnej korekty ceny. Jednak nie aż o taką kwotę. Sama wycena majątku jest oparta, jak twierdzi zarząd Laktopolu o wartość księgową. Wg niego słusznym byłoby, aby była ona oparta tylko o wartość rynkową. Jaka ona właściwie jest? Trudno powiedzieć, ponieważ poza Laktopolem nie ma innych chętnych do zakupu Bielmleku.
Jednocześnie wokół bielskiej mleczarni kumulują się kolejne problemy i niejasne sytuacje. W odniesieniu do wypowiedzi prezesa Bielmleku na sejmowej Komisji Rolnictwa, która dotyczyła między innymi finansowania firmy przez urzędy oraz banki i fundusze odniósł się Olgierd Meysztowicz. W swoim liście otwartym stwierdza, że tezy stawiane przez Tadeusza Romańczuka są nieprawdziwe. Odnosząc się do wrześniowego pożaru stwierdza, że w momencie jego wybuchu w zakładzie nie była prowadzona produkcja. Natomiast wstępne analizy dotyczące jego przyczyny wskazują na zwarcie instalacji elektrycznej.
Na wspomnianej sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi poinformowano również, że byli członkowie Bielmleku otrzymują już „rekompensaty’’ za udziały. Są one mniejsze niż zobowiązania dostawców ze względu na zastosowanie współczynnika korygującego, który wyniósł 2%. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się małe – wręcz mikrogospodarstwa. Mimo otrzymanej ze Skarbu Państwa pomocy, ich właściciele muszą dopłacić po kilka tysięcy złotych. Bardziej problematyczna jest sytuacja związana z zapłatą za mleko. Część byłych dostawców otrzymała odmowne decyzje z ARiMR. Pozostali oczekują na rozstrzygnięcie ich wniosków.