Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Po trudnym początku Agrimet zaczyna się rozpędzać

Data publikacji 11.10.2021r.

Debiut rynkowy Agrimetu wypadł w bardzo trudnym okresie, czyli na początku pandemii. Lockdown, paraliż rynkowy i ograniczenia w funkcjonowaniu nie zniechęciły mazurskiej firmy, która mimo szeregu ograniczeń zaczęła budować i tworzyć maszyny rolnicze. Dzisiaj takie działanie procentuje, a do Agrimetu spływają kolejne krajowe i zagraniczne zamówienia. W czym tkwi sukces sprzedażowy tej firmy? – takie pytanie zadaliśmy na wystawie Agro Show w Bednarach Waldemarowi Modzelewskiemu, prezesowi spółki Agrimet, a jednocześnie jej założycielowi.

Agrimet po raz pierwszy prezentował swój sprzęt na Agro Show. Stoisko miał zlokalizowane w lukratywnym miejscu, bo tuż przy pasie startowym w sąsiedztwie takich tuzów techniki rolniczej jak Amazone czy Lemken. Do Bednar przywiózł sześć maszyn, w tym jedną w wersji prototypowej.

– Wiele firm tworzy maszyny rolnicze według własnego uznania, a potem oferuje je rolnikom. My kierujemy się inną zasadę. Konstruujemy maszyny, o które pytają rolnicy i których szukają. Jak trzeba to realizujemy nietypowe zamówienia. Zawsze jednak nasze maszyny wykonujemy z wysokojakościowych materiałów i części, co przekłada się wprost na ich wytrzymałość. Nigdy nie sprzedajemy kota w worku i każdy nasz sprzęt jest intensywnie testowany nim trafi do sprzedaży i do gospodarstwa. Możliwości ku temu daje liczące prawie 2000 hektarów moje gospodarstwo rolne, w którym dominuje ciężka, pagórkowata i kamienista ziemia. Potwierdzeniem tych słów jest to, że jedna z pierwszych naszych maszyn ośmiometrowa brona talerzowa "przerobiła" już ponad 6000 hektarów – mówi Waldemar Modzelewski.

r e k l a m a

Z kultywatorem na 35 cm

Na początku Agrimet postawił na duże gabarytowo maszyny. Potem zaczął rozszerzać ofertę. Tworzy na przykład typoszereg bron talerzowych. Na Agro Show zaprezentował dwie brony typu Multicat HD o szerokości 5 i 8 metrów. Podaje, że te największe powstały cztery. Trzy pracują w Polsce, jedna na Ukrainie. Sama brona wszystkiego nie uprawi, bo gdy gospodarstwo odchodzi od pługa na rzecz uprawy bezorkowej potrzebuje maszyn, które pozwolą na głębokie spulchnienie, mające na celu rozluźnienie gleby, jej napowietrzenie połączone z wymieszaniem w całym profilu resztek pożniwnych.

– Takie możliwości daje ten sprzęt, który może pracować na głębokości do 35 centymetrów – prezes Agrimetu wskazuje na kultywator Fortis GT. – Jest dostępny w wersji trzymetrowej (wersja GT 3) i czterometrowej (GT 4). Pierwszy ma 10 zębów, drugi posiada ich 13. Zęby mogą być zakończone dłutami standardowymi lub wzmocnionymi wykonanymi w technologii napawania węglikiem wolframu. Możliwe jest też przykręcanie do nich bocznych podcinaczy. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie zębów to stosujemy dwa rozwiązania – hydrauliczne lub w postaci podwójnych sprężyn. Posiadamy nawet maszynę testową, w której są zastosowane oba te systemy, dzięki temu rolnik może przekonać się jak spełniają swoją rolę i który będzie dla niego lepszy.

W kultywatorze Fortis GT za zębami rozstawionymi w trzech rzędach znajdują się talarze wyrównujące oraz wał zagęszczający glebę. Agrimet oferuje tutaj ciężki wał płaskownikowy lub wykonany z profili ceownikowych. Z danych producenta wynika, że kultywator trzymetrowy waży 1900 kg i wymaga co najmniej 120 koni mocy, natomiast wersja czterometrowa jest cięższa o pół tony, a wymagania co do traktora rosną do co najmniej 160 koni. Agrimet podaje, że kultywator Fortis GT może pełnić także funkcję zbliżoną do głębosza. Wystarczy zdemontować z niego część zębów a z pozostałymi można pracować nawet do 45 cm głębokości. Mimo tego Agrimet przygotowuje właśnie głębosz z prawdziwego zdarzenia. Sprzęt będzie nazywał się Multidown, a jego wersję prototypową pokazano w Bednarach.

– Na razie przepracowaliśmy nim 10 hektarów i już wiemy, jakie zmiany trzeba w nim wprowadzić. Jedną z nich będzie zmiana wału ceownikowego na podwójny kolczasty, który lepiej będzie rozbijał większe bryły ziemi i wyrównywał rolę mieszając z nią resztki pożniwne. Będzie też – jak twierdzi Waldemar Modzelewski – spełniał swoją funkcję dogniatającą. To ważne, bo w tym głęboszu zęby nie tylko przecinają głęboką warstwę gleby, ale dzięki zastosowaniu u ich podstawy szerokich łap warstwy gleby są unoszone i dochodzi do wypiętrzania się ziemi.

Wał do ugniatania zielonek

W Bednarach Agrimet zaprezentował także urządzenie o nazwie Stoner do punktowego zbioru kamieni. Na specjalne zamówienie jednego z rolników, ta maszyna powstała też w wersji do wybierania czosnku. Ale naszą ciekawość wzbudził wał do ugniatania pryzm i silosów z zielonką. Dlaczego powstał?

– Zgłosiło się do nas kilku producentów biogazu, którzy muszą zgromadzić po kilka tysięcy ton kiszonki i którzy szukają sprzętu do ubijania pryzm i silosów. O taką maszynę pytali również właściciele firm świadczących usługi rolnicze koszenia kukurydzy – dodaje Waldemar Modzelewski. – Sprzęt jest zbudowany tak, że do ramy jest zamocowany wał o średnicy 920 mm z pierścieniami, które zagłębiając się w zielonkę wyciskając z niej powietrze. Efekt potęguje wysoka masa maszyny, bo przy trzech metrach szerokości waży 2200 kg. Gdy dołożymy do niej dodatkowy boczny wał dogniatający masa rośnie do 2580 kg. To jednak nie wszystko, bo zalewając ramę oraz wał wodą ciężar przekracza już 3,1 tony.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a