kujawsko-pomorskie
– Nie ma dalszego przyzwolenia na podnoszenie cen. Najpierw płacą rolnicy, a następnie konsumenci. Nawóz jest sprzedawany pięć razy drożej niż jeszcze rok temu. Ceny są windowane, aby wyciąg-
nąć ostatnie pieniądze z naszych kieszeni. Chodzi o doprowadzenie do tego, aby w Polsce nie było produkcji żywności. To jest kraj chorych cen. Patrzymy na to, co się dzieje, i mówimy jasno: mamy dosyć dzielenia Polaków na dwa obozy. Dziś dowiedzieliśmy się, że spółki Skarbu Państwa nie pełnią żadnej misji. Działają, aby zarabiać na nas – mówił we Włocławku Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii.
Oburzał się także, że rządząca partia, nie ingerując w to, co robią spółki Skarbu Państwa, pokazuje, że można polską wieś okradać.
– Wysokie ceny nawozów to zabijanie polskiego rolnictwa i dostępu do polskiej żywności. Skandaliczne ceny narzucane przez spółki Skarbu Państwa pokazują, że nasze państwo nie istnieje. Według PiS i komisarza Wojciechowskiego polska wieś ma być skansenem. Każdy rolnik ma mieć dwie krowy i trochę obornika, by nie kupować nawozów. Ale rolnicy nie będą biernie przyglądać się temu, co robi PiS – grzmiał Kołodziejczak.
Protest rozpoczął się konferencją prasową, po której rolnicy przystąpili do symbolicznego wywieszenia flag na zamkniętej bramie zakładu. Próbowała to uniemożliwić (nieskutecznie) ochrona Anwilu. Lider AgroUnii przypomniał, że niemal rok temu rolnicy także musieli protestować, gdy rządząca partia próbowała przeforsować tak zwaną piątkę dla zwierząt.
– Od kilku dni obserwujemy masowy wywóz nawozów. Są drogie, ale my nie możemy ich kupić. Anwil dilerom nawozy daje w depozyt, a oni nie mogą ich sprzedawać. Boją się, że jeśli sprzedadzą za 3,2 tys. zł/t, to za kilka dni wzroś-
nie ona do 3,5 tys. zł/t, a oni poniosą straty. Potrzebujemy nawozów do produkcji żywności dla ludzi. Bez nich otrzymamy surowiec paszowy dla zwierząt – argumentował Michał Swędrowski, działacz AgroUnii z powiatu żnińskiego.
W proteście udział wzięły inne organizacje rolnicze, m.in. Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza, Solidarność, Samoobrona oraz kółka rolnicze reprezentowane przez Władysława Serafina. Rolnicze związki kilka dni przed protestem prowadziły rozmowy z zarządem Anwilu. Chciały się dowiedzieć, jakie są przyczyny tak znacznych wzros-
tów cen, ile nawozu jest we Włocławku produkowane, dokąd on trafia oraz jaki jego odsetek jest sprzedawany za granicę.
Rolnicy pod bramę Anwilu zaczęli zjeżdżać o godzinie 9.00. Godzinę później rozpoczęła się konferencja prasowa. Na 11.00 zaś było umówione spotkanie z zarządem spółki. Nie doszło do niego. Do rolników wyszła jedynie rzeczniczka firmy, która chciała odczytać oświadczenie. Oburzyło to rolników, rzeczniczce nie udało się przedstawić oświadczenia. Na miejsce zostały ściągnięte spore siły policji.
Drzwi do pomieszczeń biurowca chemicznej spółki zostały zablokowane. Rolnicy do środka nie weszli. Policja nie podjęła interwencji. Michał Kołodziejczak trafnie zapytał dowódców o podstawy prawne ich obecności na terenie należącym do formalnie niezależnej spółki. Nie otrzymał odpowiedzi, ale pytanie wystarczyło do powstrzymania policjantów od podejmowania niepotrzebnych czynności.
Fakt zabarykadowania wejść do biurowca przez ochronę Anwilu wywołał złość oraz spore rozczarowanie protestujących.
– Przygotowani byliśmy na rozmowy. Panie prezesie Kaczyński, jako minister rolnictwa w pańskim rządzie wstydzę się za to, co pan robi. Smutno mi i wściekły jestem! – grzmiał Wojciech Mojzesowicz, rolnik z powiatu bydgoskiego.
W proteście udział wzięła kilkudziesięcioosobowa grupa rolników. Przyjechali nie tylko działacze AgroUnii z Kujaw i Pomorza, ale także i sąsiednich województw.
– My w tym roku nie wysialiśmy nawozów NPK pod oziminy. Zboża zasialiśmy w wersji odchudzonej, co będzie miało wpływ na plon w przyszłym roku. Mniejszy plon skutkować będzie spadkiem jakości oraz wzrostem cen ziarna. Konsumenci będą musieli dużo więcej płacić w sklepach – usłyszeliśmy od Piotra Karolaka ze wsi Borówek w powiecie łowickim.
Hodowca bydła mlecznego przyjechał z grupą producentów mleka z województwa łódzkiego. Są to dostawcy do mniejszych spółdzielni mleczarskich. Ich produkty nie są kupowane przez wielkie sieci handlowe. Doceniane są przez mniejszych dystrybutorów. Hodowcy obawiają się, że jeśli zabraknie małych i średnich gospodarstw, upadną także ich mleczarnie. Wraz z nimi skończy się mleko do przerobu. Obecne ceny środków produkcji powodują, że dalsza produkcja nie będzie opłacalna.
– Aktualne stawki to jest bankructwo dla mnie. Dlatego też ja w tym roku nie wysiałem nawozów. Mam niewielkie gospodarstwo. W zeszłym roku kupiłem nawozów za nieco ponad 20 tys. zł. Gdybym miał kupić taką samą ich ilość w tym roku, zapłaciłbym ponad 70 tys. zł. Jak długo dam radę przetrwać bez dodatkowego odżywiania roślin? – pytał Stanisław Seklecki z Grodztwa, prowadzący 40-hektarowe gospodarstwo, w którym utrzymywane jest także bydło opasowe.
840 zł za tonę saletry amonowej Anwil. Za 24 tony – 20 160 zł netto. Takie liczby znajdują się na fakturze z 19 sierpnia 2020 roku, którą pokazał nam podczas protestu rolnik z powiatu inowrocławskiego.
– Nie rozumiem tak gwałtownego skoku cen. Czy my jako rolnicy padliśmy ofiarą jakiejś manipulacji? Ceny nawozów zostały wywindowane do poziomów niebotycznych. Dlatego tutaj jesteśmy i protestujemy – mówił Paweł Barczak z Wybranowa.
Rolnicy nie mogli pogodzić się z tak gwałtownym i radyklanym wzrostem cen. Zakłady chemiczne produkują je przez cały rok.
– Pod oziminy zastosowałem nawozy. Miałem sporo szczęścia. Zawdzięczam to pani obsługującej mnie w firmie, w której zaopatruję się w środki do produkcji. Dzwoniła i namawiała konsekwentnie na to, aby dokonać zakupu. Uległem, choć niechętnie, i kupiłem nawozy na przełomie czerwca. Polifoskę 8 za 1,6 tys. zł. Niemal zmusiła mnie do zakupu saletry jakieś 3–4 tygodnie temu. Zapłaciłem też 1,6 tys. zł. Nie chciałem dużo brać, wydawało mi się, że drogo stwierdziłem, że poczekam no i żałuję. To, co się dzieje z aktualnymi cenami nawozów, to jest poziom z innej planety. Zawsze był przelicznik 1,5 tony pszenicy na zakup 1 tony saletry. Teraz zaś potrzeba na nią 3 ton pszenicy. Gospodarstwa nie wytrzymają takich obciążeń – powiedział nam Tomasz Zakrzewski, rolnik z Łążynka w powiecie toruńskim.
Obszerną relację filmową z protestu rolników we Włocławku można oglądać na naszej stronie internetowej: www.tygodnik-rolniczy.pl/filmy/agrounia-zablokowala-zaklad-anwil-we-wloclawku. Tomasz Ślęzak
Od redakcji: Zaintrygowała nas w tym proteście jedna rzecz. Ilekroć AgroUnia samodzielnie organizuje protesty, tylekroć biorą w nich udział jeśli nie setki, to tysiące rolników. Tym razem protest był wspólny: AgroUnia, Solidarność RI, Samoobrona oraz Krajowy Związek Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych. Pod bramą Anwilu pojawiło się kilkadziesiąt osób.