łódzkie
– Szybki dój to nie tylko oszczędność czasu, co przekłada się na lepszą organizację pracy w gospodarstwie. Z doświadczenia wiem, że sztuki szybko oddające mleko mają mniej problemów z mastitis. Na szybkość doju patrzą głównie posiadacze robotów udojowych, ale i przy tradycyjnym doju jest to cecha bardzo ważna – podkreślił Sławomir Stępniak.
Na szybkość doju wpływa też typ posiadanej hali udojowej, dlatego rolnicy prawie 2 lata temu zdecydowali się na montaż hali udojowej DeLaval typu bok w bok 2x10 stanowisk. Wybrali ją ze względu na szybszy i sprawniejszy proces doju niż na hali typu rybia ość.
– Krowy łatwo i szybko wchodzą oraz wychodzą z hali ze względu na szerokie stanowiska udojowe – stwierdził Sławomir Stępniak dodając, że zastanawiał się nad zakupem robota udojowego, jednak wprowadzenie automatyzacji doju do starej obory nie byłoby tak funkcjonalne jak w nowym obiekcie. Ponadto zaznaczył, że dój na hali to niczym niezastąpiona obserwacja stada i to dwa razy na dzień.
r e k l a m a
Słoma idzie jak woda
Hodowcy zwiększyli pogłowie stada i rozwinęli produkcję mleka modernizując posiadane budynki inwentarskie poprzez dobudowanie do ich ścian bocznych wiat z zewnętrznymi stołami paszowymi i korytarzami gnojowymi. Każda przeróbka ma swoje zalety, ale także ograniczenia, bo jak przyznaje Sławomir Stępniak, gdyby budował nową oborę od podstaw to byłby to zdecydowanie obiekt bezściołowy. Powód jest bardzo prosty, przy obecnym systemie ściołowym hodowcy zużywają bardzo dużo słomy, którą ścielone są zarówno obszary legowiskowe, jak i korytarze gnojowe. Rocznie Stępniakowie zużywają aż 3 tys. balotów słomy.
– Słomę zużywamy głównie do ścielenia, nieznaczna ilość idzie na potrzeby paszowe. Zgromadzenie tak dużych ilości słomy wymaga nakładów pracy i środków pieniężnych. Zwożenie zakupionej słomy trwa u nas ok. miesiąca. Samo ścielenie nie jest już tak pracochłonne, bo mamy ścielarkę, a obornik wypychamy za pomocą ładowarki. Ścielimy każdego dnia rano i wieczorem, bo suche i czyste legowisko to rzecz bardzo ważna, zaś obornik usuwamy raz na 3 dni – powiedział Sławomir Stępniak.
Mieszali nawet bez paszowozu
Sławomir Stępniak przed rokiem zakupił poziomy wóz paszowy Martin-Agro o pojemności 11 m3 z serii Perseo, który jest wyposażony w dwa przeciwbieżne ślimaki rozdrabniające umieszczone równolegle, z nachyleniem zbliżającym materiał do środka zbiornika mieszającego, co zdaniem Sławomira Stępniaka zapewnia szybkie rozdrabnianie paszy.
Hodowca przygotowuje 4 różne dawki TMR, dla: wydajniejszej grupy krów dojnych będących w szczycie laktacji, krów dojnych mniej wydajnych, które są w późniejszej fazie laktacji, krów zasuszonych i jałówek.
– Już w 2004 roku zaczęliśmy mieszać wszystkie zadawane krowom pasze za pomocą rozrzutnika takie jak: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka, wysłodki buraczane i pasze treściwe. Problemem był brak wagi i oczywiście był to dość prymitywny TMR, ale dawał lepsze efekty niż zadawanie każdej paszy oddzielnie za pomocą taczki. Największą zaletą przejścia na ten system było rozdanie całej paszy rano i nieodrywanie się już w ciągu dnia od prac polowych. Najpierw warstwami ładowaliśmy paszę na rozrzutnik, a potem z zamontowaną obudową adaptera i włączonym WOM-em przejeżdżaliśmy powoli przez stół paszowy
– wyjaśnił Sławomir Stępniak.