Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

To nie praca – to wspólna pasja

Data publikacji 18.10.2021r.

W gospodarstwie Krzysztofa i Dariusza Cisłów nie ma nowoczesnej obory z nowoczesnymi technologiami.Jest za to stado wybitnie wydajnych krów, których wydajność za ubiegły rok wyniosła 12 500 kg mleka od sztuki, a wynik ten daje hodowcom 8. miejsce w województwie lubelskim. Od dekady hodowcy zajmują najwyższe miejsce w powiecie hrubieszowskim. Warto odnotować, że rekordzistka w stadzie daje 75 litrów mleka dziennie.

lubelskie

Swoją hodowlaną przygodę Krzysztof i Dariusz Cisłowie rozpoczęli w 2002 roku. Przez niespełna 20 lat, dzień w dzień, wnosili do życia krów coś nowego, sami zdobywając doświadczenie. W przekazanym wówczas przez rodziców gospodarstwie były zaledwie 2 krowy. Dziś bracia utrzymują stado liczące 41 krów i 20 jałówek, a hodowla okazała się nie tylko ich pracą, ale przede wszystkim pasją.

– Z perspektywy czasu, decyzja o rozpoczęciu hodowli bydła i produkcji mleka okazała się być jak najbardziej słuszna. Cieszy nas postęp, jaki udaje nam się osiągać, cieszy produkcja mleka, która jest najbardziej stabilnym kierunkiem – przyznaje Krzysztof Cisło. – Możliwości zwiększenia pogłowia już nie mamy, ale to nie problem.Możemy bowiem i chcemy dalej doskonalić nasze zwierzęta. Po co trzymać dwie krowy, które dają po 30 litrów mleka, jak można mieć jedną z dzienną produkcją na poziomie 60 litrów.

Wysoka produkcja mleka to przede wszystkim zasługa najlepszej genetyki, w tym przypadku kanadyjskiej, amerykańskiej, a obecnie niemieckiej oraz precyzyjnego żywienia.

– Do remontu stada pozostawiamy najlepiej rokujące cieliczki. Wszystkie są genotypowane i na tej podstawie podejmujemy decyzję, która w stadzie pozostanie jako przyszła mlecznica. Jaki jest bowiem sens dwuletniego odchowywania cieliczki, ponoszenia wysokich kosztów, kiedy nie spełni naszych oczekiwań. Po wynikach genotypowania wiemy czego się spodziewać i zazwyczaj rokowania się sprawdzają. Mamy obecnie jałóweczkę po niemieckim buhaju, która pod względem indeksu ekonomicznego zajmuje 3. miejsce w Polsce.

W stadzie braci Cisłów rodzą się również stutysięczniczki. Jedna z nich została już co prawda wybrakowana, jednak obecnie do pobicia progu wydajności życiowej 100 tys. kg mleka zmierza kolejna sztuka, która jest w 8 laktacji i której (kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo) brakowało zalewie 2,5 tys. kg mleka.

Pomimo tak wysokiej produkcji krowy w tej oborze są długowieczne – średnio dojone są przez 7 do nawet 9 laktacji. Równie dobry jest też rozród. Średni okres międzywycieleniowy nie przekracza 400 dni. Na skuteczne zacielenie krowy zużywane jest średnio 2 porcje nasienia, jałówki – 1,5 porcji. Ponowne zacielenie odbywa się po 60 dniach od wycielenia, a inseminacją zajmuje się lekarz weterynarii. W nasienie buhajów hodowcy zaopatrują w kilku firmach, w tym także w SHiUZ.

Najważniejszą cechą decydującą o wyborze buhaja – obok oczywiście wydajności – są mocne i zdrowe nogi.

– Przy długowiecznych sztukach, utrzymywanych na uwięzi, 8–9-letnie krowy mają z nogami duże problemy – tłumaczą hodowcy. – Zwracamy uwagę także na budowę wymienia i kaliber zwierząt, preferujemy bowiem duże sztuki.

Praca w leciwej, uwięziowej oborze, w której paszę trzeba dowozić i rozdawać ręcznie, to nie lada wyzwanie. W bezuwięziowych oborach z halą udojową jest lżej i łatwiej produkować mleko. Ale czy to lepszy system? Bracia Cisłowie mają na ten temat własne zdanie.

– Uwięź ułatwia indywidualny nadzór i obsługę zwierząt. Nasza obora ma jeszcze tę zaletę, że nie ma w niej głębokich kanałów ze zgarniaczami. Kanał gnojowy ścielimy równo z legowiskiem i nawet gdy krowa się mocno cofnie, nic sobie nie zrobi – wyjaśniał pan Krzysztof.

To co rzuca się w oczy po wejściu do obory, to obfitość i czystość słomy.

– Na legowiskach nasze krowy odpoczywają jak na pierzynie, bo słomy im nie żałujemy. Mamy tylko 60 sztuk zwierząt, a rocznie zużywamy aż 1000 balotów – dodał Dariusz Cisło.

Genetyka genetyką, ale nie byłoby tak imponujących wyników produkcyjnych bez precyzyjnego żywienia. Jak wygląda żywienie tak wysoko wydajnego stada?

– Prościej byłoby, gdyby zapytała pani czego nasze krowy nie jedzą – z uśmiechem stwierdził Dariusz Cisło. – Pierwsze zdawanie paszy odbywa się o 5.30. Wówczas krowom zadawana jest kiszonka z kukurydzy z odpowiednią ilością paszy treściwej i wszelkich – niezbędnych zdaniem hodowców – dodatków oraz suchych wysłodków. Następnie o godz. 11 otrzymują kiszonkę z traw lub lucerny, o 13 – siano, o 15 – ponownie porcję kiszonki z kukurydzy, a czynności te powtarzają się do wieczora.

W gotowe mieszanki pełnoprocjowe Lactoma hodowcy zaopatrują się w firmie Sano, ponadto zadawana jest też m.in.: pasza uzupełniająca Protamilk, śruta sojowa, otręby, Multisan Nektar – jako szybko dostępne źródło energii dla bakterii żwacza, DekstroFat – mieszanka poprawiająca bilans energetyczny krów oraz Mykosan – preparat neutralizujący mikotoksyny w paszy. Każda sztuka otrzymuje dożwaczowe bolusy wapienne, także Kexxtone.

– To wszystko oczywiście kosztuje, jednak nasze krowy dzięki temu nie chorują – dodaje Dariusz Cisło.

Kiedy na koniec mojej wizyty w gospodarstwie zapytałam hodowców, jaki jest dolny poziom produkcji decydujący o wybrakowaniu krowy ze stada, pan Krzysztof odpowiedział, iż selekcja odbywa się na poziomie pierwiastek.

– Jeśli pierwiastka daje nam mniej niż 30 litrów dziennie, to nie warto jej utrzymywać – odpowiedział Krzysztof Cisło.

Czy inwestować w nową oborę? Hodowcy mocno się nad tym zastanawiają.

– Szczególnie po ostatnich bardzo wysokich wzrostach cen środków do produkcji mleka byłoby to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie – twierdzą hodowcy.

O hodowli braci Cisło więcej pisaliśmy w 4 numerze dwumiesięcznika Elita Dobry Hodowca.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a