Cel inflacyjny ustalony w trakcie pandemii nijak ma się do rzeczywistości. W roku 2021 miał on wynosić 2,5%. Tylko w okresie od grudnia 2020 do lutego 2021 dane były zbliżone do założonych. Od marca mamy do czynienia ze skokowym wzrostem, który w lipcu osiągnął 5%. Można również stwierdzić, że pandemia wyhamowywała już i tak znaczące podwyżki. W marcu 2020 roku wskaźnik zmiany cen i towarów konsumpcyjnych wynosił 4,6%, po czym w ciągu miesiąca zmniejszył się do 3,4%.
Czeski Bank Narodowy planował inflację w roku 2021 na poziomie 2%. Tymczasem rok do roku wyniesie ona prawdopodobnie 4,9%, a średnia roczna 4,3%. Jak na razie najwyższe wzrosty w Unii Europejskiej notowane są w Rumunii. W minionym miesiącu odnotowano tam przyrost najwyższy od 10 lat. Wynosił on 6,3%. Podobna sytuacja ma miejsce w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Nie jesteśmy tu wyjątkiem. Jest również bardzo prawdopodobne, że razem z Węgrami z końcem roku osiągniemy poziom zbliżony do wymienionej Rumunii. W najlepszej sytuacji spośród państw unijnych są jej najstarsi członkowie. Przykładowo, inflacja we Francji wynosiła 2,1%, a we Włoszech 2,6%. Wyjątek stanowią tu Niemcy, gdzie osiągnęła ona 4,1%. Co więcej, drożyzna zaczyna ogarniać coraz większą ilość państw na świecie. Ostatnie wskaźniki dotyczące Federacji Rosyjskiej wskazują na 7,4%. W Stanach Zjednoczonych osiągają 5,3%, w Kanadzie 4,1%. Rekordzistą jest Brazylia, gdzie wstępny szacunek wrześniowej inflacji rok do roku wynoszą 10,25%. Od tej reguły odstępują dwa kraje azjatyckie. Japonia, która wykazuje deflację (zjawisko odwrotne do inflacji) oraz Chiny, gdzie oficjalny poziom inflacji wynosi 0,8%.
r e k l a m a
Co jest powodem
coraz powszechniejszej drożyzny? Co do tego nie ma wątpliwości. Są to przede wszystkim podwyżki cen żywności i energii. Pierwszy z przypadków często tłumaczony jest zaburzeniami w łańcuchach dostaw, zarówno samej żywności, jak i środków niezbędnych do jej produkcji. Trudno się nie zgodzić z tym twierdzeniem. Jeszcze przed pandemią państwa Unii Europejskiej negocjowały kilka umów o wolnym (bezcłowym) handlu. Głównymi z nich była ta z Nową Zelandią oraz umowa z Mercosur, czyli organizacją stowarzyszającą państwa Ameryki Południowej. Emocje wokół nich nieco opadły, a coraz częściej zamiast dyskusji o liberalnej wymianie handlowej mówi się o "protekcjonizmie państwowym" i skracaniu łańcucha dostaw.
Sam wzrost cen żywności wiąże się przede wszystkim z podwyżkami cen energii i paliw. Na świecie zaczyna brakować, a w wielu krajach już brakuje gazu. Pociąga to za sobą większe zapotrzebowanie na ropę, której ceny osiągnęły poziom najwyższy od siedmiu lat. Sytuacja jest dramatyczna w skutkach szczególnie w branżach o niskiej rentowności. Do takich należy sektor rolno-spożywczy, w tym produkcja i przetwórstwo mleka. Wzrost cen paliw kopalnych, jak węgiel czy gaz pośrednio przekłada się na koszty produkcji. Mająca nastąpić obecnie podwyżka cen energii w przypadku wielu, głównie małych i średnich mleczarni pochłonie możliwe do osiągnięcia przez nie zyski. Ponadto nadkłada się na to podwyżka w sumie wszystkich materiałów używanych do produkcji.
Analogiczna sytuacja dotyczy gospodarstw rolnych. Przyrost cen w przypadku wielu środków produkcji rolnej wynosi nawet kilkadziesiąt procent. Jak się okazuje, wzrost cen energii i paliw ma ogromny wpływ na sytuację w rolnictwie. I nie chodzi tylko o comiesięczne opłaty za "prąd". Doskonałym przykładem jest sytuacja na rynku nawozów. Ze względu na podwyżki cen gazu oraz jego niedobór na rynku, koszt ich wytworzenia wzrósł nawet czterokrotnie.
Natomiast cena,
jaką płacą rolnicy bywa kilkukrotnie wyższa. Za przykład może posłużyć mocznik, który w ciągu kilku tygodni zdrożał pięciokrotnie. Należy powiedzieć, że sytuacja na rynku nawozów staje się problemem globalnym. Państwa przodujące w ich produkcji wprowadzają ograniczenia w ich eksporcie. W Chinach o tego rodzaju ograniczeniach mówiono już w lipcu. W zeszłym tygodniu pojawiła się informacja, że do portów nie będą przyjmowane ładunki nawozów przeznaczone na eksport. Chiny są państwem posiadającym największy udział w ich eksporcie. Trudno sobie wyobrazić co w związku z tym będzie działo się w sektorze rolnym ich największych odbiorców. Rolnictwo Indii czy Wietnamu jest uzależnione od chińskich dostaw.
Ruchy chińskiej partii podyktowane są stabilizacją cen na rynku wewnętrznym, jak i koniecznością pokrycia w pierwszej kolejności potrzeb rynku wewnętrznego. Tam również wystąpił znaczący wzrost ich cen spowodowany sytuacją na rynku paliw kopalnych. W przeciwieństwie do Europy na Dalekim Wschodzie problemem są ceny węgla. Jego ceny zwariowały po wstrzymaniu dostaw z Australii. W tym też upatruje się przyczyn zawirowań na globalnym rynku energii i paliw. Szczęśliwie w zeszłym tygodniu chińskie składy pozwoliły na rozładowanie zalegających w portach ładunków. Embargo na australijski węgiel jednak nadal obowiązuje. Podobne do chińskich działań wykazuje Federacja Rosyjska. Jako pierwsze pokrywane ma być wewnętrzne zapotrzebowanie.
r e k l a m a
Na rynek nawozów
niebagatelny wpływ mają również wrześniowe wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. Z początkiem miesiąca huragan IDA spustoszył stan Luizjana. To właśnie w nim znajdują się jedne z największych fabryk nawozów w Ameryce. Odpowiada on również za znaczącą część logistyki w przypadku nawozów azotowych i potasowych. Statki z nimi najzwyczajniej nie wypłynęły z portów.
Pandemia koronawirusa i to czego po niej doświadczamy pokazało wiele paradoksów gospodarki rolnej. Ceny żywności na półkach rosną, a rolnicy mają coraz mniej w portfelu!