śląskie
Zaangażowanie leśników w proces szacowania szkód łowieckich miało dać prostą ścieżkę odwołania, gdyby rolnicy nie zgadzali się z ustaleniami myśliwych. Wcześniejsze rozporządzenie z 8 marca 2010 r. dawało możliwość składania skargi jedynie do sądu. W praktyce rolnicy bardzo rzadko się na to decydowali. Zniechęcało ich długie postępowanie, podczas którego musieli udowodnić, że ponieśli większe straty, niż początkowo ustalili myśliwi. Dla wielu kół wypłata niskich odszkodowań stała się ważnym elementem prowadzenia działalności, która tak naprawdę niewiele miała wspólnego z należytą gospodarką łowiecką. Rolnicy niezwykle rzadko kierowali do sądów swoje sprawy, a myśliwi mogli bez konsekwencji korzystać z efektów pracy rolników. Na łamach „Tygodnika” kilkukrotnie opisywaliśmy problemy Czytelników, którzy skarżyli koła łowieckie w sądzie, gdzie zapadały dla nich korzystne wyroki. Przypadki takie nie zdarzały się często.
W 2018 i 2019 roku zmieniły się przepisy dotyczące szacowania szkód. Zostały wprowadzone zmiany w Prawie łowieckim oraz wydano nowe rozporządzenie Ministra Środowiska w sprawie szczegółowych warunków szacowania szkód w uprawach i płodach rolnych.
Nowe prawo przewiduje, że jeśli rolnik nie zgadza się z wielkością oszacowanych przez koło strat, może złożyć odwołanie do miejscowego nadleśniczego. Ten musi dokonać niezwłocznie oględzin lub szacowania ostatecznego, jednak nie później niż 7 dni od otrzymania odwołania. W oględzinach lub szacowaniu mają prawo brać udział członkowie zespołu, który tworzony jest z przedstawiciela ODR, dzierżawcy obwodu łowieckiego (myśliwy), oraz właściciel lub posiadacz gruntu, na którym wystąpiła szkoda. Nadleśniczy dokonuje szacowania ostatecznego na podstawie oględzin. Może w nich wziąć udział przedstawiciel izby rolniczej na pisemny wniosek.
Nadleśniczy ustala wysokość odszkodowania, w drodze decyzji, biorąc pod uwagę ustalenia zawarte w protokołach. Na wydanie decyzji ma on 14 dni od dnia otrzymania protokołów. Wypłata odszkodowania następuje ze środków koła w terminie 30 dni od momentu doręczenia decyzji. Rolnik lub koło, które nie zgadza się z ustaleniami nadleśniczego, ma trzy miesiące, aby wnieść powództwo do sądu. Ustawa precyzyjnie i kilkukrotnie wspomina o sporządzaniu protokołów, które potwierdzają czynności szacowania strat na wszystkich etapach. Są to dokumenty, które w całym procesie mają, jak się okazuje, znaczenie strategiczne.
Agata Noga-Kubica wspólnie z mężem Janem we wsi Wieprz (gmina Radziechowy Wieprz) w powiecie żywieckim prowadzą gospodarstwo, w którym produkcja roślinna odbywa się na 11 ha. W górzystym terenie utrzymywane są owce oraz kozy.
– Dzikich zwierząt jest tak dużo, że nasze uprawy niszczone są niemal całkowicie. Koła zupełnie ignorują obowiązujące procedury. Co z tego, że zgłaszamy szkody łowieckie? Możemy to zrobić pisemnie lub elektronicznie. Nie ma jednak podanego oficjalnego konta mailowego – mówi Agata Noga-Kubica.
Rolniczka postanowiła na początku 2021 roku pozwać do sądu koła łowieckie, które według niej nie przestrzegają obowiązujących przepisów. W pozwie przeciw dwóm kołom z powiatu żywieckiego domagała się zasądzenia od pozwanych kwoty niemal 21 tys. zł za straty. Sąd 29 kwietnia odrzucił złożony przeciwko kołom pozew. Nie została bowiem przeprowadzona procedura przewidziana w ustawie Prawo łowieckie. Nakazuje ona szacowanie szkód przez zespół, który tworzą przedstawiciele koła i ODR, oraz właściciela działki. Konieczne jest sporządzenie protokołu z takiej czynności, która określa wielkość strat.
– Koła nie zrealizowały procedury przewidzianej w ustawie. Nie sporządziły protokołów z szacowania. Zignorowały fakt powstania szkód – mówi Agata Noga-Kubica.
Doświadczenia rolniczki pokazują, że znowelizowane w 2018 roku przepisy Prawa łowieckiego, zamiast chronić rolników, wprowadziły mechanizm, dzięki którym koła znalazły furtkę umożliwiającą uchylanie się od szacowania i wypłaty odszkodowania za szkody wyrządzane przez dziką zwierzynę.
Z uzasadnienia wynika, że sąd wezwał naszą Czytelniczkę do dostarczenia ostatecznej decyzji o wielkości szkód wydanej przez miejscowego nadleśniczego. Nie mogła jednak tego zrobić, ponieważ koła łowieckie „nie podjęły się jeszcze szacowania tych szkód”. Sąd stwierdził, że przed nowelizacją Prawa łowieckiego można było od razu pozywać koła, a realizacja procedury szacowania nie była wymagana. Obecnie trzeba przedstawić ostateczną decyzję sporządzoną przez nadleśniczego, aby można było koło pozwać.
„Sąd Najwyższy podjął uchwałę, według której niewykonanie przez dzierżawcę albo zarządcę obwodu łowieckiego obowiązków wynikających z art. 46–46c ustawy z 13 października 1995 r. – Prawo łowieckie i niesporządzenie protokołu szacowania szkód łowieckich nie zamyka drogi sądowej w sprawie o naprawienie szkody łowieckiej, ale dopiero po wydaniu decyzji przewidzianej w art. 46e ust. 1 ustawy (sygn. akt: III CZP 48/20, uchwała z 6 lipca 2021 r.). Innymi słowy uchybienia w zakresie odmowy sporządzenia protokołu przez koło łowieckie, ewentualne późniejsze decyzje stwierdzające niedopuszczalność odwołania z uwagi na odstąpienie przez koła od szacowania szkód i od sporządzenia protokołu, którego sporządzenie jest warunkiem złożenia odwołania, powodują, że w drodze wyjątku otwiera się dla powódki droga sądowa, ale dopiero po wydaniu decyzji nadleśniczego, która stanowi niezbędny warunek, aby w terminie trzech miesięcy od daty wydania decyzji wystąpić do sądu. Zatem nawet przy niekompletności postępowania administracyjnego stanowiącego etap przedsądowy otwiera się termin do wniesienia odwołania do Nadleśniczego Państwowego Gospodarstwa Leśnego od protokołu z oględzin koła łowieckiego, nawet jeśli go nie sporządzono, ale dopiero ta ostatnia decyzja otwiera dalszą drogę sądową. W niniejszej sprawie powódka nie czekała na wydanie rzeczonej decyzji, a wystąpiła wprost do sądu” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu w Żywcu.
Wynika z niego, że można pozwać koło – pod warunkiem posiadania decyzji nadleśniczego. Kłopot jednak w tym, że bez przeprowadzenia szacowania szkód wstępnych Lasy Państwowe nie chcą podejmować szacowania w ramach procedury odwoławczej.
Tomasz Ślęzak