Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nawożenie szyte na miarę

Data publikacji 26.10.2021r.

Racjonale nawożenie NPK, czyli używanie nawozów mineralnych tylko w takich dawkach, jakie w specyficznych warunkach danego gospodarstwa są niezbędne to, wydawałoby się, oczywistość. Wciąż jednak nie dla wszystkich. Może galopujące ceny nawozów mineralnych będą tym argumentem, który przekona niezdecydowanych?

lubelskie

Na początku października odwiedziłem gospodarstwo prowadzone przez Michała Sawickiego, zlokalizowane w Józefinie w pow. chełmskim. To plantator, który na ok. 210 ha prowadzi uprawy metodą bezorkową (pasową). Współprowadzi też firmę zajmującą się projektowaniem i wytwarzaniem maszyn dedykowanych bezorkowym systemom uprawy gleby.

r e k l a m a

Nawożenie
poprzedzone analizą potrzeb

W tym gospodarstwie formułowanie strategii nawożenia jest zawsze poprzedzone analizą wyników badań zasobności gleby. Weźmy pszenicę ozimą. W celu osiągnięcia optymalnego jej rozkrzewienia jesienią, należy wcześniej zadbać o zapewnienie jej dostępności fosforu i potasu na odpowiednim poziomie. Co nie znaczy, że należy stosować z automatu standardowe czy maksymalne dawki. Dla przykładu: jeśli z wyników analiz zasobności gleby wynika, że zasobność przyswajalnych form tych dwóch makroelementów sytuuje się w środkowych granicach średniej zasobności, to przedsiewną aplikację PK można zmniejszyć o ok. 20–25%, a nawet o ok. 50%, gdy wyniki analiz wskazują na zawartość P i K w górnych granicach średniej zasobności tych składników, zbliżając się do wysokiej zasobności.

Plantator z Józefina decydując o właściwym w przypadku jego upraw nawożeniu bierze też pod uwagę szereg innych czynników. To m.in. cechy danych odmian roślin, czy warunki wegetacji w bieżącym sezonie. – Na tej podstawie decyduję, czy do dokarmiania dolistnego pszenic mikroelementami włączyć potas i fosfor. Dokarmianie dolistne odbywa się zawsze w miarę potrzeb, po ewentualnym stwierdzeniu niedoborów będących zwykle spowodowanych przebiegiem pogody. Nie prowadzimy tego nawożenia wszędzie, z automatu i na siłę – mówi Michał Sawicki.

Istotne są też fizyczne właściwości gleby. Ich zróżnicowanie w ramach jednego gospodarstwa wymusza odpowiedniego podejścia do nawożenia. Co prawda zdecydowana większość uprawianych przez Michała Sawickiego gruntów to ciężkie rędziny na podłożu kredowym, ale są i piaski (w sumie przeważają gleby klas IVa i IVb).

Każde stanowisko
ma swoje wymagania

– Na stanowiskach lekkich, przewiewnych, gdzie kompleks sorpcyjny jest słaby, tam strategia nawożenia musi być zupełnie inna niż w przypadku gleb cięższych – mówi Michał Sawicki. – Trzymajmy się dalej przykładu pszenicy ozimej. Na piaskach nie przekraczam wiosną w sumie 140–150 kg N w czystym składniku na 1 ha. Podawanie większych dawek jest nieskuteczne, bo zwiększa koszt, a nie przekłada się na większy plon i satysfakcjonujący wynik finansowy. Staram się natomiast, żeby azot był podany na tych stanowiskach w trzech terminach.

A jak można ograniczać nawożenie azotowe? W gospodarstwie w sezonie 2020/2021 po raz pierwszy pojawiła się soja. Być może w przyszłości zastąpi buraki cukrowe. A na razie spełnia pozytywną rolę rozluźniając profil glebowy i dostarczając azot roślinom następczym wiążąc go z atmosfery w bakteriach brodawkowych (nawet ponad 100 kg/ha).

Inny przykład? Na stanowisku po jęczmieniu wraz z rzepakiem Michał Sawicki wysiał rośliny towarzyszące: koniczynę, kozieradkę i soczewicę. To rośliny bobowate podobnie jak soja wiążące azot z atmosfery, dzięki czemu możliwe jest obniżenie nawożenia azotowego. A kozieradka dodatkowo odstrasza szkodniki.

Równie ważne jak racjonalne nawożenie jest w opinii naszego rozmówcy właściwe dbanie o glebę, prowadzone na różnych poziomach. Na jej właściwą strukturę niebagatelny wpływ ma bezplużna technologia prowadzenia upraw. Swoje dokładają bytujące w tak uprawianej glebie dżdżownice.

– Proszę spojrzeć – Michał Sawicki demonstruje długi, palowy korzeń wysianego w tym roku rzepaku. – Nie ma zagęszczeń poziomych, zakrzywień, nie ma więc mowy o podeszwie płużnej. Fosfor i potas został podany w głębszą warstwę profilu glebowego po to, żeby mobilizować roślinę do rozwoju systemu korzeniowego w głąb. Dzięki temu lepiej przezimuje, a w przypadku suszy, skorzysta w wilgoci zmagazynowanej głębiej.

Z kolei erozji wietrznej zapobiegają pozostawiane na stanowiskach resztki pożniwne.

Na niektórych stanowiskach, tam gdzie jest to niezbędne, stosowane są też od kilku lat preparaty poprawiające parametry gleby. – Te wszystkie działania wzajemnie się uzupełniają i stanowią pewną syntezę. Dbamy na wszelkie możliwe sposoby o strukturę gleby, jej jakość, o jej walory fizyczne i o życie biologiczne. Uważam, że idziemy w dobrym kierunku i te zmiany są korzystne.

W zakresie stosowania i doboru wspomnianych preparatów gospodarstwo Michała Sawickiego współpracuje z Thorus Agro. Twórca tej firmy Paweł Saba, od lat przekonuje rolników do ograniczenia nawożenia mineralnego do niezbędnego minimum. Proponuje technologie sprzyjające wykorzystaniu zasobów znajdujących się w glebie i pomagające w jej regeneracji.

r e k l a m a

Terapia gleby

– Mamy paradoksalną sytuację. Osiągnięcia w genetyce skutkujące wzrostem potencjału plonotwórczego roślin oraz agrotechnika przez ostatnie lata bardzo poszły do przodu. Tyle, że nie widać efektów w plonowaniu – mówi Michał Sawicki. – W ostatnich latach obserwujemy nawet zniżki plonów – dodaje Paweł Saba.

Jego zdaniem, odpowiedź na pytanie o przyczynę tej sytuacji jest prosta. Jest nią bardzo intensywna produkcja roślinna. – Mam na myśli używanie ciężkiego sprzętu rujnującego fizyczne właściwości gleby, przenawożenie (np. nadmiar potasu skutkuje suszą fizjologiczną i zablokowaniem magnezu) oraz nadmierne stosowanie środków chemicznych. Do tego dochodzi deficyt materii organicznej w glebach w Polsce i ich nadmierne zakwaszenie.

Paweł Saba przekonuje, że wymienione czynniki prowadzą do degradacji gleby. – To zjawisko chorobowe, którego symptomami są: niedobory powietrza (zaburzone stosunki powietrzno-wodne), brak struktury gruzełkowatej, podatność na ugniecenia, znikoma aktywność biologiczna, deficyt fauny glebowej, nieprawidłowe przemiany (procesy gnilne) substancji organicznej – wylicza.

Nasz rozmówca proponuje system działań naprawczych. Punkt wyjścia to diagnoza stanu gleby: jej kondycji, parametrów fizykochemicznych i biologicznych. Na tej podstawie określa się potrzeby gleby i konkretne działania. – Najprostsze zabiegi regenerujące to odkwaszenie gleby, zostawienie słomy na polu oraz zabieg głęboszowania (napowietrzenie gleby) albo, jak robi to pan Michał, uprawa bezorkowa – stwierdza nasz rozmówca.

Co jeszcze? Możemy glebie dostarczyć „lekarstwa”, np.: w postaci nawozów bazaltowych, które ograniczają straty nawozowe, zwłaszcza azotu, poprawiają przyswajalność zasobów gleby, udostępniają roślinom uwstecznione i zablokowane formy pierwiastków, których laboratoria w swoich analizach „nie widzą”.

– Nawozy bazaltowe stabilizują pH, odtoksyczniają glebę z substancji chemicznych i metali ciężkich. Kumulują wodę w glebie (wysoka sorpcyjność), uodparniają rośliny na patogeny. Nawozy bazaltowe zagęszczają glebę lekką, luzują glebę ciężką, sprzyjają powstawaniu gruzełków i próchnicy – mówi Paweł Saba. – Innym, pomocnym nawozem jest azotowy nawóz organiczny, który wprowadza do gleby węgiel organiczny i wolno uwalniający się azot. Stymuluje życie biologiczne, jego działanie w glebie jest bardzo podobne do nawozu bazaltowego.

Leczniczym zabiegiem jest też stosowanie kwasów humusowych. – Świetnie działają we współpracy z nawozami opisanymi powyżej na zasadzie synergii, przyśpieszając proces regeneracji gleby – podsumowuje Paweł Saba.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a