Jednym z ważniejszych w ostatnim czasie tematów są rosnące ceny mleka przerzutowego. Niejednokrotnie przekraczają one barierę 2 zł, co miało miejsce w ubiegłym tygodniu. Odnosząc tę wartość do rynkowych cen skupu w Polsce, mamy podstawy do zdumienia, bowiem jego ceny wciąż pozostają na poziomie ok. 1,50 zł netto za litr.
Produkcja mleka w Polsce, pomimo niższej niż w latach ubiegłych dynamiki, nadal utrzymuje się w trendzie wzrostowym. Teoretycznie ceny mleka przerzutowego powinny być odzwierciedleniem ceny rynkowej surowca w naszym kraju. W praktyce jednak odnoszą się do sytuacji obejmującej szersze grono państw, w szczególności tej u naszych najbliższych sąsiadów. W niektórych z nich mleka do przerobu jest coraz mniej.
Wzrost cen skupu sprzyja natomiast zaostrzającej się rywalizacji o surowiec. W znacznym stopniu wynika to z tego, że skup mleka rośnie wolniej niż moce produkcyjne w wielu krajowych i to nie tylko, przetwórniach.
Ogółem, w krajach Unii Europejskiej, do przemysłu dostarcza się rocznie ponad 140 milionów litrów mleka. Za 70% tych dostaw odpowiadają liderzy, tj. Niemcy, Francja, Polska, Holandia, Włochy oraz Hiszpania. Właśnie w przypadku Niemiec i Francji odnotowano istotny, bo 3–4-procentowy spadek produkcji w ostatnich 3 miesiącach. W Polsce z kolei produkcja wciąż rośnie, co przy podobnych warunkach produkcji do niemieckich z jednej strony budzi zdziwienie, z drugiej wywiera presję na podwyżki cen mleka przerzutowego, a w późniejszym czasie również na ceny w skupie.
Należy zadać sobie pytanie, dlaczego produkcja mleka w Polsce wciąż rośnie, a tam spada? Przyczyn należy szukać zarówno w czynnikach powszechnie znanych, jak deficyt ludzi do pracy, jak i tych często pomijanych. Zwróciłbym uwagę na rosnące koszty produkcji, ale też na potężne zobowiązania polskiego sektora rolnego wobec banków.
Galopujące koszty produkcji, w synergii z zobowiązaniami, prowadzą więc do decyzji o zwiększeniu dostaw w celu utrzymania tej samej kwoty rozporządzalnej. Zobowiązania w stosunku do banków, ale również Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa sprawiają, że producent nie ma wyjścia.
W przestrzeni publicznej, gospodarce, w tym rolnej, mamy powszechny deficyt konstruktywnych rozwiązań, a powszechną krytykę, która nawet na krótką metę, poza podniesieniem temperatury dyskursu publicznego, niczego dobrego nie wnosi.
Warto się jednak skupić na proponowanych rozwiązaniach, w tym na postawieniu wyraźnego akcentu na silną reprezentację branży, przede wszystkim w rozmowach z handlem detalicznym.
Modele te są już znane i z dużym sukcesem działają w Niemczech, gdzie ceny artykułów mleczarskich podlegają negocjacjom, w których uczestniczą nie tylko mleczarnie i sieci handlowe, lecz także organizacje reprezentujące interesy rolników.
Ustalenia te odbywają się cyklicznie, zwykle dwa razy w roku, a do wspólnego stołu siadają trzy wymienione wcześniej strony. W ich trakcie mleczarnie i producenci artykułów mleczarskich przedstawiają swoje propozycje cenowe. Na ich podstawie zawierane są umowy, które w zależności od sytuacji rynkowej podpisywane są na okres od czterech tygodni do dwunastu miesięcy. System ten pomaga nie tylko ustabilizować relacje handlowe, ale również uniknąć znaczących wahań sezonowych oraz tych nieregularnych, jak np. pandemia Covid 19, czy embargo rosyjskie.
Potrzebujemy więc rozwiązań zwiększających stabilność cen, ale i zwiększenia bezpieczeństwa rolników, którzy nie mogą sobie pozwolić na to, żeby ich odbiorca znalazł się w stanie upadłości.
Jarosław Malczewski