Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Koszty zjedzą rolników,potrzebna szybka reakcja

Data publikacji 02.11.2021r.

Podwyżki to ostatnio bardzo modne słowo. Drożeją nie tylko zboża, rzepak, paliwa, ale także środki do produkcji. Opierając się na kalkulacjach produkcji wykonanych na początku października, postaramy się prześledzić różne scenariusze rozwoju cen, by odpowiedzieć na pytanie, dokąd to może doprowadzić.

Biorąc pod uwagę koszty ogólne, czyli koszty bezpośrednio związane z produkcją oraz koszty pośrednie, nakłady poniesione na hektar uprawy pszenicy ozimej pochłonęły prawie 6300 zł, rzepaku – ponad 6500 zł, kukurydzy na ziarno po wysuszeniu ponad 7800 zł. Są to wyliczenia, które wykonała Wielkopolska Izba Rolnicza w oparciu o notowania cen płodów i środków do produkcji rolnej w regionie na początku października. Do kosztów bezpośrednich zaliczono koszty zakupu materiału siewnego, nawożenia, ochrony roślin, zabiegów agrotechnicznych, usług oraz podatku gruntowego. Przyjęto, że rolnik ubezpiecza uprawę oraz opłaca OC rolników. Z kolei do kosztów pośrednich zaliczono koszty ogólnogospodarcze, w tym amortyzację oraz m.in. składkę na ubezpieczenie społeczne rolników, obowiązkowe ubezpieczenia, koszt zużytej energii elektrycznej oraz koszty pracy ludzkiej. Wszystkie koszty pośrednie odniesiono do gospodarstwa rolnego o przeciętnym obszarze w województwie wielkopolskim. Amortyzacja została wyliczona według rzeczywistych cen urządzeń i stopy amortyzacji uwzględniającej realny okres wykorzystania maszyn w indywidualnym gospodarstwie rolnym.

Pszenicę i kukurydzę ratują dopłaty

Zakładając, że pszenica plonowała na poziomie 6 t/ha, a ziarno sprzedano za około 1100 zł brutto, przychód ze sprzedaży ziarna na hektar wyniósł 6600 zł brutto. Gdyby odnieść tę wielkość do poniesionych kosztów, z hektara zostałoby rolnikowi jedynie 300 zł. Gdyby nie przychód ze sprzedaży słomy oraz dopłata do materiału siewnego oraz dopłaty bezpośrednie (podstawowa, za zazielenienie oraz dodatkowa), tak by pozostało. Jednakże po ich uwzględnieniu kwota, jaką ma do dyspozycji rolnik, wzrosła do około 1800 zł/ha.

W przypadku rzepaku i plonu na poziomie 3,5 t oraz ceny za czarne nasiona na poziomie około 3 tys. ­ zł, przychód ze sprzedaży wynosi 10,5 tys. zł brutto, co oznacza, iż w kieszeni rolnika zostałoby po odjęciu kosztów ogólnych 4 tys.  zł/ha. Po uwzględnieniu dopłat bezpośrednich wynik finansowy z uprawy hektara rzepaku wzrósł do około 5000 tys. zł.

Kukurydza na ziarno, która plonowała na poziomie 8 t/ha, przyniosła dochód ze sprzedaży ziarna w wysokości około 8 tys. zł. Po dodaniu dopłat bezpośrednich wzrósł on, co prawda, do około 9 tys. zł, ale po odjęciu kosztów całkowitych produkcji ziarna spadł do 1200 zł/ha.

Z tego porównania wynika jedno­znacznie, iż najbardziej dochodową rośliną jest rzepak, ponadto ma on obecnie największy margines opłacalności. Co więcej, gdyby nie dopłaty bezpośrednie, pomimo wysokich cen skupu, zarówno pszenica, jak i kukurydza nie dałyby więcej z hektara niż zaledwie kilkaset złotych! Jak to się ma do dochodu z hektara przeliczeniowego, który publikuje GUS? On, co prawda, zawsze dotyczy przeszłości, ale ma wpływ na przyszłe świadczenia. Warto zaznaczyć, iż za 2020 rok wynosi on 3819 zł/ ha na rok.

To nawożenie decyduje o kosztach

Zarówno w pszenicy ozimej, jak i rzepaku oraz kukurydzy na ziarno największą pozycję w kosztach zajmuje nawożenie. Najdroższe, według wyliczeń WIR, jest ono jednak w kukurydzy na ziarno, głównie ze względu na wyższe potrzeby nawozowe w porównaniu z pszenicą czy rzepakiem. Co to oznacza dla rolników?

Jeśli ceny kukurydzy w przyszłym roku utrzymają się na tym samym poziomie lub spadną, a nawozy i energia będą dalej drożeć, kukurydza ucierpi na tym najbardziej. Przy założeniu, że koszty nawożenia na hektar wynoszą około 2800 zł, a suszenie około 1400 zł (przy plonie na poziomie 8 t/ha), te dwie pozycje kosztów stanowią 67% kosztów bezpośrednich ponoszonych na kukurydzę ziarnową. Wystarczy, że wzrosną one o 5%, a cena skupu pozostanie na poziomie 1 tys. zł/ha i z uprawy kukurydzy nie zostanie rolnikowi nic poza dopłatą bezpośrednią. Należy zaznaczyć, iż wraz z ros­nącymi cenami energii drożeją też środki ochrony roślin, co dodatkowo wpływa na niekorzyść kukurydzy, której ochrona jest, co prawda, tańsza niż rzepaku, ale droższa niż pszenicy.

Trudno powiedzieć, ile kukurydzy zostanie w magazynach rolników do przyszłego roku, aczkolwiek ze względu na wysokie koszty suszenia ziarno, które nie spełnia parametrów wilgotnościowych, zostanie na pewno sprzedane. Ceny kontraktów terminowych na kukurydzę na giełdzie Matif w Paryżu nie wskazują na to, by ziarno to w przyszłym roku wiosną staniało. Jednocześnie ze względu na wysokie potrzeby nawożenia w scenariuszu, w którym nawozy będą nadal bardzo drogie, można założyć, iż rolnicy ograniczą jej zasiewy w przyszłym roku albo znacznie ograniczą poziom nawożenia.

W przeciwieństwie do kukurydzy notowania pszenicy na Matifie mogą sugerować, iż ziarno to może w przyszłym roku nieznaczne tanieć. Nie byłby to dobry scenariusz dla jej producentów, tym bardziej że, jak wskazują wyliczenia WIR, margines pomiędzy przychodem uzyskiwanym ze sprzedaży tego ziarna a kosztami produkcji sięga zaledwie 300 zł/ha. Koszty nawożenia pszenicy to 45% kosztów bezpośrednich ponoszonych na jej uprawę. Wystarczy, że koszty nawożenia pszenicy wzrosną o 20%, co przy obecnym pędzie cen nawozów nie jest wykluczone, a opłacalność produkcji spadnie do zera. Rolnikowi zostanie jedynie dopłata bezpośrednia do ziemi, na której ją uprawiał, dopłata do materiału siewnego oraz ewentualnie pieniądze ze sprzedaży słomy.

Patrząc na rozwój cen rzepaku, wydawać by się mogło, że jego ceny będą szybować bez końca, notowania kontraktów długoterminowych na giełdzie Matif wskazują jednak, że ten pęd wyhamuje. W przypadku tej uprawy margines między przychodem ze sprzedaży nasion a kosztami produkcji jest obecnie bardzo duży. Koszty nawożenia stanowią tutaj jednak ponad 50% wszystkich kosztów bezpośrednich. Ponadto trzeba mieć też na uwadze, iż ochrona rzepaku jest bardzo droga. W sytuacji więc, gdy ceny nawozów wraz ze środkami ochrony roślin będą drożeć, potencjalne zyski z uprawy rzepaku się zredukują.

Nie ma czasu, trzeba działać

Analizując opłacalność produkcji, musimy mieć też na względzie rosnące ceny oleju napędowego, które spowodują wzrost kosztów usług oraz zabiegów agrotechnicznych. Bez wątpienia duży wpływ na to będą miały decyzje OPEC, czyli Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową, i jej sojuszników, którą kieruje Rosja. Co prawda, od przyszłego roku rolnicy będą mogli liczyć na wyższy zwrot akcyzy zawartej w cenie oleju napędowego wykorzystywanego do produkcji rolniczej, ale w sytuacji gdy jego cena będzie wyższa niż 6 zł/l, nic to dla rolnika nie zmieni.

Przedstawione powyżej analizy mają na cele przede wszystkim naświetlenie problemu, w każdym bowiem gospodarstwie koszty produkcji, a tym samym wynik finansowy osiągany z uprawy, jest inny. Warto zauważyć, iż w analizach opieramy się na cenach z początku października, kalkulacje nie odnoszą się więc do opłacalności zebranych już płodów, których produkcja odbywała się w zgoła innych realiach cenowych.

Mając na względzie, jak duży chaos panuje dzisiaj na rynkach, w tym rynkach rolnych, trudno jednoznacznie określić, jak będą rozwijać się ceny. Jedno jest jednak pewne – jeśli rządzący nie uruchomią instrumentów wsparcia dla rolników z tytułu rosnących kosztów produkcji, w tym głównie nawozów, przyszły rok może być dla polskich rolników i pozostałych konsumentów bardzo trudny.

Coraz więcej mówi się o zbudowaniu realnego programu rozwoju produkcji roślin strączkowych w Polsce, który mógłby rozwiązać po części problem importu białka paszowego, a z drugiej strony wpłynąć na ograniczenie nawożenia mineralnego. Choć to słuszna droga, nie rozwiąże bieżącego problemu, podobnie jak nie zrobi tego zastępowanie nawożenia mineralnego naturalnym. O ile są perspektywy rozwoju produkcji roślin białkowych – jeśli nie dla przemysłu paszowego, to pod kątem żywności opartej na produktach roślinnych – o tyle przy obecnie prowadzonej polityce w stosunku do produkcji zwierzęcej trudno liczyć na zwiększenie produkcji nawozów naturalnych.

Magdalena Szymańska

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a