pomorskie
– Granicą jest koryto rzeki Nogat. Po drugiej zachodniej stronie działa koło łowieckie. Jest także leśniczy, ale on zajmuje się tylko typowymi obowiązkami związanymi z pielęgnacją terenów leśnych. Myśliwi zaś realizują wszelkie przewidziane prawem łowieckim czynności związane z ochroną populacji zwierzyny. Po naszej stronie Nogatu zwykłych myśliwych nie ma. To jest obwód, na którym działa OHZ. Prowadzi go zaś formalnie Nadleśnictwo Kwidzyn – mówi Sławomir Ciborowski, którego gospodarstwo położone jest w miejscowości Biała Góra w gminie Sztum.
Działanie OHZ sankcjonuje prawo łowieckie, które precyzuje cele ich funkcjonowania. Oprócz polowania mają zajmować się: prowadzeniem wzorcowego zagospodarowania łowisk, wdrażaniem nowych osiągnięć z zakresu łowiectwa, badań naukowych, odtwarzaniem populacji zanikających gatunków zwierząt dziko żyjących, hodowlą rodzimych gatunków zwierząt łownych w celu zasiedlania łowisk, hodowlą zwierząt łownych szczególnie pożytecznych w biocenozach leśnych, prowadzeniem szkoleń z zakresu łowiectwa.
Założenia te wydają się być słuszne a dzięki ośrodkom przyroda ma być pielęgnowana. Tyle w teorii, ponieważ OHZ działają na najcenniejszych pod względem zasobności w dziką przyrodę terenach. Są bogate w szlachetne gatunki zwierząt łownych. Występują na nich okazy samców, które dają możliwość pozyskania cennych trofeów łowieckich najczęściej poroży, ale też oręży dzika, czyli dolnych i górnych kłów odyńca.
OHZ-y to w praktyce komercyjne przedsiębiorstwa zajmujące się sprzedażą odstrzałów. Myśliwi polujący w ośrodkach muszą także płacić za trofea pozyskanych zwierząt. Najwięcej płacą myśliwi zagraniczni nazywani w żargonie łowieckim dewizowcami. W ośrodkach zaś najczęściej obowiązują dwa różne cenniki usług. Dla myśliwych krajowych i zagranicznych.
PZŁ posiada w swojej jurysdykcji 36 obwodów łowieckich, których powierzchnia przekracza 250 000 ha. Funkcjonują one w ramach 18 Ośrodków Hodowli Zwierzyny (OHZ) ulokowanych na terenie całej Polski. Jak się okazuje, jest to niewiele a działalność Związku na tle Lasów Państwowych wydaje się być działaniem bardziej hobbystycznym i rekreacyjnym.
”Gospodarowaniem zwierzyną łowną, zgodnie z zasadami ekologii oraz racjonalnej gospodarki leśnej, rolnej i rybackiej, zajmują się leśnicy oraz myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim oraz leśnicy. Oprócz myśliwych o zwierzęta leśne dbają także leśnicy. Na ich terenach znajduje się 207 obwodów łowieckich, które stanowią 141 Ośrodki Hodowli Zwierzyny (OHZ). Zajmują one powierzchnię ponad 1,8 mln ha” – czytamy na stronie Lasów Państwowych.
Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku podlega pięć OHZ, które zarządzane są przez nadleśnictwa: Elbląg, Gdańsk, Lubichowo, Wejherowo i Kwidzyn. To ostatnie dysponuje Ośrodkiem Wydry, który zarządza obwodem łowieckim o łącznej powierzchni 14 tys. ha, z czego tylko ponad połowa to obszary leśne. OHZ Wydry siedzibę ma kilka kilometrów od gospodarstwa naszego Czytelnika.
– Z kołami łowieckimi na terenie naszego województwa nie ma większych kłopotów. Rolnicy coraz rzadziej zgłaszają problemy ze szkodami. Jeśli obydwie strony uznają się za równe sobie to uważam, że można osiągnąć porozumienie. Chodzi o to, aby chronić uprawy rolne i przy okazji prowadzić zwykłą gospodarkę łowiecką. Sam szacuję szkody i wiem, że jest to sprawa delikatna, ale przy odpowiednim nastawieniu można zadbać o interes zarówno rolnika, jak i myśliwego – mówi Wiesław Burzyński, prezes Pomorskiej Izby Rolniczej i jednocześnie praktykujący myśliwy.
O przedstawienie problemu naszego Czytelnika zostaliśmy poproszeni przez Józefa Warunka, przewodniczącego Pomorskiego Związku Hodowców Bydła Mlecznego.
Sławomir Ciborowski w tym roku pod uprawę kukurydzy przeznaczył 8,5 ha. Dziki wchodziły na plantacje w czasie całego sezonu wielokrotnie. Kiedy w sierpniu rośliny zostały uszkodzone na znacznym areale ten fakt został zgłoszony do OHZ Wydry. Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem ministra środowiska w sprawie szczegółowych warunków szacowania szkód w uprawach i płodach rolnych, rolnik może w terminie trzech dni od momentu stwierdzenia szkód złożyć wniosek o ich szacowanie. Musi to zrobić „w postaci papierowej albo elektronicznej”.
– Informacje o szkodach wysłała moja żona. Mail wysłała na adres wskazany na stronie OHZ. Niestety, szkoda miała miejsce w sierpniu i nikt z leśników nie przyjechał, aby wykonać oględziny – mówi Sławomir Ciborowski.
Prawo łowieckie przewiduje, że szacowanie szkody składa się z oględzin oraz szacowania ostatecznego. Wyraźnie też określa termin przeprowadzania oględzin. Mają one być dokonywane „niezwłocznie, nie później niż w terminie 7 dni od dnia otrzymania wniosku”. Przepisy dają też możliwość jednoetapowego szacowania w przypadkach, kiedy szkoda powstała bezpośrednio przed sprzątnięciem upraw.
– W sierpniu nic się nie wydarzyło. Leśnicy nie przyjechali oszacować stanu mojej kukurydzy. Szkody potem tylko się powiększały. Sam musiałem wykonać działania zabezpieczające plantacje. Na potrzebne urządzenia wydałem ponad 1 tys. zł. Nocami pilnowałem kukurydzy i miałem wrażenie, że powodowało to irytację przedstawicieli OHZ. W pobliżu bowiem odbywały się polowania chyba nawet dewizowe – wspomina Sławomir Ciborowski.
Prawo łowieckie przewiduje, że „Szacowania ostatecznego dokonuje się najpóźniej w dzień sprzętu, przed dokonaniem sprzętu uszkodzonej uprawy (…) w terminie 7 dni od dnia otrzymania wniosku”.
Przepisy już nie są tak precyzyjne i nie określają formy, w jakiej wniosek o szacowanie ostateczne może zostać złożony. Postać papierowa albo elektroniczna odnosi się w rozporządzeniu ministra środowiska tylko do pierwszego wniosku składanego do 3 dni od momentu stwierdzenia szkody.
W prawie łowieckim zdumiewa fakt, że myśliwi mają 7 dni na szacowanie ostateczne. W ustawie nie została uwzględniona specyfika pracy, jaka jest wykonywana w nowoczesnym rolnictwie. Maszyny są coraz droższe. Te do zbioru płodów są wydajne, lecz rolników nie stać na zakup i utrzymanie wszystkich rodzajów urządzeń rolniczych. Kombajny do zbóż i sieczkarnie mogą kosztować ponad 1 mln zł. 60-hektarowe gospodarstwo nie musi takich posiadać, ponieważ tańsze i bardziej racjonalne jest korzystanie ze specjalistycznych firm usługowych.
– Do sąsiedniej miejscowości przyjechała sieczkarnia. Po kolei były koszone pola rolników. Ustaliłem, że maszyna ma pracy na 1–2 dni. Potem jedzie w inne miejsce i w naszą okolicę już nie wróci. Wszystko zostało wykoszone, pozostała tylko moja kukurydza. W czwartek 23 września napisaliśmy maila o szacowanie ostateczne. Odpowiedziano nam, że leśnicy pojawią się u nas o godz. 12 we wtorek 28 września. Tylko, że na sobotę była umówiona sieczkarnia. Potem odjeżdżała w inne miejsce 100 km od nas – mówi Ciborowski.
Rolnik dzwonił do OHZ i prosił o to, aby termin przyśpieszyć już na sobotę a szacowanie przeprowadzić tuż przed wjazdem sieczkarni. Dla leśników nie powinno stanowić to problemu. Siedziba Ośrodka znajduje się kilka km od gospodarstwa naszego Czytelnika. Wystąpiła nagła sytuacja i prosił o odrobinę dobrej woli. Jak się okazuje, szacowanie tuż przed wjazdem sieczkarni z pominięciem 7-dniowego terminu to nie jest sytuacja nadzwyczajna.
– Moje grunty nie podlegają pod OHZ. Na szczęście są zwyczajni myśliwi. Nagle pojawiła się sieczkarnia i musiałem ciąć od razu. Szkoda była zgłoszona, poprosiłem myśliwych o przyjazd i nie było problemu. Oszacowali i można było wjeżdżać sieczkarnią – informuje Wojciech Wichert z miejscowości Piekło.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przedstawiciel OHZ mógłby przyjechać i oszacować wcześniej, jednak tak zwany przykaz z góry jest taki, aby rolnikom odszkodowania płacić jak najmniejsze. Zalecenie jest takie, aby wykorzystywać wszelkie dostępne do tego metody. Szkoda powstała w plantacji kukurydzy. Dzikie zwierzęta uszkodziły całe łodygi. Przy odrobinie dobrej woli można było oszacować straty nawet po zbiorze. Wystarczyło policzyć niezebrane rośliny oraz kolby. Szacowania po zbiorze dokonuje wiele kół łowieckich. Rolnik o pomoc poprosił biegłego sądowego. Ten wyliczył, że kukurydza została w 100% zniszczona na areale 2 ha. Hodowca zmuszony będzie do zakupu paszy na rynku. O przyczyny takiego sposobu szacowania szkód chcieliśmy zapytać OHZ Wydry. Leśniczy, za nie odpowiedzialny nie chciał z nami rozmawiać.
– Proszę zwrócić się do Nadleśnictwa Kwidzyn, które wyjaśni wszelkie procedury obowiązujące przy szacowaniu szkód pana Ciborowskiego – usłyszeliśmy od leśniczego Dariusza Kryskiewicza z Leśnictwa Łowieckiego Wydry.
Pytania wysłaliśmy więc do rzeczniczki Nadleśnictwa Kwidzyn. Odpowiedzi, kiedy je otrzymamy przedstawimy na łamach TPR.