Z punktu widzenia producentów mleka podwyżki cen są niezbędne, by utrzymać choćby minimalną rentowność prowadzonych przez nich gospodarstw rolnych.
Jak jednak podkreślają sami producenci, proponowane przez podmioty skupujące podwyżki nie idą w parze z rosnącymi kosztami zakupu środków produkcji.
Pozostaje zatem zadać pytanie: jak sprostać wymaganiom producentów i kogo stać na podwyższanie cen?
Obecna cena mleka przerzutowego, która w ubiegłym tygodniu przekroczyła 2,10 zł netto za litr skłania do zadania pytania, kogo stać na tak drogie mleko i jaki produkt daje tak wysokie spieniężenie?
Eksporterzy mają obecnie z całą pewnością dobrą sytuację, bo zarówno notowania z rynku światowego, jak i prognozy nowozelandzkich banków na przyszły kwartał, wyraźnie to potwierdzają.
Ostatnia korekta tych prognoz potwierdza rosnącą koniunkturę na produkty eksportowe.
Według ekspertów Banku Westpac, średnia cena w sezonie 2021/2022 osiągnie pułap 5,10 euro za kilogram suchej masy mlecznej. W kategoriach bezwzględnych oznacza to pobicie rekordu Fonterry z okresu 2013–2014 r., który wynosił wówczas 5,04 euro. Odnosząc tę wartość do postępujących procesów inflacyjnych i utraty wartości pieniądza w czasie nie oznacza to jednak realnego wzrostu, a jedynie wzrost bezwzględny.
W zdecydowanie trudniejszej sytuacji znajdują się mleczarnie, które operują na rynku lokalnym, będącym pod coraz większą dominacją sieci handlowych.
Jak wynika z powszechnie dostępnych danych, w ubiegłym roku aż 38,5 proc. wynosił udział dyskontów, czyli takich sieci jak Biedronka, Lidl, Netto i Aldi, tj. w całości koszyka spożywczego. W porównaniu do rynku niemieckiego, gdzie cztery największe sieci zawłaszczyły ponad 85% rynku, to nadal niewiele.
Niemniej jednak presja handlu detalicznego, szczególnie na mniejsze i średnie mleczarnie, jest tak potężna, że nie pozwala ona tym podmiotom na wypłatę wyższych cen za dostarczone mleko. W wielu przypadkach bowiem naciski zorganizowanego handlu zmuszają do utrzymania cen produktów gotowych i to bez żadnej refleksji związanej z koniecznością zakupu droższego surowca produkcyjnego od rolników.
W jaki sposób można pomóc tym mleczarniom, ratując również ich właścicieli przed upadłością? W poprzednim artykule wspomniałem o budowaniu silnej organizacji branżowej wraz z rozszerzonymi kompetencjami, a dziś wskazuję, że ponownie warto wrócić do tematu konsolidacji mleczarni.
Konsolidacji jednak o innym niż dotychczas przyjętym charakterze, bo sojuszach, grupach sprzedażowych, które w zespole budowałyby większą przewagę konkurencyjną. Ponadto, osiągając w zespole większą skalę, byłyby w stanie stworzyć jedną, wspólną ofertę dla handlu. Z całą pewnością nie potrzebujemy silnie scentralizowanego, przerośniętego administracyjnie państwowego tworu, który nie będzie w żaden sposób rozliczany ze skutków swojej działań, a rzeczywistej organizacji, która finansowana będzie nie z przymusowych wpłat, a z nadwyżki, którą wypracuje ciężką, a przede wszystkim skuteczną, pracą.