Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Pełen wypas na ranczu Emilki

Data publikacji 02.11.2021r.

Po ponad rocznej przerwie ponownie odwiedziliśmy słynne Ranczo w Laszkach, prowadzone przez najbardziej popularną rolniczkę w Polsce.

podlaskie

Mowa tu oczywiście o Emilii Korolczuk, uczestniczce kultowego serialu: „Rolnicy. Podlasie” emitowanego na kanale „FokusTV”. Młoda rolniczka z wielką pasją systematycznie rozwija swoje wyjątkowe gospodarstwo oraz kanał na YouTube. Wysokie standardy dobrostanu zwierząt, całoroczny wypas inwentarza oraz mnogość utrzymywanych gatunków to elementy, które wyróżniają farmę na tle innych w Polsce.

r e k l a m a

Prawie jak na rodeo

Dopóki warunki atmosferyczne są sprzyjające oraz pastwisko zapewnia optymalną ilość zielonki, stado kóz, bydła, owiec oraz koni jest wypasane na pobliskiej kilkuhektarowej działce.

– Jeżeli aura pozwoli, będą wypuszczane jeszcze przez 2–3 miesiące, ale może być tak, że więcej już nie przyjdą, zwłaszcza gdy warunki będą niesprzyjające. Teraz na pastwisku jest już bardzo mało trawy, dlatego planuję wychodzić z inwentarzem na oddalone nieużytki oraz w okolice lasów, tam zwierzęta się najedzą – mówi Emilia Korolczuk.

Praca na roli nie należy do łatwych. Czasami na ranczu występują problemy chociażby z przerwanym pastuchem, kozy najszybciej zlokalizują słaby punkt w ogrodzeniu. Zagonienie zwierząt, które opuściły pastwisko z powrotem do zagrody nie jest prostym zadaniem, dlatego czasami jest tu prawie jak na rodeo.

– Wszystko się tutaj zdarza. Jak nie konie, to krowy, jak nie krowy to kozy, gdyż wszystkie zwierzęta chodzą razem na pastwisku
– dodaje Emilia Korolczuk.

Pogodzenie macierzyństwa z prowadzeniem gospodarstwa nie jest łatwe, jednakże rolniczka świetnie sobie daje radę. Wszystko dzięki zgranej pomocy rodziny zwłaszcza babci Heli oraz mamy Joli, która często przyjeżdża i pomaga opiekować się córką. Zwłaszcza że obowiązków w gospodarstwie nigdy nie brakuje.

Różnorodność gatunków

W trakcie naszej wizyty Emilia Korolczuk z wielką pasją opowiadała o swoim bogatym inwentarzu. W gospodarstwie utrzymywane są m.in. kaczki biegusy, gęsi, pawie, perliczki, kury ozdobne m.in. rasy araucana, które znoszą jajka o niebieskim zabarwieniu. Dodatkowo utrzymywane są kozy, owce, konie oraz bydło rasy hereford, łotewskiej niebieskiej oraz cieliczka rasy jersey.

– Kozły o tej porze roku mają charakterystyczny zapach, gdyż u kóz w tym okresie występują rujki. Kozioł zaczyna się perfumować tzn. obsikiwać się po nogach, głowie, brodzie moczem. Mocny zapach ma za zadanie przyciągnąć samice, a w niektórych przypadkach pobudzać wystąpienie rujek – opowiada Emilia Korolczuk oprowadzając po swoim ranczu.

Każde zwierzę to oddzielna historia, jednakże z pewnością można stwierdzić, że właścicielka dokłada wszelkich starań, aby warunki dla utrzymywanych gatunków były jak najlepsze. Procentuje to na przyszłość m.in. dobrym samopoczuciem oraz lepszą kondycją zdrowotną czy motoryczną zwierząt. Szansą na zwiększenie produkcji mleka w gospodarstwie niezbędnego do produkcji serów jest m.in. cieliczka rasy jersey, która jest oczkiem w głowie właścicielki.

– Chodzi mi właśnie o mleko, gdyż kozy oddają mleko do końca listopada, najpóźniej do grudnia. Następnie w okresie zimowym chciałabym uzyskiwać mleko od krowy rasy jersey oraz łotewskiej niebieskiej, zobaczymy jak będzie w przyszłości. Jest to konieczne, gdyż zapotrzebowanie na tradycyjnie produkowane sery jest ogromne. Towar, który mam rozchodzi się czasami w pół godziny – mówi z uśmiechem Emilia Korolczuk.

r e k l a m a

Niezbędny zapas paszy na zimę

W trakcie naszej wizyty przekazaliśmy do gospodarstwa Emilii kilkaset kilogramów marchwi, która posłuży jako pasza dla zwierząt. Warzywa okazały się strzałem w dziesiątkę, gdyż kozy oraz konie chętnie pobierały je z rąk właścicielki. Ze względu na charakterystykę produkcji oraz całoroczny wypas, w gospodarstwie nie uprawia się zbóż czy kukurydzy, jako forma zapasu paszy na zimę. Wszystkie komponenty paszowe niezbędne do przetrwania okresu zimowego są przez właścicielkę kupowane.

– Nie przygotowujemy pasz na zimę, wszystko kupujemy. Rocznie jest to ok. 400 bel siana, 100 bel słomy oraz 10 ton owsa. Jest to niestety wysoki koszt, jednak na razie możliwości nie pozwalają na produkcję pasz we własnym zakresie. Największy dochód w gospodarstwie pochodzi ze sprzedaży serów kozich oraz odsadków bydła mięsnego rasy hereford – mówi właścicielka rancza. Niestety, jeszcze wielu ludzi nie jest przekonanych, że gospodarstwo rzeczywiście na co dzień funkcjonuje.

– Miałam wielu gości, którzy przyjeżdżają z Polski i zadają pytanie. A te kozy są tutaj naprawdę na co dzień? One nie są wypożyczone? Odpowiadam, oczywiście, że tak. Także, ludzie troszkę nawet nie dowierzają – opowiada Emilia Korolczuk. W tym roku w gospodarstwie produkowane były głównie sery świeże podpuszczkowe z różnymi przyprawami, gdyż takie szybko schodziły. Równocześnie ww. sery produkuje się najszybciej. – Wszystkie produkty są świeże, mleko pochodzi z porannego udoju, a sery produkowane są na bieżąco, nic nie stoi na pułkach. Cały towar praktycznie schodzi na bieżąco – mówi rolniczka oprowadzając po pastwisku.

Emilia Korolczuk próbowała wypasu kwaterowego, jednak nie zdał on egzaminu, gdyż spora ilość zwierząt oraz ograniczona wielkość pobliskiego pastwiska na wprowadzenie takiego systemu nie pozwala. – Gdy zwierzęta są wypasane na jednej kwaterze przez cały rok, ruń łąkowa stopniowo ubożeje i nie ma zróżnicowania i problemów żywieniowych ze zwierzętami. Problemy pojawiły się również z biegunkami u zwierząt, gdyż jest za dużo wysokiej trawy na raz – podsumowała młoda rolniczka.

Sposób na najeźdźców

Od czasu przybycia na świat córki Laury, Emilia Korolczuk wyznaczyła godziny odwiedzin na ranczu, jednak co warto podkreślić, wyłącznie po uprzednim umówieniu się telefonicznym.

– Ludzie są naprawdę bezmyślni, potrafią otworzyć sobie sami zamkniętą bramę, pominąć pięć psów i wejść wprost do domu o każdej porze dnia. Ludzie zaskakują mnie cały czas. Pewnego razu przyjechała do nas bliska rodzina na tzw. odwiedki. Równocześnie pod bramą zatrzymał się samochód, wysiadło sporo obcych ludzi, którzy przyjechali bez zapowiedzi zwiedzić ranczo. Wyjaśniłam im, że dzisiaj nie przyjmujemy. Byli bardzo zdziwieni gdyż moja rodzina chodziła po gospodarstwie, a oni nie mogli. Jednak często to do ludzi nie dociera – mówi młoda rolniczka. Apelujemy o rozsądek i obowiązkowe wcześniejsze umówienie wizyty na Ranczu w Laszkach. Każdy z nas chce mieć chociaż odrobinę prywatności oraz czasu dla rodziny. Szerszą relację z wizyty znajdziecie niebawem na naszym kanale YouTube
„Tygodnik Poradnik Rolniczy”.

Łukasz Łuniewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a