kujawsko-pomorskie
Beata i Dariusz Kalinowscy prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła i produkcji mleka. Stado bydła liczy 35 sztuk, z czego 20 to krowy mleczne. Produkcja roślinna prowadzona jest na areale 20 ha i podporządkowana jest żywieniu bydła. Małżeństwo kilka miesięcy temu straciło jedną z najlepszych sztuk w stadzie. Gospodarstwo dostarcza mleko do OSM Sierpc.
– Za moim gospodarstwem przebiega droga. Korzystam z niej okazjonalnie. Przepędzam krowy na pastwisko, czasem jest wywożona gnojowica i obornik. Drogą zarządza gmina Chrostkowo. Poziom drogi się obniżył względem poboczy i sąsiedzi poprosili o naprawę. Dla nich jest to ważny szlak komunikacyjny i uważam, że naprawa i podwyższenie poziomu było jak najbardziej uzasadnione – mówi Dariusz Kalinowski.
Zastrzeżenia hodowcy wzbudził jednak materiał, jaki został użyty do naprawy drogi. 26 lipca został wysypany na nią gruz.
– Następnego dnia zadzwoniłem do gminy. Gdyby to był rozdrobniony gruz budowlany, nie byłoby problemu. Jednak zawierał on metalowe druty, pozostałości plastiku, styropian, różne zanieczyszczenia. Zgłosiłem to urzędnikom. Moja żona pozbierała sporo prętów – opowiada Dariusz Kalinowski.
Hodowca obawiał się, że taki materiał może spowodować realne niebezpieczeństwo dla użytkowników drogi. Pręty mogły okazać się groźne dla poruszających się pojazdów. Chodziło nie tylko o samo-
chody, ale także i maszyny rolnicze. Szybko się okazało, że stan drogi i zastosowany do jej naprawy materiał może zagrażać nie tylko ludziom i maszynom, ale także zwierzętom. W Janiszewie 6 sierpnia spadł intensywny deszcz. Zalał posesje oraz drogi. Woda płynęła terenami utwardzonymi i spływała w niżej położone rejony. Przy okazji niosła różne nieczystości.
Woda ze śmieciami
– Mam pastwisko położone przy drodze, na której leżał gruz. Woda spływała z drogi na moje pastwisko, przenosząc śmieci. Znalazły się one na trawie i były dostępne dla krów. Deszcz spadł w piątek, a już w sobotę musiałem wezwać lekarza weterynarii. Krowa przestała jeść, otrzymała leki rozkurczowe, zrobiono lewatywę. Lekarz pobrał też krew. Badanie zostało wykonane przed podaniem leków – mówi Kalinowski.
Badanie krwi wykazało poziom wapnia, magnezu, fosforu, białka całkowitego i chlorków poniżej norm. Lekarz weterynarii rozpoznał niedrożność jelit. Leki podał dwukrotnie. Najpierw 7 sierpnia zwierzę otrzymało środek zwalczający powikłania spowodowane przez hipomagnezemię oraz preparat zmniejszający przepuszczalność naczyń krwionośnych i zwiększający krzepliwość krwi, a także glukozę. Następnego dnia krowa otrzymała m.in.środek leczący zaburzenia elektrolitowe.
– Lekarz w niedzielę powiedział, że jeśli po tych lekach stan krowy nie poprawi się do poniedziałku, będzie się nadawała jedynie do skierowania ją na ubój z konieczności. Jej agonia trwała kilka dni. Musiałem podjąć decyzję o jej sprzedaży i poddaniu ubojowi. Było to zwierzę leżące i uznane za chore. Otrzymałem tylko tysiąc złotych, a przecież wartość krowy w pełnej laktacji jest wielokrotnie wyższa – mówi Dariusz Kalinowski.
Jak dowiedział sie hodowca, krowa miała paść podczas transportu do rzeźni. Była pół roku po wycieleniu i w trzeciej laktacji. Należała do zwierząt produkujących najwięcej mleka w stadzie. Dziennie dawała około 30 l mleka.
– Szacuję, że moje zwierzęta produkują około 8 tys. l. Przez to, co zostało wysypane na drogę, poniosłem poważne straty. Moja rodzina utrzymuje się wyłącznie z produkcji mleka – mówi rolnik.
Postanowił domagać się odszkodowania od zarządcy drogi, a więc urzędu gminy. Padnięcie krowy zgłosił 10 sierpnia, jednak na pismo nie nadeszła żadna odpowiedź. Pan Dariusz o pomoc zwrócił się do działu prawnego „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, gdzie dowiedział się, że aby ubiegać się o odszkodowanie, najlepiej będzie wysłać do gminy przedsądowe wezwanie do zapłaty. Poinformował w nim, że zmuszony był skierować krowę do uboju z konieczności, a powstała szkoda oraz koszty leczenia to 5,5 tys. zł. Wezwał więc do zapłaty odszkodowania.
Przedsądowo skutecznie
Wezwanie okazało się znacznie skuteczniejsze niż wcześniejsze pismo. Tym razem gmina udzieliła odpowiedzi.
„Prosimy o przedstawienie dowodów (np. dokumentacji) świadczących o przyczynie powstania szkody wyrządzonej na zwierzęciu (…). Złożone pismo (…) wraz z książeczką leczenia zwierzęcia oraz badaniami krwi nie świadczą jednoznacznie o okolicznościach zdarzenia i przedmiocie, który spowodował rozstrój zdrowia. Świadczą jedynie o zdarzeniu końcowym. (...)” – czytamy w piśmie podpisanym przez Rafała Wiśniewskiego, sekretarza gminy Chrostkowo.
O to, czy faktycznie na drogi był wyrzucany gruz budowlany zawierający zanieczyszczenia, zapytaliśmy Mariusza Lorenza, wójta Chrostkowa. Jak nas zapewnił, „utwardzanie działki odbyło się wyłącznie za pomocą materiałów budowlanych i gruzem, który przed przyjęciem był weryfikowany. (...) Prace były nadzorowane przez pracowników urzędu, a odbiór zweryfikowano. (...) Nie zgłaszano do dnia dzisiejszego żadnych uwag na temat drogi lub ewentualnych odpadów na niej poza korespondencją od właściciela zwierzęcia. Nie stwierdzono również, żeby doszło do zmycia nawierzchni na sąsiednie działki. (...) Jest to wąski odcinek drogi, więc wszelkie ubytki byłyby natychmiast zauważalne, a poruszanie się po drodze utrudnione. Mieszkańcy na bieżąco i aktywnie zgłaszają do urzędu wszelkie wady pasa drogowego, które utrudniają przejazd (szczególnie w okresie żniw, kiedy to zdarzenie miało mieć miejsce). Co istotne – o tym, iż element który zjadło zwierzę miał dostać się na pastwisko w wyniku ulewy dowiedzieliśmy się dopiero od Państwa. Do tej pory właściciel zwierzęcia twierdził, że zwierzę połknęło je z drogi, nie wspominano nam o zmyciu części drogi ani w korespondencji z nim, ani w zapytaniu innego tygodnika.
Pragniemy wskazać, że pismem z dnia 8 października właściciel krowy zażądał kwoty za szkodę – konieczność skierowania krowy na ubój. Przekazał do urzędu także pismo weterynarza o tym, że u zwierzęcia doszło do niedrożności jelit i po leczeniu skierowano na ubój oraz pismo z badaniem krwi. Weterynarz nie stwierdził, że mogło się do tego przyczynić połknięcie jakiegoś przedmiotu z drogi. W dokumentacji weterynarza nie wskazano bowiem, czym było ciało obce ani gdzie i kiedy je połknęła krowa. Weterynarz nie wyjął tego przedmiotu – właściciel skierował zwierzę na ubój. Nie przedstawiono nam żadnych innych dowodów – ani dotyczących drogi ani, dotyczących przedmiotu powodującego niedrożność. Nie wiadomo też co się stało z tym dowodem – ciałem obcym – po uboju. (...)
W celu pełnego i polubownego wyjaśnienia sprawy zwrócono się pismem do właściciela zwierzęcia o dodatkowe dowody i informacje o zdarzeniu. Jeśli bowiem rzeczywiście doszło do jakiegoś zdarzenia z udziałem mienia gminy, musimy dokładnie ustalić ewentualną odpowiedzialność i prawidłowo ją udokumentować, aby mieć podstawy do wypłaty publicznych pieniędzy. Czym innym jest bowiem oczywisty obowiązek zapłaty odszkodowania w przypadku szkody wywołanej przez mienie gminy, a czy innym potwierdzenie tego zdarzenia dowodami. Wyraźnie wskazaliśmy w piśmie do właściciela, że potrzebujemy informacji i dowodów – aby wypłacić odszkodowanie konieczne jest zarówno udowodnienie winy, jak i ustalenie wysokości kwoty odszkodowania. Potrzebowaliśmy dowodów na to, że ˃tępo-kończyste ciało obce˂, o którym wspominał weterynarz, było rzeczywiście prętem, a tym bardziej prętem z tej, konkretnej drogi z której – według twierdzeń właściciela – krowa miała zjeść elementy. (...) Pismo z prośbą o dodatkowe informacje doręczono właścicielowi zwierzęcia 20 października. Niestety, do dnia dzisiejszego nic nie wpłynęło, poza Pańskim zapytaniem oraz podobnym zapytaniem z innego tygodnika”.
Podjęte działania naszego Czytelnika przyniosły jednak doraźny skutek. Droga w Janiszewie została poprawiona. Utwardzono ją raz jeszcze. Tomasz Ślęzak