dolnośląskie
Choć na razie myślistwo nie feminizuje się jeszcze tak bardzo, jak inne dziedziny życia społecznego, to i tam jest widoczny wpływ płci pięknej.
W rzeczywistości był on ogromny już od wieków, bowiem Diana w mitologii rzymskiej to patronka, opiekunka łowców, ale też dzikiej zwierzyny. Na obrazach, rycinach czy freskach artyści wyposażyli ją w łuk i kołczan. Często występuje też z łanią i ma półksiężyc na głowie. Według wielu podań to również patronka lasów, gór, roślinności i płodności.
A jako patronka dzikich zwierząt domagała się od myśliwych ofiar, którzy polowali na jej podopiecznych.
Aparat – też broń
Dziś jej pamięć pielęgnują, i to w praktyce, panie, najczęściej ze wsi, ponieważ to właśnie one mają największy i najbliższy kontakt z przyrodą na wsi i pobliskich lasach.
– Rzeczywiście jestem dianą i mogę polować jak każdy inny myśliwy. Mam wszystkie uprawnienia, przeszłam wszystkie szkolenia, kursy, egzaminy – mówi Katarzyna Bącal, diana z Koła Myśliwskiego „Łoś” w Jaworze na Dolnym Śląsku. – Bardzo lubię kontakt z naturą i ciągnie mnie do lasu, do zwierząt. Zupełnie inaczej patrzy się na faunę i florę z myśliwskiej ambony, bo wtedy można zobaczyć, jak pięknie, majestatycznie po lesie poruszają się choćby jelenie. Wtedy wyciągam i używam innej broni, czyli aparatu fotograficznego.
Swoją strzelbę nosi więc raczej od parady. Do grona myśliwych przystąpiła właśnie z takich powodów, choć przyznaje, że w jej przypadku to również tradycja rodzinna. Jej tata i brat są myśliwymi od wielu lat.
– Najpierw były długie spacery, poznawanie lasu, zwyczajów zwierząt, ich zachowań – opowiada Katarzyna.
Stopniowo nauczyli ją nie tylko, jak strzelać do zwierząt w lesie, czyli kiedy, do jakich i w jaki sposób można, ale także opiekować się nimi.
– Myśliwy jest gospodarzem lasu, jego opiekunem i pomaga zwierzętom w zimie, kiedy mogą cierpieć głód – podkreśla pani Katarzyna.
Nie tylko strzelanie
Wskazuje na wiele innych elementów myślistwa. Jego zupełnie inne, bardzo interesujące składowe to: tradycja, obyczaj, spotkania, konkursy czy muzyka w lesie, np. trąbki służące do dawania znaków na początku polowania czy końcu albo podczas pokotu, kiedy oddaje się cześć upolowanej zwierzynie. To także spotkania po polowaniach myśliwych, które rządzą się swoimi prawami i obyczajami oraz kulinariami myśliwskimi. A kolejny to ubiór, czyli mundury, nakrycia głowy. I to, czego nikt nie zauważa, czyli ciężka codzienna praca.
– Myśliwi mają nie tylko strzelby, ale także ciężko spracowane ręce, choćby gdy dokarmiają zwierzynę w zimie – podkreśla Katarzyna.
Ale, ale… diana z Dolnego Śląska to nie tylko myśliwa. To również międzynarodowa ekspertka, naukowczyni myślistwa, gdyż może się pochwalić pracą magisterską pod tytułem „Łowiectwo – problematyka tradycji łowiectwa i języka łowieckiego z uwzględnieniem różnic i podobieństw w Niemczech, Austrii, Holandii, Luksemburgu i Polsce”, którą niedawno obroniła na Uniwersytecie Wrocławskim w Instytucie Filologii Germańskiej.
Dodaje, że jest coraz więcej niepokojących ataków na myśliwych ze strony tzw. ekologów. Tego rodzaju incydenty zdarzają się podczas święta Hubertusa, gdy kładą się na pokocie obok ustrzelonych zwierząt.
Księżne też polowały
Do grona dian przystępuje coraz więcej pań. Ostatnio ciężko nad tym pracuje Dominika Rzeźwicka ze Skorzynic na Dolnym Śląsku.
– Kocham las i zwierzęta, ale na pewno będzie miło upolować coś na obiad, bo moja rodzina lubi dziczyznę – mówi Dominika.
Ona także podkreśla, że lubi naturę i las, a myślistwo dla niej to nie tylko polowanie, ale przede wszystkim opieka nad zwierzętami zimą, gdy dba się o dobrostan zwierzyny i całą infrastrukturę w lesie, na przykład ambony dla myśliwych czy paśniki dla zwierząt.
Trafiła do myślistwa dzięki tacie i mężowi. I chyba miała trochę łatwiej niż inni, ponieważ myśliwi z wieloletnim doświadczeniem zabierali ją na spacery, obchody terenu koła. To między innymi dzięki nim pokochała naturę i kontakt z nią. A przy okazji poznała tradycje myślistwa.
– Księżne, królowe także polowały, to nic nadzwyczajnego, ale rzeczywiście nie jest to obecnie zbyt popularne. Choć nie jest to jakaś nowość. Powszechnie ludzie o tym nie wiedzą i nie interesują się, a przecież w kulturze łowieckiej kobiety ciągle się przewijały, chociaż było ich mało, mniej niż mężczyzn – zaznacza Dominika. – Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że są słabsze i bardziej wrażliwe niż mężczyźni. To jednak uśmiercanie, a potem choćby patroszenie zwierząt. To nie wszystko, bo prowadzimy wspólnie z myśliwymi szkolenia, pogadanki dla dzieci i młodzieży na ten temat. Najmłodsi chcą poznawać las, jego tajemnice oraz obyczaje zwierząt i są bardzo chętni do pomocy.
Aby jednak mogły to robić, muszą mieć w sobie dużo samozaparcia, ponieważ staż i szkolenia, kursy dla nowych myśliwych są bardzo trudne i trwają przynajmniej dwa lata. W tym czasie nie tylko trzeba z myśliwymi zajmować się lasem, ale przyswoić sobie specjalistyczną terminologię. A dopiero na końcu przystępuje się do szkoleń z bronią, strzelań na strzelnicy i przechodzi specjalne badania.
– Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Kiedy już ktoś zostaje myśliwym, nie może sobie iść zwyczajnie do lasu z bronią, żeby upolować coś na obiad, ale podlega precyzyjnym zasadom. Musi przestrzegać choćby planu łowieckiego, który wyznacza łowczy z konkretnym nadleśnictwem i każdy myśliwy wie, że może upolować, ale konkretną zwierzynę, na przykład dzika, sarnę czy dwa lisy, czyli w określonej liczbie, w określonym rejonie i w określonym wieku – opowiada Dominika Rzeźwicka.
Artur Kowalczyk