– Jeszcze 3 lata temu nasze produkty sprzedawaliśmy naprawdę po dobrych cenach. Wysyłaliśmy ekologiczne zboże do Niemiec po stawkach o 200 zł wyższych na tonie niż płacono za zboże z uprawy konwencjonalnej. Dzisiaj te ceny są takie same. Przypuszczam, że rynek niemiecki nasycił się zbożem BIO albo zmniejszono tam zwierzęcą produkcję ekologiczną, albo pojawili się tańsi dostawcy z Litwy. Obecnie jak największą ilość zbóż staram się spaść własnymi kurami. Jednak ceny jajek ekologicznych też są słabe. Całą produkcję jajek dostarczamy do pakowalni po cenie 55–56 groszy za sztukę, a jeszcze kilka lat temu było to 65 groszy. Można sprzedawać jajka drożej, ale w detalu, gdzie trzeba mocno postawić na marketing. Dobrze byłoby też mieć jakiś punkt sprzedaży w dużym mieście np. Warszawie, bo mieszkańcy wsi nie zapłacą więcej za produkt z certyfikatem ekologicznym. Najbardziej motywujące dla rolnictwa ekologicznego są dopłaty i zawrotne ceny nawozów mineralnych. W ciągu roku otrzymujemy ponad 60 tys. zł dopłat, z czego połowę stanowią dopłaty ekologiczne. Jednak pamiętajmy, że te dopłaty w dużym stopniu rekompensują słabsze plony, wszak zboża nawet we wzorcowo prowadzonym gospodarstwie ekologicznym, w którym tak jak u mnie przeważają gleby lekkie, plonują zaledwie na poziomie 1–2 ton – podkreślił Dariusz Abramowski.
Problemy ze sprzedażą produktów BIO po odpowiednio wyższych cenach w stosunku do konwencjonalnych płodów rolnych, to zdaniem Dariusza Abramowskiego nie jedyna przyczyna małej popularności produkcji ekologicznej wśród nie tylko polskich rolników. – Rolnicy boją się wejść w ekologię ze względu na niższe plony oraz że inni rolnicy będą się z nich śmiali, bo mają chwasty na polu. Może teraz, gdy ceny nawozów są takie wysokie, to więcej rolników zdecyduje się na produkcję ekologiczną. Inny problem, jaki widzę dotyczy wszystkich średnich gospodarstw, to duża niepewność co do ich przyszłości, dlatego też młodzi nie chcą ich przejmować. Dziś z gospodarstwa liczącego 30 ha trudno utrzymać rodzinę, a będzie jeszcze gorzej. Zatem lepiej jest prowadzić nawet mniejsze gospodarstwo i dodatkowo podjąć pracę poza rolnictwem – stwierdził rolnik.
Dariusz Abramowski pierwszy raz atest gospodarstwa ekologicznego uzyskał w roku 2009 i jest on ponawiany co 5 lat. W zasiewach przeważają owies i żyto najbardziej dostosowane do uprawy ekologicznej, ale jest również nieduży areał pszenicy i jęczmienia, w celu wzbogacenia diety kur niosek.
– Białko w dawce żywieniowej naszych kur pochodzi głównie z łubinu oraz 5-procentowego dopuszczalnego dodatku pasz z zakupu, jakimi są drożdże paszowe. W gospodarstwie ekologicznym wręcz niemożliwe jest przygotowanie mieszanki treściwej, która zawierałaby 18% białka, a takie są standardy gospodarstw konwencjonalnych. Przy naszych ograniczeniach dobrze jest jeśli pasza zawiera 15–16 % białka. Dlatego utrzymujemy kury rasy lohman, które są nieduże, a pobierają stosunkowo dużo paszy, zatem w ten sposób nadrabiają niższą koncentrację składników w dawce pokarmowej. Jest to rasa o dobrej nieśności, dająca jajka w rozmiarze M, jakie preferuje większość odbiorców – powiedział Dariusz Abramowski.