Przez pierwsze pięć miesięcy 2021 roku stwierdzono jedynie dwa ogniska afrykańskiego pomoru świń. Wraz z nadejściem lata ich liczba zaczęła gwałtownie wzrastać, a najwięcej wystąpiło we wrześniu, bo aż 37. Nieco mniej było w sierpniu (33 ogniska) i w lipcu (29 ognisk). Wraz z nadejściem jesieni sytuacja zaczęła się uspokajać – w październiku stwierdzono ASF w 9 stadach. Zdecydowanie najwięcej ognisk, bo aż 55, było w województwie podkarpackim – znajdowało się w nich 3,7 tys. świń, następnie 18 ognisk w województwie warmińsko-mazurskim i 12 w województwie dolnośląskim. Jednak najwięcej świń w ogniskach choroby znajdowało się w województwach: lubuskim (ponad 16 tys. świń), w warmińsko-mazurskim (prawie 7,3 tys. świń) i wielkopolskim (5,6 tys. zwierząt).
W dużych gospodarstwach pierwsze zwierzęta, które zachorują i padną z powodu ASF, mogą pozostać niezauważone, dlatego musi być prowadzony odpowiedni system nadzoru zachorowań i upadków. W przypadku wybuchu ogniska choroby należy w odpowiednim czasie przeprowadzić dochodzenie epidemiologiczne w celu zidentyfikowania możliwego źródła wprowadzenia wirusa i oszacowania czasu, od kiedy ASF był obecny w gospodarstwie.
Dotychczasowe doświadczenia pokazały, że zwłaszcza we wczesnych etapach wybuchu choroby umiarkowana transmisja wirusa ASF między świniami powoduje powolne rozprzestrzenianie się zakażeń w gospodarstwie, które jest związane głównie ze stosunkowo niską zaraźliwością wirusa. W niesprzyjających okolicznościach czas, od kiedy ASF jest obecny w gospodarstwie, może trwać kilka tygodni, podczas których pozostaje niezauważony i rozprzestrzenia się na inne chlewnie. Bardzo ważne jest jak najszybsze wykrycie zakażenia u świń, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa i zminimalizować straty w sektorze trzody chlewnej oraz zmniejszyć koszty związane ze zwalczaniem choroby. To jednak nie wystarczy, aby pomóc rolnikom przetrwać trwający od dłuższego czasu kryzys na rynku trzody chlewnej. Z miesiąca na miesiąc maleje eksport wieprzowiny z Unii Europejskiej do Chin, którego wielkość w lipcu i sierpniu była dużo poniżej poziomów z 2020 roku, co doprowadziło do bardzo niskich cen tuczników.
Polska hodowla zniknie
Grzegorz Majchrzak, prezes Wielkopolskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej, sam jest producentem świń i boryka się z obecnymi problemami. Jego zdaniem, jeżeli rząd nie dostrzeże wagi problemu, jakim jest afrykański pomór świń, to sytuacja będzie się pogłębiać i straci na tym cała gospodarka.
– Sytuacja na rynku jest dramatyczna, coraz więcej rolników decyduje się na likwidację stad, gdyż produkcja jest już od dłuższego czasu nieopłacalna. Ceny w skupach utrzymują się na bardzo niskim poziomie i nie zapewniają żadnego pokrycia kosztów produkcji. Wielu polskich hodowców każdego dnia stoi przed dylematem, czy produkować dalej, czy zamknąć rodzinne, przekazywane z pokolenia na pokolenie gospodarstwa – mówił Grzegorz Majchrzak podczas debaty w Osiecznej zorganizowanej przez Wielkopolską Izbę Rolniczą.
Zgodnie z prognozami dramatyczna sytuacja na rynku trzody będzie się utrzymywać co najmniej do lutego, marca przyszłego roku. Niestety do tego czasu wiele gospodarstw zajmujących się hodowlą i chowem świń może się nie utrzymać. Zwłaszcza jeśli będzie dominował tucz nakładczy, to krajowa hodowla zarodowa w ogóle przestanie istnieć, ponieważ nie będzie zapotrzebowania na zwierzęta remontowe.
– Zajmuję się hodowlą zarodową i mogę jednoznacznie stwierdzić, że za chwilę nie będziemy już mieli polskiej genetyki. Liczbę loch pod oceną, jaką mamy teraz w całym kraju, wynoszącą około 4,5 tys. sztuk, dawniej mieliśmy w samej tylko Wielkopolsce – wyliczał Grzegorz Majchrzak.
Nisko oprocentowane pożyczki dla producentów trzody chlewnej oferowane przez rząd są tylko przedłużeniem wegetacji gospodarstw. Przecież prędzej czy później i tak trzeba będzie spłacić zobowiązania. Jeśli ceny tuczników nie wzrosną, to przy galopujących cenach pasz nie ma szans na zarobek. Zakłady mięsne wykorzystują trudną sytuację rolników i skupują tuczniki za stawki poniżej opłacalności. Wiele ubojni w ogóle nie przyjmuje tuczników ze strefy czerwonej, co jest przedmiotem toczącej się kontroli UOKiK.
Krajowi producenci prosiąt nie mają ich gdzie sprzedać. Zdarza się, że nie są już w stanie spełnić norm dobrostanu, a tymczasem zagraniczne warchlaki wciąż wjeżdżają do Polski. Rolnicy pytali więc, czy nie lepiej byłoby wspomóc krajową produkcję i nie zostawiać producentów prosiąt samych sobie. Hodowcy oczekują, aby wszystkie instytucje działające na rzecz rolnictwa zjednoczyły się i podjęły wspólne działania mające na celu poprawę tej tragicznej sytuacji.
Praktyczne podejście
do zwalczania ASF
Podczas spotkania w Osiecznej rolnicy podkreślali, że kontrole w gospodarstwach dotyczą głównie dokumentacji, a tymczasem oni oczekują, aby Inspekcja Weterynaryjna informowała ich w prosty sposób o uchybieniach, gdyż nikomu bardziej niż im nie zależy na dostosowaniu się do zasad bezpieczeństwa. Wnioskowali o praktyczne podejście do kontroli, a mniej wymogów dotyczących papierologii.
Najbardziej jednak są rozczarowani tym, że biorą udział w licznych spotkaniach, jednak nie przynoszą one żadnych efektów, gdyż brakuje na nich osób, które mają realny wpływ na kształt aktów prawnych. Dlatego oczekują, aby w debatach uczestniczyli europarlamentarzyści i parlamentarzyści, bo tylko wówczas uda się coś zmienić. Należy działać wspólnie nie tylko na szczeblu regionalnym, ale w szczególności krajowym, a ministerstwo rolnictwa oraz Główny Inspektorat Weterynarii powinny dogłębnie analizować przesyłane do nich propozycje dotyczące zwalczania ASF opracowane przez organizacje rolnicze, gdyż obecnie jest wrażenie, że trafiają one do szuflady.
Negatywnie oceniono też prace nad utworzeniem Agencji Rozwoju Gospodarki Łowieckiej i zmianami w Prawie łowieckim, które zdaniem producentów trzody chlewnej doprowadzą do chaosu w walce z ASF, a ostatecznie zwiększą też szkody łowieckie. Domagano się również zwolnienia rolników ze zobowiązań produkcyjnych względem ARiMR w przypadku objęcia gospodarstwa korzystającego ze środków unijnych strefami ASF, co może spowodować ograniczenie lub uniemożliwienie wywiązania się z założeń programowych.
Dominika Stancelewska