Czy w dzisiejszym szaleństwie jest jakaś nadzieja na normalność? Na wschodzie mamy wariata, który chwyta się przysłowiowej brzytwy, żeby nie stracić władzy, ale czyni to bezskutecznie. Wszak podpisanie układu z Rosją w początkach listopada sprawiło, że Białoruś jest zwykłym wasalem Rosji. To Rosja będzie sprawowała kontrolę nad gospodarką, będzie też wspólna waluta i doktryna obronna. Tak. Nie będzie już żadnych wolnych wyborów na Białorusi. Co najwyżej prezydentem tego państwa za zgodą Putina zostanie jakiś polityk, który będzie strawniejszy dla światowej opinii publicznej. Zaś Aleksander będzie sobie wiódł żywot w okazałej rezydencji nad Bajkałem i rozmyślał jak doprowadził do utraty niepodległości swojego kraju. Sprowadzenie na Białoruś imigrantów – między innymi kobiet i dzieci z Iraku – żeby szturmowali płot na granicy z Polską skończy się jak Rosja przejmie Białoruś, może nawet wcześniej. A sygnał przyjdzie z Moskwy, bo prezydent Putin będzie chciał znowu pokazać światu, że jest silnym, stabilnym i przewidywalnym politykiem – w odróżnieniu od Łukaszenki. Tak na marginesie, to napływ uchodźców odbywał się na pewno za przyzwoleniem Moskwy. Jedno jest pewne: Polska, ale też i cała UE, będzie miała dłuższą granicę lądową z Rosją. Skończy się też współpraca gospodarcza z wasalem zwanym Białorusią. Bo to będzie po prostu Rosja, która ogranicza kontakty gospodarcze z naszym krajem. Owszem stare państwa UE jak np. Niemcy, Francja czy też Włochy skorzystają na procesie wasalizacji Białorusi. Wszak Niemcy z roku na rok sprzedają więcej żywności do Rosji, mimo embarga nałożonego przez Putina.
Ale i na Zachodzie mamy szaleńców, którzy uważają, że uratują planetę gdy krowy przestaną dawać mleko. Jak szaleńcy z Brukseli przekonają się do czego prowadzi ich polityka, będą musieli zarządzić odwrót, jak Napoleon spod Moskwy. Przerabialiśmy to całkiem niedawno, kiedy na naszych polach miały rosnąć surowce do produkcji biodiesla i bioetanolu. UE jak niepyszna wycofała się z tego pomysłu uznając, że przyniósł on więcej szkody niż pożytku. Na to wszystko potrzeba jednak trochę czasu i cierpliwości. Już najbliższe zbiory mogą pokazać co to znaczy spadek produkcji żywności i uzależnienie od jej importu. Takiej sytuacji nie było w Europie od czasów po II wojnie światowej. Gdy syty Zachód poczuje zapach drogiej żywności zaraz zacznie inaczej myśleć i działać. Wszak na głodnego lepiej się myśli, co zostało potwierdzone naukowo – hormon głodu wzmaga sprawność intelektualną. Najpierw niech Bruksela przypomni sobie, w jakim celu zostały wprowadzone kilkadziesiąt lat temu dopłaty bezpośrednie i inne mechanizmy wspomagające rolnictwo. Celem ojców założycieli UE było, aby przez wspomaganie rolnictwa żywność dla obywateli państw tworzących Wspólnotę była tańsza i bardziej dostępna. Pisaliśmy o tym setki razy na łamach TPR. Owe przypominki dedykujemy tym razem naszemu komisarzowi od rolnictwa – Januszowi Wojciechowskiemu.
Na razie jednak mamy „Operację granica”, która na poważnie rozpoczęła się w minionym tygodniu, nieopodal przejścia granicznego na Białoruś w Kuźnicy. Będzie to miało daleko idące konsekwencje polityczne i gospodarcze. W grę wchodzi nawet całkowite zamknięcie granicy. Rąbka tajemnicy co do przyszłości wasala, czyli Białorusi, uchylił Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, który podpowiedział, że skoro Unia Europejska pomagała utrzymywać uchodźców w Turcji, to dlaczego nie miałaby wesprzeć Białorusi. Czy możliwy jest scenariusz, że jak Bruksela zapłaci, to Łukaszenka zapakuje migrantów w samoloty i odeśle do domu? Wspomniane wydarzenia mają też pośredni wpływ na naszą rzeczywistość. Przede wszystkim „przykrywają” palące problemy. Czy dzisiaj, ktoś oprócz prasy branżowej interesuje się jeszcze cenami nawozów albo wzrostem cen zboża? Nie! Nikogo to już nie interesuje, a idą bardzo ciekawe czasy. W poprzednim komentarzu napisaliśmy, że kiedy Chińczyk kicha, to cały świat ma katar. I zaczyna się kichanie. Po tym jak chiński rząd wezwał do robienia zapasów na zimę, w tamtejszych sklepach kupujący zaczęli się szarpać o ostatni worek mąki lub cukru. To zwiastuje wzrost importu a więc i cen na świecie. W końcu Chińczycy muszą wyżywić
1,4 mld ludzi. Pamiętamy jak wzrosły ceny zbóż paszowych, gdy Pekin zakazał żywienia świń resztkami żywności. To oni rozdają również karty na rynku mleka. Gdy z powodu ASF wybili połowę swoich stad świń cena w Polsce skoczyła do 6 zł/kg żywca.
Tylko, czy jeśli Chińczycy wywindują cenę pszenicy nawet do 1700 zł/t, to zapłaci ona za nawozy kosztujące ponad 3000 zł/t? Skąd wziąć tyle gotówki? Na ile starczą zaliczki dopłat? Kupować teraz czy czekać do wiosny, kiedy nawozy może stanieją? A jeśli nie stanieją? Na takie pytania muszą odpowiedzieć dziś rolnicy. Dawno nie było tyle niepewności. Ceny nawozów zależą od sytuacji na rynku gazu, a ta zależy od tego czy Putin odkręci kurek. Europa właśnie wpadła w pułapkę, którą sama na siebie zastawiła. Rezygnując z węgla w imię walki ze zmianą klimatu skazała się na gaz ziemny, który podobno mniej zanieczyszcza, ale mają go Rosjanie. I znów powraca temat Zielonego Ładu, który ma przynieść nam ocalenie przed klimatyczną katastrofą, a zafunduje katastrofę energetyczną i żywnościową.