kujawsko-pomorskie
To największy opryskiwacz zaczepiany, jaki kiedykolwiek powstał w firmie Horsch. Po raz pierwszy pokazano go na targach Agritechnica 2019 w Hanowerze. W kolejnym roku powstała seria przedprodukcyjna, a potem maszyna trafiła do regularnej sprzedaży. Łącznie wyprodukowano już ok. 200 takich opryskiwaczy, z tego 3 trafiły do Polski. 5 listopada br. w siedzibie firmy Zip Agro w Kurzejewie niedaleko Grudziądza, odbyła się oficjalna polska premiera opryskiwacza Horsch Leeb 12 TD.
– Wszystkie opryskiwacze zostały już sprzedane. Ten – wskazuje na maszynę Tomasz Towpik, kierujący marketingiem w firmie Horsch Polska – będzie pracował w województwie zachodniopomorskim w gospodarstwie o powierzchni 3000 hektarów. Jest bardzo bogato wyposażony, bo posiada m.in. aktywne kierowanie obiema osiami, ma większy rozwadniacz wykonany ze stali nierdzewnej, a jego 36-metrowa belka polowa z dyszami rozstawionymi co 25 cm jest wyposażona w ultraprecyzyjny system poziomowania BoomControl Pro oparty na sześciu czujnikach.
r e k l a m a
Naprzemienne opróżnianie
Opryskiwacz Horsch Leeb 12 TD stanowi alternatywę nawet dla opryskiwaczy samojezdnych i choć nie ma tak wysokiego prześwitu jak maszyny z własnym silnikiem, który wynosi 85 cm, to różnicę robi potężna pojemność, którą docenią rolnicy prowadzący gospodarstwa, w których są duże odległości między polami lub w których stosuje się wysokie dawki cieczy roboczej. Mimo że sama maszyna waży netto w granicach 8–9 ton, a po napełnieniu wszystkich zbiorników jej ciężar przekracza 20 ton, to dzięki zastosowaniu osi jezdnej typu tandem z dużymi kołami o średnicy nawet 2,05 m, zminimalizowano możliwość powstawania koleiny. Rozwiązaniem, które ma przeciwdziałać tworzeniu głębokich śladów jest też dostępny na życzenie system ATP Control (Adaptive Tire Pressure) służący do automatycznej regulacji ciśnienia w oponach, który jest sterowany z terminala Isobus. Osie są hydraulicznie amortyzowane. Są też skrętne. Standardem jest układ sterowania nadążnego tylnej osi. W opcji automatycznie sterowane są cztery koła. Bezpieczeństwo w transporcie po drogach zapewnia to, że powyżej prędkości 16 km/h oś automatycznie się blokuje.
– Praca dużymi opryskiwaczami na płaskich polach nie stanowi problemów. Wyzwanie – jak mówi Paweł Miś, menedżer od opryskiwaczy w firmie Horsch Polska – pojawia się wtedy, gdy zabieg trzeba wykonać na terenach pagórkowatych. Przy maszynach z jednym dużym zbiornikiem wjazd pod górę powoduje to, że cały roztwór kumuluje się z tyłu maszyny, co skutkuje przesunięciem środka ciężkości. Zmniejsza się wtedy nacisk na dyszel i traktor zaczynają tracić uciąg. Potrzeba naprawdę dużej mocy, aby poradzić sobie w takich warunkach. W opryskiwaczu Horsch Leeb 12 TD do takich sytuacji nie dochodzi, bo ciecz robocza jest przechowywana w dwóch mniejszych zbiornikach, które mogą być wykonane z polietylenu lub stali nierdzewnej. Ten w przedniej części ma 7000 litrów pojemności, natomiast zbiornik zamocowany za nim jest w stanie pomieścić 5000 litrów cieczy. Zbiorniki połączone są tylko w górnej części, mniej więcej na wysokości 3/4, co ma przeciwdziałać ich przelewaniu. Oba napełniane są równocześnie, a opróżniane są stopniowo. Wpierw do wyznaczonego poziomu opróżniany jest tylny zbiornik, następnie ciecz pobierana jest z przedniego zbiornika. Potem cykl jest powtarzany. Zawsze jednak poziom napełnienia w przednim zbiorniku jest wyższy niż w tylnym. To pozwala utrzymać bezpieczny nacisk na dyszel na poziomie 2,5–3 ton. Dzięki temu z tym opryskiwaczem nawet na pagórkowatym terenie poradzi sobie ciągnik o mocy 250–270 koni.
Dwie różne pompy
Za zbiornikami na ciecz roboczą znajduje się zbiornik o pojemności 900 litrów przeznaczony na czystą wodę wykorzystywaną do mycia maszyny i jej armatury. Ciecz z tego zbiornika jest zasysana pompą membranowa-tłokową o wydajności 120 l/min i jest podawana do dysz czyszczących. Może być też skierowana do podłączonej do opryskiwacza myjki wysokociśnieniowej lub (uwaga) może być wykorzystana do automatycznego czyszczenia lamp ledowych systemu NightLight służących do oświetlania stożków spryskujących. Do obsługiwania oprysku oraz do napełniania wykorzystywana jest natomiast pompa wirowa o wydajności 1000 l/min.
– Przy myciu opryskiwacza wykorzystywane są dwie pompy działające równocześnie – dodaje Paweł Miś. – Pompa membranowo-tłokowa pobiera porcjami czystą wodę i zmywa zbiornik od góry dyszami rotacyjnymi, natomiast pompa wirnikowa wysysa popłuczyny i wypryskuje je. Takie działanie można porównać do mycia umywalki pod bieżącą wodą. Jeśli umywalka jest odkorkowana to płynąca po ściankach woda zabiera osad i pozostawia czystą powierzchnię. Dla porównania, gdy w opryskiwaczu do tego zadania wykorzystywana jest tylko jedna pompa, to wygląda to tak jak mycie zakorkowanej umywalki, gdzie najpierw nalewamy wody i płuczemy, a podczas spuszczania popłuczyn brud osiada na ścianach, bo czysta woda już nie płynie.
Do przygotowania roztworu w prezentowanej maszynie wykorzystywany jest wysuwany i opuszczany rozwadniacz, który może być wykonany z tworzywa sztucznego i który ma pojemność 35 litrów lub w wersji ze stali nierdzewnej o pojemności 52 litrów wyposażony dodatkowo w dyszę impulsową, uchwyt na czerpak i składany stolik. Rozwadniacz jest obsługiwany kolorowymi dźwigniami, które służą m.in. do uruchomienia dysz rozwadniających, do płukania kanistra lub do aktywacji pistoletu do mycia. Producent podaje, że wszystkie dźwignie można obsługiwać równocześnie.
– Rozwadniacze są dopracowane w najmniejszych szczegółach. Powstawały tak, że najpierw wydrukowano je na drukarkach 3D. Potem testowano tak, że zasypano je mąkę i sprawdzano, w jaki sposób woda ją pobiera. Szukano wariantu, który pozwoliłby pobierać środek możliwie szybko. Zwracano też uwagę na to, aby rozwadniacz zajmował jak najmniejszą powierzchnię i aby był łatwy do umycia – informuje Paweł Miś.
r e k l a m a
30 cm od łanu
Najnowsza maszyna Horscha czerpie pełnymi garściami z rozwiązań stosowanych już w sprawdzonych maszynach. Dlatego postawiono na wytrzymałe i sztywne belki stalowe o szerokości od 24 do 45 m, które znane są z opryskiwaczy samojezdnych i zaczepianych. Rozkładają i składają się błyskawicznie, bo w czasie ok. 30 sekund i to za pomocą tylko jednego przycisku. Dysze mogą być rozstawione co 25 lub 50 cm.
– Za mniejszym rozstawem przemawia to, że można zredukować wysokość prowadzenia belki do 30 cm. A im bliżej roślin podawany jest środek, tym lepsza jest penetracja łanu. Nie bez znaczenia jest również fakt ograniczenia znoszenia cieczy przez wiatr, na co wpływ mają też zamocowane na belkach aluminiowe osłony – podaje Tomasz Towpik.
Prowadzenie belki na niższej wysokości wymaga ultra dokładnego systemu utrzymywania jej nad ziemią czy łanem. W prezentowanym opryskiwaczu to zadanie pełni układ BoomControl oparty na czujnikach ultradźwiękowych i siłownikach hydraulicznych. Nie ma tu żadnych amortyzatorów i sprężyn, które mogłyby wpływać na wahanie belki. Wersje systemu są trzy. W podstawowej BoomControl Eco dedykowanej na równe pola, za skanowanie powierzchni odpowiadają dwa lub cztery czujniki i poruszana jest cała belka. W wariancie BoomControl Pro możliwe jest niezależne od siebie ustawienie wysokości ramion. Dopasowanie do terenu odbywa się dzięki czterem czujnikom (w opcji sześć). W najbardziej zaawansowanej wersji BoomControl ProPlus bazującej na sześciu czujnikach jest możliwość indywidualnego ustawiania samych segmentów zewnętrznych. Ten ostatni wariant dedykowany jest do belek o szerokości od 30 metrów w górę i sprawdza się na mocno pofałdowanym terenie.
Hydropulsacyjny system oprysku
Belki polowe mogą być podzielone na odpowiednią ilość sekcji. Każda z dysz może być też sterowana indywidualnie. Takie możliwości daje hydropulsacyjny system Precision Spraying. W tym rozwiązaniu każda dysza jest sterowana elektrozaworem z regulowanym czasem otwarcia pracującym z częstotliwością 20 Hz. To pozwala na uzyskanie różnego wydatku dyszy w różnych miejscach belki bez zmiany ciśnienia w całej belce.
– Możliwości tego systemu uwidaczniają się na przykład podczas pracy po łuku, gdy prawa i lewa strona belki poruszają się z różnymi prędkościami. Bazując na systemie Precision Spraying opryskiwacz może pryskać mniej po wewnętrznej stronie a więcej po zewnętrznej stronie łuku, w rezultacie wyrównując wydatek na całej powierzchni – mówi Paweł Miś dodając, że atutem tego systemu jest też to, że jednym kompletem dysz można pracować ze stałym ciśnieniem niezależnie do prędkości i założonego wydatku cieczy roboczej.
Prezentując nową maszynę specjaliści z firmy Horsch podkreślali, że opryskiwacz nieposiadający systemu Precision Spraying ma zamocowaną na skraju belki dyszę krawędziową z większym kątem oprysku skierowanym do wewnątrz oraz dyszę brzegową, która z kolei pozwala poszerzyć strumień. Obie dysze znajdują się w odległości 10 cm od ostatniej dyszy głównej.
– W tej maszynie ciśnienie robocze jest dostępne natychmiast po włączeniu oprysku, co jest zasługą zastosowania systemu cyrkulacji cieczy roboczej w belce polowej. System zapobiega też tworzeniu osadów i zatorów. Przy tym rozwiązaniu – jak podkreśla Paweł Miś – oddzielnie zasilane jest skrzydło lewe, skrzydło prawie i środek. Ciecz jest doprowadzana z jednej strony tych elementów i odbiera z drugiej, ale w momencie przejścia z cyrkulacji na oprysk to to co wcześniej było powrotem staje się też zasilaniem, czyli każda część belki jest zasilana z dwóch stron. Co to daje? Możliwość wykonywania oprysków przy bardzo wysokich dawkach.