Mamy tak zażartą polityczną młóckę, że znakomita większość polityków odkleiła się od rzeczywistości. Dla nich najważniejsze są słupki poparcia i debilne debaty w środkach masowego przekazu, których celem nie jest treść, ale jedynie chęć wykończenia przeciwnika. Nas cieszy jednak fakt, że już wszystkie siły polityczne doceniają Straż Graniczną, policję i wojsko stające w obronie polskiej granicy. Po ludzku żal nam jest ludzi, którzy zwabieni pustymi obietnicami przylecieli z rodzinami do Mińska płacąc za to horrendalne pieniądze. Teraz z wściekłości, że nie mogą przejść przez granicę do Unii Europejskiej rzucają kamieniami w polskich policjantów i żołnierzy. Żal jest dzieci, które kolejne tygodnie spędzają w prowizorycznych obozowiskach. Są oni ofiarami cynicznej rozgrywki między Wschodem a Zachodem. Jasne staje się, że Łukaszenka, marionetka w rękach Putina, tak naprawdę walczy o uruchomienie gazociągu Nord Stream 2. Świadczą o tym przecieki z rozmów telefonicznych prowadzonych przez prezydenta Rosji i wstrzymanie procesu certyfikacji tego gazociągu przez niemiecki urząd. Łukaszenka coś dla siebie przy okazji ugra – a to uznanie przez Zachód za legalnego prezydenta albo przynajmniej kilkadziesiąt milionów euro, jak nie więcej z unijnej kasy. Na ten haracz złożą się także Polacy.
Oczywiście w owej młócce sprawy chleba, czyli polskiego rolnictwa zeszły na dalszy plan. Tak. Daliśmy kredyt zaufania Henrykowi Kowalczykowi, nowemu wicepremierowi i ministrowi rolnictwa. Nie interesują nas jednak jego obietnice ani personalna karuzela w ministerstwie rolnictwa. Czekamy na pierwsze skuteczne rozwiązanie, które przyczyni się do istotnego obniżenia drastycznie wysokich kosztów duszących polskie rolnictwo.
W czasach komunizmu opowiadano taki kawał: Jakie jest największe osiągnięcie radzieckiego rolnictwa? Siać zboże w ZSRR, a zbierać w Ameryce. Wydajność rolnictwa w Związku Radzieckim była dramatycznie niska. Nawet jak kołchoźnicy obsiali zbożem olbrzymie areały, to nie potrafili go wymłócić. Dziś ten kawał nie jest już aktualny, bowiem Rosja stała się mocarstwem zbożowym i tylko patrzeć, jak rosyjskie zboże będzie miało większe znaczenie polityczne niż rosyjska ropa i gaz. Ale już niebawem ów kawał może brzmieć w sposób następujący: Jakie jest największe osiągnięcie europejskiego rolnictwa? Siać zboże w UE, a zbierać w Ameryce/Rosji. Teraz, nawet jeśli obsiejemy unijne pola, to plony drastycznie spadną! Zgodnie z Nowym Ładem nawozów mamy stosować mniej, podobnie jak środków ochrony roślin. Zboża w Europie podrożeją, w górę pójdą koszty produkcji i ceny chleba, mleka oraz mięsa.
Rozumieją to rolnicy i ludzie z rolnictwem związani. Do radykałów takie argumenty nie docierają, im drogie mięso pasuje. Nasza „ulubiona” europosłanka Sylwia S. a’propos ograniczenia spożycia mięsa twierdzi: „rozumiemy, że nie ma ważniejszego problemu społecznego niż katastrofa klimatyczna, że każdy musi się podporządkować w imię dobra wspólnego”. Pani Sylwia jest również zażartą zwolenniczką uwolnienia wszystkich zwierząt z tzw. ferm przemysłowych. Kilka miesięcy temu wyśmiewaliśmy ten pomysł. Pod koniec października Sylwia S. uszczegółowiła, jak realizacja tego postulatu ma wyglądać. Otóż, uwolniona przez Sylwię rogacizna, nierogacizna oraz drób, czyli jak zwykła pisać – „zwierzęta nieludzkie” trafią do azylów dla zwierząt. „Takich miejsc będziemy potrzebowali tysiące. Tysiące miejsc, które zajmą się wyzwolonymi z hodowli zwierzętami”.
I tu jest pies, pardon, świnia pogrzebana. Pani Sylwio, mamy do pani pytanie – ile te zwierzęta, podczas pobytu w azylach, wyemitują gazów cieplarnianych, ile zjedzą bezproduktywnie drogiego zboża i soi wyprodukowanej na terenach wyrwanych amazońskiej puszczy? I tu zamyka się koło między walką o uwolnienie „zwierząt nieludzkich” i walką z ociepleniem klimatu. I przypomina się kolejny kawał ze słusznie minionego ustroju: Czy będzie wojna? Nie! Będzie taka walka o pokój, że nie zostanie kamień na kamieniu – tak podobno miał powiedzieć Leonid Breżniew – sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.
Pani Sylwio, zdajemy sobie sprawę, że nasz gorący apel, żeby pani zostawiła rolnictwo w spokoju, bo to nie pani parafia, okaże się bezskuteczny. Wobec tego niech pani rozwinie skrzydła ze swoimi hasłami. Co mamy na myśli? Naszym zdaniem celebrytka Sylwia S. powinna odbyć Tour de Świat promujący weganizm. Jego początkiem powinno być największe i najbardziej kapitalistyczne państwo świata, czyli Chiny, w którym niepodzielną władzę sprawuje partia komunistyczna. Wystarczy jedno wystąpienie naszej Sylwii na plenum tej partii i w trymiga ponad 1,4 miliarda Chińczyków przestanie jeść mięso, owoce morza i różne węże. Oczywiście Chińczycy zrezygnują też z diety mlecznej. Walkę ze stekami w USA należy zacząć od prelekcji w Teksasie. Wprawdzie w tym stanie na każdego obywatela przypada kilka sztuk broni palnej, ale pomożemy rozwiązać ten problem. Apelujemy do naszych rolników, aby postawili kosy na sztorc i stworzyli BOS, czyli Brygady Obrony Sylwii, których zadaniem byłaby ochrona celebrytki przed agresją ze strony teksańskich kowbojów.