Podejrzenie wystąpienia ASF dotyczyło tuczarni koło Güstrow w powiecie Rostock, leżącym w północnej części landu Meklemburgia-Pomorze Przednie. Jak dotąd nie było tam ognisk choroby, występują jednak od września 2020 roku w graniczącej z tym landem Brandenburgii. Próbki przebadane w laboratorium referencyjnym dla afrykańskiego pomoru świń w Instytucie Friedricha-Loefflera (FLI) potwierdziły obecność wirusa, wciąż jednak trwa dochodzenie, w jaki sposób ASF przedostał się do gospodarstwa, w którym było utrzymywanych 4038 świń. Nic nie wskazuje bowiem na występowanie wirusa u dzików w powiecie Rostock. W bieżącym roku przebadano tam 839 świń oraz 40 dzików pod kątem afrykańskiego pomoru świń i wszystkie wyniki były dotychczas ujemne.
Tamtejsze służby poinformowały, że 12 listopada w gospodarstwie padło kilka świń. Później ich liczba wzrosła do 20 sztuk. Pierwsze próbki zostały przebadane przez Krajowy Urząd Rolnictwa, Bezpieczeństwa Żywności i Rybołówstwa. Test PCR sugerował, że zwierzęta zostały zakażone ASF. Badanie w Instytucie Friedricha-Loefflera to potwierdziło. Jak wyjaśnił minister rolnictwa landu Meklemburgia-Pomorze Przednie, do gospodarstwa przywieziono z powrotem transport tuczników, które 15 listopada rano wyjechały z fermy do rzeźni. Wszystkie zwierzęta w gospodarstwie zostały w ciągu trzech dni zabite i usunięte przez specjalistyczną firmę.
Nie tylko dziki
Jak dotąd w gospodarstwach kontaktowych nie wykryto wirusa ASF. W promieniu dziesięciu kilometrów od ogniska, czyli trzykilometrowym obszarze zapowietrzonym i siedmiokilometrowym zagrożonym sprawdzane są wszystkie stada świń. W obszarze zapowietrzonym jest 8 gospodarstw, w tym 5 utrzymujących mniej niż 100 sztuk, oraz 20 gospodarstw na obszarze zagrożonym. Póki co nie stwierdzono kolejnych zachorowań. Służby apelują do producentów trzody chlewnej, aby ściśle przestrzegali wszystkich wymogów bezpieczeństwa biologicznego.
Afrykański pomór świń wykryto w Niemczech w gospodarstwach po raz pierwszy w połowie lipca 2021 roku w Brandenburgii. Potwierdzono wówczas trzy ogniska w stadach. Ustanowione wtedy strefy ASF zostały już zniesione. Ogniska choroby występują też u dzików w siedmiu powiatach w Brandenburgii oraz w dwóch w Saksonii. Na terenie tej pierwszej od września 2020 roku stwierdzono ich 2078, a w Saksonii – 632.
W Polsce tylko od początku tego roku potwierdzono 2422 ogniska ASF dzików. Niepokojąca jest nie tyle skala rozwoju choroby w populacji tych zwierząt, ale pojawianie się wirusa w ciągle to nowych regionach. Ostatnio afrykański pomór świń po raz pierwszy stwierdzono w powiecie opolskim w zachodniej części województwa lubelskiego. W trzech gminach tego regionu potwierdzono łącznie osiem ognisk. Po długiej przerwie wirus pojawił się też w powiatach wyszkowskim i węgrowskim w województwie mazowieckim.
Niepokoi dynamika rozwoju choroby w południowej Wielkopolsce. W samej tylko gminie Włoszakowice potwierdzono w ostatnim tygodniu 18 ognisk ASF dzików, a po raz pierwszy choroba wystąpiła w gminie Poniec w powiecie gostyńskim. Producenci trzody chlewnej z tego regionu znajdują się już w strefie czerwonej ze względu na ogniska u świń, ale duża liczba zachorowań u dzików sprawia, że muszą jeszcze bardziej się obawiać presji wirusa ze środowiska. Nie mogą też liczyć na ewentualne szybsze znoszenie stref nakładających na nich obostrzenia w przemieszczaniu świń. Późna jesień to czas migracji dzików na nowe obszary, co wiąże się z dalszym rozprzestrzenianiem się wirusa ASF.
Dlaczego wciąż przegrywamy?
W Polsce Zachodniej przy dużej gęstości dzików oraz właściwie niemożliwej do opanowania ich migracji żadne z wprowadzonych elementów zwalczania ASF nie są w stanie zagwarantować zatrzymania rozwoju epidemii. Budowa płotów z siatki leśnej chwilowo opóźnia jej szerzenie się wśród dzików, jednak jest niewystarczająca do zablokowania przedostawania się wirusa na nowe tereny czy do gospodarstw.
Na terenie województwa lubelskiego oraz na granicy z województwem podkarpackim podejmowane środki zapobiegania rozprzestrzenianiu się ASF też nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, a obszar występowania choroby u dzików wciąż przesuwa się na południe, co najprawdopodobniej związane jest z migracją zakażonych dzików z Ukrainy. Występowanie choroby w tym kraju jest poza wszelką kontrolą, więc rozmiary epidemii są tam trudne do oszacowania. Dotychczasowe doniesienia sugerują występowanie ASF w formie endemicznej, podobnie jak to ma miejsce w Estonii, na Litwie oraz Łotwie.
W przypadku województwa podlaskiego potencjalnym problemem podobnie jak w odniesieniu do województw lubelskiego czy warmińsko-mazurskiego jest prawdopodobny napływ zakażonych zwierząt z Białorusi. Być może planowane w związku z kryzysem migracyjnym na granicy postawienie ogrodzenia wzdłuż granicy z tym krajem ograniczy ten problem. Warto przypomnieć, że w 2017 roku rozważano wzniesienie zapory wzdłuż granicy z Białorusią, Ukrainą i Obwodem Kaliningradzkim, która miała zapobiec przedostawaniu się chorych dzików do naszego kraju. Jednak wówczas podkreślano, że ten pomysł jest zbyt kosztowny. Ponadto zastosowanie ogrodzeń wewnątrz kraju, szczególnie w województwie lubuskim pokazuje, że nie są one w pełni skuteczne.
To co stało za sukcesem w uwolnieniu się od afrykańskiego pomoru świń w Belgii, to oprócz około 330 km wielosektorowych płotów i wyłożenia repelentów przeciwko dzikom na terenie występowania choroby, to także wprowadzenie ścisłego zakazu wstępu osób postronnych, w tym myśliwych, innych niż wyznaczeni przez władze weterynaryjne. Na obszarach tych przestrzegano zakazu dokarmiania dzików, a strategie odstrzału tych zwierząt obejmowały oprócz myśliwych także zaangażowanie snajperów. W Polsce problemem w zwalczaniu ASF jest nieznana liczba dzików, co z pewnością przekłada się na zbyt niski ich odstrzał. Szacowanie gęstości populacji dzików w wielu krajach Europy odbywa się na podstawie odstrzału z poprzednich lat, co jest obarczone mniejszym błędem na temat ich rzeczywistej liczebności.
Dominika Stancelewska