Aktualna sytuacja na rynku mleka prowadzi do rosnących cen mleka przerzutowego. Wynika ona bezpośrednio z podaży surowca na rynku. Prognozy dotyczące ilości mleka, które zostanie wyprodukowane w całym w 2021 r. są co miesiąc aktualizowane każdorazowo wskazując na spadek jego produkcji.
W Polsce we wrześniu bieżącego roku kupiono 966,6 mln litrów mleka i było to o 5,4 proc. mniej niż w sierpniu, ale o 0,1 proc. więcej niż we wrześniu 2020 r.
Warto zauważyć, że w okresie od stycznia do września bieżącego roku w Polsce skupiono 9 205,7 mln litrów mleka i było to o 0,2 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, co w stosunku do prognozy sprzed 6 miesięcy stanowi istotny, bo ok. 0,6% spadek.
Sytuacja ta skłania do refleksji nad wartością maksymalną ceny mleka przerzutowego, bo przecież w nieskończoność rosnąć ona nie może.
Podmioty sprzedające mleko w transakcjach spotowych oczekiwały cen sięgających nawet 2,60 netto za litr za surowiec z 4% tłuszczu. Oczekiwania te w większości nie doprowadziły jednak do transakcji, które ostatecznie zawarto na poziomie zbliżonym do cen sprzed 2 tygodni. Sytuacja ta jest niestety dla podmiotów skupujących pokusą do proponowania rolnikom cen, których z dużym prawdopodobieństwem, po spadku cen mleka przerzutowego, nie będą w stanie wypłacić.
Obserwacja bieżących ruchów na krajowym rynku skupu mleka surowego wskazuje, że liczba takich podmiotów niebezpiecznie rośnie, co stanowi w niedalekiej przyszłości spore ryzyko perturbacji prawnych z nierzetelnym odbiorcą mleka. Wizja kilkudziesięcioprocentowego (!) zysku daje podstawy do podejrzeń nieetycznych praktyk rynkowych.
Ustabilizowane w kraju łańcuchy dostaw i pośrednictwa w obrocie surowca dawno przecież te marże spłaszczyły do poziomu nieprzekraczającego kilku procent.
Oznacza to jednak, że podmioty skupujące mleko, niezwiązane trwałymi, wieloletnimi umowami, są w stanie obecnie zaoferować swoim dostawcom ceny sięgające nawet 2 zł netto za litr, liczą na kilkadziesiąt groszy zysku na jednym litrze. Marża ta powinna budzić nie tylko zdziwienie, ale podejrzliwość, bo konkurencyjne jednostki, grupy producenckie zwykle bazują na niskiej marży, oscylującej na poziomie 1–2 gr za litr. Tego pułapu nie przekracza przecież nawet, angażujący ogromne środki w środki trwałe do produkcji, przemysł przetwórczy.
Dysponując powszechnie dostępnymi danymi należy wspomnieć, że w Polsce koszty wynagrodzeń i ubezpieczeń społecznych zwiększyły się o 4,3% do 2,54 mld zł i stanowiły 7,3% kosztów ogółem.
W konsekwencji, w 2019 r. wskaźniki rentowności branży mleczarskiej uległ nieznacznej poprawie, osiągając netto 1,35% w porównaniu do 1,28% w 2018 r.
Jak zatem jestem możliwe, że operując na tym samym rynku mleka, obserwuje się tak drastyczne różnice? Czy dostawcy mleka powinni wykorzystać szanse na zarobienie większych pieniędzy, wiążąc się umowami krótkoterminowymi?
Żadne racjonalne argumenty nie wskazują na zasadność odpowiedzi twierdzącej na to pytanie.
Zważając na długość cyklu produkcji mleka, stałe i niestety rosnące zobowiązania, powinniśmy szukać stabilności.
Trudno jednak o niej mówić, kiedy mleko przerzutowe kontraktuje się z tygodnia na tydzień, nie mając żadnej pewności, co się wydarzy w kolejnym tygodniu.
Działania takie są zbliżone do uprawiania hazardu, który jak wiadomo, poza właścicielem „kasyna”, zawsze kończy się tragicznie. Innym rachunkiem kierują się mleczarnie obracając takim surowcem, bo tego typu operacje są wliczone w rachunek zysków i strat i z całą pewnością mają sens ekonomiczny.