– W aktualnej sytuacji przesuwanie zakupów nawozów na okres tuż przed ich aplikacją to ryzykowna decyzja, której bardzo możliwymi skutkami mogą być problemy zaopatrzeniowe w okresie wiosennym – twierdzi Piotr Zarosiński, dyrektor Departamentu Korporacyjnego Handlu Segmentu Agro Grupy Azoty.
Taniej nie będzie, bo…
Jakimi argumentami kieruje się Grupa Azoty, zachęcając do zakupu nawozów właśnie teraz? Producent nawozów wskazuje, że nadchodząca zima najprawdopodobniej przyczyni się do dalszych wzrostów cen głównych surowców energetycznych, takich jak gaz, energia elektryczna, węgiel czy paliwa, co będzie się wiązać ze zwiększeniem popytu na te surowce przez gospodarstwa domowe i przemysł. Efektem takiej sytuacji mogą być kolejne wzrosty cen produktów końcowych, w tym nawozów. Jednocześnie na polskim rynku obserwowany jest znacząco ograniczony dostęp do nawozów konkurencji importowej, która w pierwszej kolejności nadrabia zaległości w zaopatrzeniu najbliższych rynków, skupiając się na zabezpieczeniu rodzimych producentów rolnych. W ocenie Azotów utrzymujące się znacznie wyższe ceny nawozów na rynkach europejskich będą w dalszym ciągu wpływały na ograniczenie dostaw w nadchodzących miesiącach na ich rynki eksportowe, m.in. do Polski.
Wśród czynników, które przemawiają za rozwojem scenariusza dotyczącego dalszych ograniczeń w dostępności nawozów, Grupa Azoty wymienia niestabilną sytuację na rynkach surowcowych. Wskazuje też na poruszaną już na naszych łamach kwestię decyzji Rosji o redukcji ilości nawozów przeznaczonych na eksport w okresie od początku grudnia do końca maja 2022 roku, jak i bardzo dużego zainteresowania rynków eksportowych nawozami z Polski z uwagi na niższą cenę oferowanych nawozów na tle cen nawozów zagranicznych.
Za ograniczeniem podaży nawozów przemawiają też utrzymujące się wyłączenia lub redukcje poziomów produkcji w wielu europejskich wytwórniach nawozów. Zdaniem Azotów nawet jeśli produkcja zostanie w tych zakładach uruchomiona, nie nadrobią one produkcji na tyle, aby zaspokoić potrzeby rodzimych rynków.
Wśród barier ograniczających dostępności nawozów w krótkim okresie Azoty wymieniają także ograniczenia transportowe, magazynowe, finansowe, które mogą wystąpić przy pozostawieniu zakupów na ostatnią chwilę, czyli przed aplikacją pierwszej dawki wiosną.
Nie ma de minimis, nic nie zrobimy
Czy ten apel nie powinien być skierowany również do rządzących? Nieraz pisaliśmy już na naszych łamach, że bez pomocy państwa ten problem sam się nie rozwiąże. Jeśli nie możemy lub nie chcemy wprowadzić ograniczeń eksportowych, konieczne jest niezwłoczne uruchomienie mechanizmu wspierającego rolników przy zakupie nawozów. Nic on jednak nie da, jeśli zachęceni ewentualnym wsparciem rolnicy wzmogą zakupy, a dystrybutorzy wykorzystają tę sytuację i podniosą ceny.
Kwestiom podwyżki cen nawozów oraz planom przeciwdziałania temu wzrostowi poświęcona była Sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi, która obradowała 23 listopada. Jak mówiła obecna na posiedzeniu wiceminister Anna Gembicka, resort rolnictwa apelował dwukrotnie do Komisji Europejskiej o wypracowanie systemu rekompensat dla rolników. Część państw była przeciwna interwencjom po wzroście cen gazu. Gembicka wskazała, iż na działania krajowe rekompensujące ceny gazu nie pozwala kończący się już limit de minimis. Faktycznie jego wykorzystanie na dzień 24 listopada było na poziomie 99,75%. Tłumaczyła też, że na obniżenie podatku VAT do stawki zerowej na nawozy zgodę musi wyrazić Komisja Europejska.
Zapobiegli spekulacjom
Tomasz Hinc, prezes Grupy Azoty, tłumaczył podczas posiedzenia Komisji, że dobre wyniki spółki (pisaliśmy o tym w 47. numerze „Tygodnika”) są wynikiem tego, że firma produkuje nie tylko nawozy, ponieważ rentowność ich produkcji jest niewielka. Dał również do zrozumienia, iż ograniczenie produkcji nawozów przez Grupę Azoty oznaczałoby spadek dostępności nawozów na rynku polskim, a tego oczekuje Rosja. Taki ruch oznaczałby zgodę na to, aby rosyjski gaz wjechał do Unii w postaci nawozów. Warto zaznaczyć, iż ograniczenie przez Rosję na pół roku eksportu nawozów zostało z kolei wskazane przez Grupę Azoty jako jeden z czynników przemawiających za ograniczeniem dostępności nawozów na europejskim rynku, co przekłada się na napiętą sytuację cenową nawozów w Europie.
Hinc poruszył też kwestię publikacji cen nawozów przez „Azoty”, która jego zdaniem, ze względu na to, że firma ma 60-procentowy udział w polskim rynku nawozów, zapobiegło próbom spekulacji. Cennik nawozów powrócił na stronę internetową Agrochem Puławy (oficjalnego dystrybutora Azotów).
W stosunku do cennika z 28 października ceny nawozów prezentowane 24 listopada (jest to cennik obowiązujący od 16 listopada do odwołania lub wyczerpania ilości) są niższe. Na przykład saletra amonowa Pulan kosztuje 2640 zł/t (worki 600 kg), siarczan amonu – 1760 zł/t (worki 500 kg), RSM 32% N – 2480 zł/t, saletrzak 27 standard plus – 2490 zł/t (500 kg), polifoska 6 – 2650 zł/t (worki 500 kg), amofoska 4-16-18 – 1870 zł/t (500 kg). Ceny publikowane przez Agrochem Puławy nie zawierają podatku VAT, dotyczą wysyłek w ilości 24 ton, łączą się z uiszczeniem przedpłaty. Jednocześnie są cenami wyjściowymi, które podlegają negocjacjom.
Unia wszczęła dochodzenie
Komisja ds. handlu przy Komisji Europejskiej wszczyna w końcu dochodzenie w sprawie ceł przywozowych na nawozy zawierające roztwór mocznika i azotanu amonu. Od kilku miesięcy Copa-Cogeca (unijna organizacja reprezentująca rolników i spółdzielnie rolnicze) kwestionuje przydatność środków antydumpingowych stosowanych na poziomie europejskim w odniesieniu do nawozów zawierających roztwór mocznika i azotanu amonu. Zdaniem organizacji ceny nawozów, zwłaszcza roztworów azotu (RSM), są związane nie tylko z globalnym popytem na nawozy oraz wzrostem cen gazu i frachtu morskiego, ale również z niewystarczającą konkurencją na rynku wewnętrznym Unii Europejskiej.
Magdalena Szymańska