Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Problemy w opryskiwaczach MGM. W jednej z maszyn pękła nawet rama

Data publikacji 29.11.2021r.

Czy jest problem z jakością wykonania opryskiwaczy MGM? Maszyna Klaudiusza Jonczyka z roku na rok coraz mocniej pokrywa się rdzą i tylko patrzeć jak zacznie pękać. Z kolei w opryskiwaczu Norberta Fuchsa doszło do pęknięcia ramy nośnej. I choć maszyna została zaspawana przez czeskiego producenta, to rzeczoznawca oceniający ten sprzęt twierdzi, że konstrukcja maszyny została tak osłabiona, że może zakończyć się to nawet wypadkiem.

opolskie

Norbert Fuchs ze wsi Lisięcice (pow. głubczycki) uprawia 200 ha. Zasiewa pszenicę, kukurydzę, buraki cukrowe i rzepak. Rocznie wykonuje opryski na powierzchni ok. 1500 hektarów. Do niedawna wyjeżdżał w pole zaczepianym opryskiwaczem Tad-Len ze zbiornikiem o pojemności 2000 litrów z 15-metrową belką polową. Przez dziesięć lat intensywnego użytkowania maszyna tak się zużyła, że rolnik zdecydował się wymienić ją na nową. Wybór padł na czeski MGM 4027 ze zbiornikiem o pojemności 4000 litrów i z belką szeroką na 27 metrów. Maszynę kupił w 2019 roku w firmie Agrocar z Kietrza, która wtedy była oficjalnym dystrybutorem maszyn MGM w Polsce. Za opryskiwacz zapłacił ok. 170 tys. zł.

– W maju br. w trakcie mycia opryskiwacza zauważyłem pęknięcia w przedniej części ramy nośnej. I to po lewej i prawej stronie. Od razu skontaktowałem się z firmą Agrocar, która przekazała sprawę dalej do Czech – opowiada Norbert Fuchs.

Na początku czerwca do gospodarstwa przyjechali serwisanci z fabryki, którzy po wyrażeniu zgody przez rolnika pospawali ramę. Wstawili też trójkątne stalowe wzmocnienia (tzw. zastrzały). W sporządzonym protokole zaznaczono, że finalna naprawa maszyny zostanie przeprowadzona w fabryce. Jednocześnie gwarancja na ten opryskiwacz zostanie przedłużona o 2 lata. Faktycznie maszyna została potem zabrana do czeskiego zakładu, ale zamiast wymiany pękniętej ramy, ponownie zdecydowano się ją pospawać. Nawet certyfikowany rzeczoznawca maszynowy ze Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego – oddział w Opolu, który oceniał ten opryskiwacz stwierdził, że w tym przypadku "jedyną możliwą, jak i bezpieczną dla dalszej eksploatacji badanej maszyny metodą naprawy jest wymiana głównej ramy nośnej i to na taką, która ma poprawioną konstrukcję nośną o odpowiedniej wytrzymałości". Swoją opinię rzeczoznawca tłumaczy tym, że "naprawa (poprzez spawanie – dopisek redakcji) może spowodować osłabienie konstrukcji, częściową utratę sztywności, jak i znaczne pogorszenie jej stabilności (...), a to nosi z całą pewnością znamiona znacznego ryzyka przy poruszaniu się po drogach publicznych, jak i w czasie pracy w warunkach polowych po obciążeniu płynami do oprysków, do czego de facto maszyna została skonstruowana i wykonana. Istnieje zatem bardzo wysokie ryzyko, że naprawa spowoduje wypadek przy pracy, co niewątpliwie obciąży za jego zaistnienie właściciela maszyny, który ją w takim stanie do pracy dopuścił". Rzeczoznawca sporządzając ekspertyzę odniósł się również do charakteru uszkodzeń, które pojawiły się w tym opryskiwaczu. Jego zdaniem "charakterystyka pęknięć, ich kształt i rozległość dowodzi, iż główna rama nośna badanej maszyny nie posiada odpowiedniej sztywności, nie jest odpowiednio wzmocniona w miejscach najbardziej narażonych na obciążenia. Nie dość precyzyjnie wyliczono jej wytrzymałość". Co będzie dalej z tym opryskiwaczem?

– Otrzymałem zapewnienie, że maszyna ponownie zostanie zabrana do czeskiej fabryki w celu weryfikacji i naprawy. Ma to nastąpić w tym roku pod koniec listopada lub na początku grudnia – dodaje Norbert Fuchs.

r e k l a m a

Maszyna pokryta rdzą

Inny opryskiwacz MGM pracuje w 30-hektarowym gospodarstwie położonym w Opolu. Jego właścicielem jest Klaudiusz Jonczyk, który uprawia tylko zboża – pszenicę, jęczmień, pszenżyto, owies. Rolnik hoduje opasy (20-30 szt.) oraz trzyma trzodę chlewną w cyklu zamkniętym od ok. 10 loch.

– Wcześniej wyjeżdżałem do zabiegów 1000-litrowym Pilmetem z belką 15-metrową. Ale z racji tego, że pola mam oddalone od gospodarstwa o kilka kilometrów i że dojazd do nich nie jest prosty, bo muszę przebijać się przez miasto, to zacząłem rozglądać się za maszyną z większym zbiornikiem. Sąsiad posiada opryskiwacz RTS i sobie go chwali, dlatego wybrałem czeskiego MGM-a, który w prostej linii wywodzi się z RTS-a – mówi Klaudiusz Jonczyk.

Rolnik wybrał model MGM 2000N-15 ze zbiornikiem o pojemności 2000 litrów i belką szeroką na 15 m. Maszynę kupił w 2014 roku za niecałe 100 tys. zł. Sprzedawcą był Agrocar.

– Dwa lata po zakupie zauważyłem pierwsze ślady rdzy. Zgłosiłem to do sprzedawcy, który zapewniał, że przekazał sprawę dalej do producenta. Nic w tej sprawie nie zaczęło się jednak dziać, a maszyna z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej pokrywa się rdzą, mimo że jest garażowana. Mogę tylko podejrzewać, że przyczyną rdzy w tym przypadku było nieodpowiednie przygotowanie podłoża przed malowaniem – twierdzi Klaudiusz Jonczyk, który dodaje, że rocznie jego opryskiwacz pracuje na areale ok. 100 hektarów.

W odniesieniu do obu spraw skontaktowaliśmy się z Januszem Kowalczukiem, właścicielem firmy Agrocar. To ta firma sprzedała rolnikom opryskiwacze MGM. Obecnie nie jest już dystrybutorem tych maszyn, ale jak zapewnia właściciel firmy Agrocar, jest w stałym kontakcie z rolnikami i w miarę możliwości stara się im pomóc.

– Oba te opryskiwacze można naprawić tylko i wyłącznie w fabryce, bo problemy, które w nich wystąpiły zbyt mocno ingerują w ich konstrukcję. Mimo szczerych chęci nie posiadam w swoim zakładzie takiej aparatury, którą ma producent i która prowadzi do skutecznej naprawy – mówi Janusz Kowalczuk. – W przypadku opryskiwacza należącego do Norberta Fuchsa konieczna jest wymiana ramy na nową, którą może wykonać i zamontować tylko MGM. Z kolei, aby naprawić opryskiwacz Klaudiusza Jonczyka maszyna powinna być rozebrana w drobny mak, a wszystkie jej elementy powinny być dokładnie oczyszczone z rdzy i farby, wypiaskowane, odtłuszczone i pokryte nową farbą podkładową i lakierem.

Winny polski sprzedawca – twierdzi MGM

Skontaktowaliśmy się bezpośrednio z firmą MGM. Do sprawy odniósł się Josef Piža, prezes zarządu tej firmy.

– Cała ta sytuacja jest bardzo nieprzyjemna dla naszej firmy i na pewno nie "chowamy głowy w piasek" przed problemami, które się pojawiły. Nigdy tego nie robiliśmy i nie zrobimy tego ani teraz, ani w przyszłości – Josef Piža pisze w nadesłanej odpowiedzi. – Faktem jest, że w obu tych sprawach to pan Kowalczuk nie wywiązał się ze zobowiązań wynikających z naszej umowy handlowej. Na jej podstawie pan Kowalczuk był sprzedawcą opryskiwaczy MGM na rynku polskim. Był też samodzielnym podmiotem prawnym, który podpisuje wszystkie umowy handlowe na swój rachunek. Z powyższego wynika w sposób jednoznaczny, że nasza firma – jako producent nie miała i nie ma absolutnie żadnych informacji odnośnie tego komu i na jakich warunkach pan Kowalczuk sprzedaje nasze maszyny ani też w jaki sposób ma uregulowane ze swoimi klientami warunki gwarancji. Z podanej umowy wynikały dla pana Kowalczuka – jako sprzedawcy na terytorium Polski – znaczne korzyści w formie stosunkowo wysokich bonusów finansowych za sprzedane maszyny. Z umowy wynikały również – w sposób oczywisty – określone obowiązki. Jeden z zasadniczych obowiązków jest taki, że pan Kowalczuk zobowiązany jest do udzielenia kupującemu zwyczajowej gwarancji na sprzedaną maszynę. Ponadto, w umowie podane jest też to, że obowiązkiem sprzedawcy jest usuwanie – na swój rachunek i koszty (za wyjątkiem części zamiennych, dostarczanych przez producenta) tych usterek, które objęte są reklamacją. Dalszym ważnym punktem umowy jest również punkt, w którym napisane jest, że sprzedawca ma obowiązek informowania producenta o ewentualnych usterkach podlegających reklamacji. W roku 2020 z powodu uzyskania certyfikatu jakości ISO 9001 przez spółkę MGM, punkt ten został rozszerzony na mocy przepisu wewnątrzfirmowego. W punkcie tym jest w sposób precyzyjny i zrozumiały wyjaśnione, jakie są obowiązki i jakie są zasady postępowania w przypadku procedury reklamacji. Na podstawie informacji uzyskanych od poszczególnych użytkowników maszyn MGM, których sprawa dotyczy, w opisywanych przypadkach pan Kowalczuk nie wywiązał się niestety ze swoich obowiązków i nie załatwiał reklamacji podając różne wymówki. W pierwszym rzędzie wymówka wskazywała na lekceważące podejście spółki MGM. W imieniu spółki MGM oświadczam, że nie jesteśmy zainteresowani jakimkolwiek zaostrzaniem tej sprawy. I choć w gruncie rzeczy odpowiedzialność za całą sytuację powinien ponosić pan Kowalczuk, uważamy, że nie warto się z nim kłócić i ze względu na jego zachowanie psuć dobrego imienia naszej firmy. W związku z tym wybraliśmy następujące rozwiązanie. Nasz dział OTS (dział usług handlowo-technicznych) skontaktuje się z właścicielami reklamowanych maszyn, a następnie nasi serwisanci doprowadzą bezpłatnie reklamowane maszyny do takiego stanu, aby ich właściciele mogli wykorzystywać te maszyny – bez jakichkolwiek problemów – zgodnie z ich przeznaczeniem. Ponadto, jeżeli okaże się to konieczne, to po zakończeniu sezonu prac polowych, na nasz koszt przewieziemy maszyny do zakładu produkcyjnego i dokonamy ogólnej rewizji oraz ewentualnych napraw.

r e k l a m a

Czeski producent wie lepiej

Choć nasza redakcja udzieliła potężnego kredytu zaufania firmie MGM, dając jej mnóstwo czasu na pozytywne załatwienie prezentowanych spraw, to do dzisiaj nikt z fabryki nie kontaktował się z Klaudiuszem Jonczykiem, właścicielem opryskiwacza pokrytego rdzą, którego stan techniczny stale się pogarsza. Otrzymaliśmy również pismo, w którym MGM odnosi się do opryskiwacza Norberta Fuchsa.

– Zajęliśmy się tą sprawą zgodnie z naszą obietnicą, ale niestety nadal pozostaje ona otwarta ze względu na nieustępliwość tego rolnika – pisze Josef Piža. – Jeżeli chodzi o naprawę tej maszyny to rolnik czy nieznany nam ekspert na pewno nie zna się lepiej na procesie technologicznym naprawy maszyny niż my. Jestem przekonany, że w naszej firmie mamy znacznie więcej znających się na sprawie ekspertów. Mamy też technologię np. przemysłowy rentgen, dzięki któremu możemy ocenić jak wyeliminować usterki i wady. Dla zilustrowania sytuacji, czy można wyobrazić sobie reklamowanie np. samochodu Volkswagen w markowym serwisie i narzucanie serwisowi jak ma naprawić auto. Zapewne nie byłoby problemu przekonać Norberta Fuchsa za pośrednictwem naszego prawnika w Polsce, że prawda jest po naszej stronie, ale ponieważ nie chcemy niepotrzebnie prowokować konfliktów z rolnikami i grozić im prawnikami, zdecydowaliśmy – na znak naszej życzliwości i na prośbę rolnika, że na nasz koszt wymienimy całą ramę główną maszyny, o czym już poinformowałem Norberta Fuchsa.

Będziemy dalej przyglądać się tej sprawie.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a