opolskie
Norbert Fuchs ze wsi Lisięcice (pow. głubczycki) uprawia 200 ha. Zasiewa pszenicę, kukurydzę, buraki cukrowe i rzepak. Rocznie wykonuje opryski na powierzchni ok. 1500 hektarów. Do niedawna wyjeżdżał w pole zaczepianym opryskiwaczem Tad-Len ze zbiornikiem o pojemności 2000 litrów z 15-metrową belką polową. Przez dziesięć lat intensywnego użytkowania maszyna tak się zużyła, że rolnik zdecydował się wymienić ją na nową. Wybór padł na czeski MGM 4027 ze zbiornikiem o pojemności 4000 litrów i z belką szeroką na 27 metrów. Maszynę kupił w 2019 roku w firmie Agrocar z Kietrza, która wtedy była oficjalnym dystrybutorem maszyn MGM w Polsce. Za opryskiwacz zapłacił ok. 170 tys. zł.
– W maju br. w trakcie mycia opryskiwacza zauważyłem pęknięcia w przedniej części ramy nośnej. I to po lewej i prawej stronie. Od razu skontaktowałem się z firmą Agrocar, która przekazała sprawę dalej do Czech – opowiada Norbert Fuchs.
Na początku czerwca do gospodarstwa przyjechali serwisanci z fabryki, którzy po wyrażeniu zgody przez rolnika pospawali ramę. Wstawili też trójkątne stalowe wzmocnienia (tzw. zastrzały). W sporządzonym protokole zaznaczono, że finalna naprawa maszyny zostanie przeprowadzona w fabryce. Jednocześnie gwarancja na ten opryskiwacz zostanie przedłużona o 2 lata. Faktycznie maszyna została potem zabrana do czeskiego zakładu, ale zamiast wymiany pękniętej ramy, ponownie zdecydowano się ją pospawać. Nawet certyfikowany rzeczoznawca maszynowy ze Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego – oddział w Opolu, który oceniał ten opryskiwacz stwierdził, że w tym przypadku "jedyną możliwą, jak i bezpieczną dla dalszej eksploatacji badanej maszyny metodą naprawy jest wymiana głównej ramy nośnej i to na taką, która ma poprawioną konstrukcję nośną o odpowiedniej wytrzymałości". Swoją opinię rzeczoznawca tłumaczy tym, że "naprawa (poprzez spawanie – dopisek redakcji) może spowodować osłabienie konstrukcji, częściową utratę sztywności, jak i znaczne pogorszenie jej stabilności (...), a to nosi z całą pewnością znamiona znacznego ryzyka przy poruszaniu się po drogach publicznych, jak i w czasie pracy w warunkach polowych po obciążeniu płynami do oprysków, do czego de facto maszyna została skonstruowana i wykonana. Istnieje zatem bardzo wysokie ryzyko, że naprawa spowoduje wypadek przy pracy, co niewątpliwie obciąży za jego zaistnienie właściciela maszyny, który ją w takim stanie do pracy dopuścił". Rzeczoznawca sporządzając ekspertyzę odniósł się również do charakteru uszkodzeń, które pojawiły się w tym opryskiwaczu. Jego zdaniem "charakterystyka pęknięć, ich kształt i rozległość dowodzi, iż główna rama nośna badanej maszyny nie posiada odpowiedniej sztywności, nie jest odpowiednio wzmocniona w miejscach najbardziej narażonych na obciążenia. Nie dość precyzyjnie wyliczono jej wytrzymałość". Co będzie dalej z tym opryskiwaczem?
– Otrzymałem zapewnienie, że maszyna ponownie zostanie zabrana do czeskiej fabryki w celu weryfikacji i naprawy. Ma to nastąpić w tym roku pod koniec listopada lub na początku grudnia – dodaje Norbert Fuchs.
r e k l a m a
Maszyna pokryta rdzą
Inny opryskiwacz MGM pracuje w 30-hektarowym gospodarstwie położonym w Opolu. Jego właścicielem jest Klaudiusz Jonczyk, który uprawia tylko zboża – pszenicę, jęczmień, pszenżyto, owies. Rolnik hoduje opasy (20-30 szt.) oraz trzyma trzodę chlewną w cyklu zamkniętym od ok. 10 loch.
– Wcześniej wyjeżdżałem do zabiegów 1000-litrowym Pilmetem z belką 15-metrową. Ale z racji tego, że pola mam oddalone od gospodarstwa o kilka kilometrów i że dojazd do nich nie jest prosty, bo muszę przebijać się przez miasto, to zacząłem rozglądać się za maszyną z większym zbiornikiem. Sąsiad posiada opryskiwacz RTS i sobie go chwali, dlatego wybrałem czeskiego MGM-a, który w prostej linii wywodzi się z RTS-a – mówi Klaudiusz Jonczyk.
Rolnik wybrał model MGM 2000N-15 ze zbiornikiem o pojemności 2000 litrów i belką szeroką na 15 m. Maszynę kupił w 2014 roku za niecałe 100 tys. zł. Sprzedawcą był Agrocar.
– Dwa lata po zakupie zauważyłem pierwsze ślady rdzy. Zgłosiłem to do sprzedawcy, który zapewniał, że przekazał sprawę dalej do producenta. Nic w tej sprawie nie zaczęło się jednak dziać, a maszyna z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej pokrywa się rdzą, mimo że jest garażowana. Mogę tylko podejrzewać, że przyczyną rdzy w tym przypadku było nieodpowiednie przygotowanie podłoża przed malowaniem – twierdzi Klaudiusz Jonczyk, który dodaje, że rocznie jego opryskiwacz pracuje na areale ok. 100 hektarów.
W odniesieniu do obu spraw skontaktowaliśmy się z Januszem Kowalczukiem, właścicielem firmy Agrocar. To ta firma sprzedała rolnikom opryskiwacze MGM. Obecnie nie jest już dystrybutorem tych maszyn, ale jak zapewnia właściciel firmy Agrocar, jest w stałym kontakcie z rolnikami i w miarę możliwości stara się im pomóc.
– Oba te opryskiwacze można naprawić tylko i wyłącznie w fabryce, bo problemy, które w nich wystąpiły zbyt mocno ingerują w ich konstrukcję. Mimo szczerych chęci nie posiadam w swoim zakładzie takiej aparatury, którą ma producent i która prowadzi do skutecznej naprawy – mówi Janusz Kowalczuk. – W przypadku opryskiwacza należącego do Norberta Fuchsa konieczna jest wymiana ramy na nową, którą może wykonać i zamontować tylko MGM. Z kolei, aby naprawić opryskiwacz Klaudiusza Jonczyka maszyna powinna być rozebrana w drobny mak, a wszystkie jej elementy powinny być dokładnie oczyszczone z rdzy i farby, wypiaskowane, odtłuszczone i pokryte nową farbą podkładową i lakierem.
Winny polski sprzedawca – twierdzi MGM
Skontaktowaliśmy się bezpośrednio z firmą MGM. Do sprawy odniósł się Josef Piža, prezes zarządu tej firmy.
– Cała ta sytuacja jest bardzo nieprzyjemna dla naszej firmy i na pewno nie "chowamy głowy w piasek" przed problemami, które się pojawiły. Nigdy tego nie robiliśmy i nie zrobimy tego ani teraz, ani w przyszłości – Josef Piža pisze w nadesłanej odpowiedzi. – Faktem jest, że w obu tych sprawach to pan Kowalczuk nie wywiązał się ze zobowiązań wynikających z naszej umowy handlowej. Na jej podstawie pan Kowalczuk był sprzedawcą opryskiwaczy MGM na rynku polskim. Był też samodzielnym podmiotem prawnym, który podpisuje wszystkie umowy handlowe na swój rachunek. Z powyższego wynika w sposób jednoznaczny, że nasza firma – jako producent nie miała i nie ma absolutnie żadnych informacji odnośnie tego komu i na jakich warunkach pan Kowalczuk sprzedaje nasze maszyny ani też w jaki sposób ma uregulowane ze swoimi klientami warunki gwarancji. Z podanej umowy wynikały dla pana Kowalczuka – jako sprzedawcy na terytorium Polski – znaczne korzyści w formie stosunkowo wysokich bonusów finansowych za sprzedane maszyny. Z umowy wynikały również – w sposób oczywisty – określone obowiązki. Jeden z zasadniczych obowiązków jest taki, że pan Kowalczuk zobowiązany jest do udzielenia kupującemu zwyczajowej gwarancji na sprzedaną maszynę. Ponadto, w umowie podane jest też to, że obowiązkiem sprzedawcy jest usuwanie – na swój rachunek i koszty (za wyjątkiem części zamiennych, dostarczanych przez producenta) tych usterek, które objęte są reklamacją. Dalszym ważnym punktem umowy jest również punkt, w którym napisane jest, że sprzedawca ma obowiązek informowania producenta o ewentualnych usterkach podlegających reklamacji. W roku 2020 z powodu uzyskania certyfikatu jakości ISO 9001 przez spółkę MGM, punkt ten został rozszerzony na mocy przepisu wewnątrzfirmowego. W punkcie tym jest w sposób precyzyjny i zrozumiały wyjaśnione, jakie są obowiązki i jakie są zasady postępowania w przypadku procedury reklamacji. Na podstawie informacji uzyskanych od poszczególnych użytkowników maszyn MGM, których sprawa dotyczy, w opisywanych przypadkach pan Kowalczuk nie wywiązał się niestety ze swoich obowiązków i nie załatwiał reklamacji podając różne wymówki. W pierwszym rzędzie wymówka wskazywała na lekceważące podejście spółki MGM. W imieniu spółki MGM oświadczam, że nie jesteśmy zainteresowani jakimkolwiek zaostrzaniem tej sprawy. I choć w gruncie rzeczy odpowiedzialność za całą sytuację powinien ponosić pan Kowalczuk, uważamy, że nie warto się z nim kłócić i ze względu na jego zachowanie psuć dobrego imienia naszej firmy. W związku z tym wybraliśmy następujące rozwiązanie. Nasz dział OTS (dział usług handlowo-technicznych) skontaktuje się z właścicielami reklamowanych maszyn, a następnie nasi serwisanci doprowadzą bezpłatnie reklamowane maszyny do takiego stanu, aby ich właściciele mogli wykorzystywać te maszyny – bez jakichkolwiek problemów – zgodnie z ich przeznaczeniem. Ponadto, jeżeli okaże się to konieczne, to po zakończeniu sezonu prac polowych, na nasz koszt przewieziemy maszyny do zakładu produkcyjnego i dokonamy ogólnej rewizji oraz ewentualnych napraw.
r e k l a m a
Czeski producent wie lepiej
Choć nasza redakcja udzieliła potężnego kredytu zaufania firmie MGM, dając jej mnóstwo czasu na pozytywne załatwienie prezentowanych spraw, to do dzisiaj nikt z fabryki nie kontaktował się z Klaudiuszem Jonczykiem, właścicielem opryskiwacza pokrytego rdzą, którego stan techniczny stale się pogarsza. Otrzymaliśmy również pismo, w którym MGM odnosi się do opryskiwacza Norberta Fuchsa.
– Zajęliśmy się tą sprawą zgodnie z naszą obietnicą, ale niestety nadal pozostaje ona otwarta ze względu na nieustępliwość tego rolnika – pisze Josef Piža. – Jeżeli chodzi o naprawę tej maszyny to rolnik czy nieznany nam ekspert na pewno nie zna się lepiej na procesie technologicznym naprawy maszyny niż my. Jestem przekonany, że w naszej firmie mamy znacznie więcej znających się na sprawie ekspertów. Mamy też technologię np. przemysłowy rentgen, dzięki któremu możemy ocenić jak wyeliminować usterki i wady. Dla zilustrowania sytuacji, czy można wyobrazić sobie reklamowanie np. samochodu Volkswagen w markowym serwisie i narzucanie serwisowi jak ma naprawić auto. Zapewne nie byłoby problemu przekonać Norberta Fuchsa za pośrednictwem naszego prawnika w Polsce, że prawda jest po naszej stronie, ale ponieważ nie chcemy niepotrzebnie prowokować konfliktów z rolnikami i grozić im prawnikami, zdecydowaliśmy – na znak naszej życzliwości i na prośbę rolnika, że na nasz koszt wymienimy całą ramę główną maszyny, o czym już poinformowałem Norberta Fuchsa.
Będziemy dalej przyglądać się tej sprawie.