pomorskie
Czyta, rozmawia, wyciąga wnioski i szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania w opracowaniach naukowych. Rolnik dzięki analizom doskonale zna swoje pola i wie, że każde potrzebuje czegoś innego, a nawet na tym samym polu potrafi zastosować inną obsadę lub nawożenie i zawsze może uzasadnić dlaczego.
r e k l a m a
Trzeba wiedzieć kiedy zmniejszyć, a kiedy zwiększyć obsadę
Gospodarstwo państwa Ruteckich dzięki współpracy i wsparciu wszystkich członków rodziny jest doskonale zarządzaną i działającą firmą. W strukturze zasiewów dominują zboża, więc odwiedzając gospodarstwo skupiłam się na tej uprawie. Na pierwszym lustrowanym polu z pszenżytem odmiany Tadeus, rolnik celowo zdecydował się na niższą obsadę ok. 300 ziaren na m2 bo wie, że na tym polu ma dobre warunki glebowe i nie będzie problemów z krzewieniem się. Siew odbywał się ok. 25 września.
Na tym samym polu na górce, na nieco słabszym stanowisku, zwiększono normę wysiewu do 380 ziaren na m2, rolnik zdecydował się na taki krok w obawie przed inwazją ślimaków, które spędzają sen z oczu właścicielowi gospodarstwa. Ze ślimakami, na niektórych polach rolnik walczy od lat, czasami atakują całe pole, czasami występują tylko na obrzeżach. W ubiegłym roku gospodarz odnotował znaczny wysyp pomrowika plamistego, który potrafi bardzo dobrze funkcjonować na środku pola i jest bardzo trudny do wytępienia. Rozmówca przestrzega, że trzeba przygotować się na to, że totalnie go nie zniszczymy. A w wilgotnych latach będzie rozmnażał się w zastraszająco szybkim tempie.
– Jeżeli chodzi o nawożenie to było raczej ubogie, bo poszło tylko 150 kg/ha Polifoski NPK 6–20–30, częściowo z racji bardzo wysokich cen, a poza tym w poprzednich latach zawsze nawożenie mineralne było wyższe, więc mogłem pozwolić sobie na ograniczenie dawki. Trzeba brać pod uwagę także to, że stosuję nawożenie zlokalizowane, ponieważ siałem agregatem do uprawy pasowej MZURI, więc nawóz idzie w rządki pod nasiona. Dzięki temu efektywność nawożenia jest wyższa i niższe dawki są nawet uzasadnione – wyjaśnia właściciel gospodarstwa.
Broną mulczową na ślimaki
– Na polu z jęczmieniem ozimym celowo opóźniłem siew, żeby nie rozrastał się zbyt mocno i żeby go mszyce nie atakowały, bo tak zdarzało się przy siewie we wcześniejszych terminach. Jęczmień i tak doskonale da sobie radę, bo ma bardzo silny wigor, szybko i mocno się krzewi. Nawet teraz jak patrzę na to pole to widzę, że opóźniając siew jednak niepotrzebnie zwiększyłem normę wysiewu – wyznaje rozmówca.
Lustrując 20-hektarową plantację pszenżyta odmiany Avokado z hodowli DANKO zlokalizowaną na słabszych glebach rolnik opowiedział, jak wyglądała jego tegoroczna walka ze ślimakami.
– Wysialiśmy 350 ziaren na m2, jest to trudne pole, bo tu zawsze jest bardzo dużo ślimaków, dlatego wielokrotnie jeździliśmy broną mulczową. Nie było głębszej uprawy, po siewie było jednak trochę bryłek pomimo siewu MZURI, poza tym bałem się, że może być problem ze wschodami. Przywałowaliśmy i w ten sposób jeszcze dobiliśmy ślimaki, które gdzieniegdzie widziałem. Na szczęście w rozpoczętym sezonie wegetacyjnym działania agrotechniczne i jeżdżenie broną mulczową jak na razie zdały egzamin i w naturalny sposób ograniczyły występowanie ślimaka. W ubiegłym roku jesienią dokładnie na tym polu ślimak zjadł pół rzepaku ozimego, więc pola przesiewaliśmy później rzepakiem jarym – wspomina pan Jerzy.
r e k l a m a
Badanie stopnia odżywienia roślin to podstawa
Gospodarstwo dysponuje glebami klas IV, V i VI dość trudnymi do uprawy. Miejscami są to bardzo ciężkie siwe iły. Odczyn gleb waha się od 5,1 do 7,8 na najlepszych polach. Rolnik wyznaje, że jak wykonuje próby odżywienia roślin to na niektórych polach każdy metr gleby jest inny. Jeżeli patrzy się na całe pole to aż tak tego nie widać, ale jak zacznie się badać wychodzą niesamowite różnice.
– Skąd wziął się pomysł tak szczegółowego badania roślin? Wszystko zaczęło się od kolegi zarządzającego dużym gospodarstwem, on często coś mierzył, ważył, porównywał, później zakupił tester, żeby aplikować poszczególne składniki ściśle według potrzeb. Generalnie miał kontakt z nowościami i nowinkami wchodzącymi na rynek, ponieważ wiele firm odwiedzało gospodarstwo, którym zarządzał i tak to się wszystko zaczęło – wspomina pan Jerzy.
Ale po chwili dodaje, że częściowo zmusiła go do takich działań sytuacja. Rolnik wyznaje, że patrzył na swoje pola i niby było dobrze, rośliny odżywione, chwasty i choroby zwalczone, nakłady z każdym rokiem coraz wyższe, ale spektakularnej zwyżki plonów nie było, nie mówiąc o rekordach.
– Najpierw kolega zaczął mierzyć u mnie stan odżywienia roślin, później robiłem to sam. Mierzyłem, zapisywałem, analizowałem i próbowałem zrozumieć, jak to się dzieje, że niby jest dobrze, a nie do końca widać to w plonach. W tej chwili bazuję na testerze Yara profesjonalnym i wiodącym sprzęcie, używam także reflektometru cyfrowego, oczywiście w stałym użyciu jest pH-metr z sondą i z przewodnością – wylicza rozmówca.
Jesienią trzeba jak najszybciej odżywić rośliny
Jerzy Rutecki podpowiada, że jesienią planując odżywianie roślin najważniejsze jest to, żeby jak najszybciej zastosować jakąkolwiek nawet minimalną dawkę. Rośliny są bardzo małe i każda kropla nawozu, która spadnie na liść to sygnał, że można się spokojnie rozwijać, że jest dostęp do "jedzenia".
Dokarmianie jesienne zbóż wykonano między 15 a 20 października, gdy zboże miało 3–4 liście. Jesienią rolnik zwykle wykonuje jeden zabieg dokarmiania, chyba że uprawa jest bardzo słaba to sprawdza odżywienie roślin i wspomaga rośliny po raz drugi. Wszystko zależy też od warunków pogodowych, przy długiej, ciepłej jesieni czasem warto zaaplikować coś dodatkowo, żeby roślina miała skąd pobierać składniki pokarmowe, przy wciąż trwającej wegetacji.
– Jesienią w zbożach zastosowałem Bio nawóz z węglem i kwasami humusowymi i do tego dołożyłem 0,3 kg/ha dobrze znanego mi nawozu bogatego w mikroelementy MAXIMUS AminoMicro Universal. Stosuję minimalne dawki powyższego nawozu, ponieważ nośnikiem jest tu aminokwas glicyna, która w idealny sposób wspomaga przyswajanie pozostałych składników. Niektórzy pewnie powiedzą, że 0,3 kg/ha nic nie daje i jest to za niska dawka. Mam już sprawdzone, że jesienią taka dawka w zupełności wystarczy. Moim zdaniem jesienią bezpieczniej jest stosować mniejsze dawki, bo są one lepiej wykorzystywane przez rośliny. Oczywiście jeżeli zbadam i wiem, że mam większe niedobory zwiększam dawkę – wyjaśnia właściciel gospodarstwa.
Przy MAXIMUS AminoMicro zabiegi warto powtarzać 2–3 razy w zależności od potrzeb i zaplanowanej technologii. Nawóz może być stosowany także w niższych temperaturach i ma dużo wyższą przyswajalność, bo jest to naturalny składnik i roślina nie musi zużywać swoich zapasów energii, żeby nawóz pobrać i wbudować. Jedno jest pewne, stres początkowy obniża radykalnie plon końcowy i tak jest zawsze, potwierdzają to naukowcy, pan Jerzy także obserwuje to na własnych polach. Trzeba zrobić wszystko, żeby jak najpóźniej wystąpił stres, bo dzięki temu końcowy spadek plonu będzie niższy.
Zobacz także
Wybieram zaawansowane rozwiązania
– Co będzie wiosną zobaczymy po ocenie stanu plantacji i sprawdzeniu odżywienia roślin po zimie. Wówczas podejmę ostateczną decyzję, czy zacznę od AminoMicro, ile zastosuję dawek i w jakiej ilości. Myśląc o wiośnie biorę pod uwagę NITROSPEED 39 firmy Ekoplon. Jest to uniwersalny nawóz azotowy z magnezem i mikroelementami odpowiedzialnymi za przemiany azotu w roślinie – wylicza rolnik.
Marta Sinkiewicz, regionalny kierownik sprzedaży Ekoplon, chętnie odwiedza gospodarstwo w Górkach i w miarę możliwości towarzyszy rolnikowi w wykonywanych badaniach i pomiarach. Analizy i cenne spostrzeżenia rolnika pozwalają bardzo precyzyjnie dobierać odpowiednie preparaty.
– Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jaka będzie wiosna, przy suszy NITROSPEED 39 będzie idealnym rozwiązaniem, ponieważ doglebowa aplikacja nawozów w warunkach suszy, czy okresowych niedoborów wody nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Powyższy nawóz poza azotem zawiera także magnez i molibden, które poprawiają efektywność ekonomiczną stosowania nawożenia azotowego i zmniejszają straty tego składnika – podsumowuje rozmówca.
Warto dodać, że nawóz jest dość uniwersalny w stosowaniu, bo możne być podawany we wczesnych fazach rozwojowych w okresach dużego zapotrzebowania na azot, ale także w późniejszych fazach w okresach utrudnionego pobierania składników z gleby wskutek deficytu wody. Jerzy Rutecki przekonuje, że dzięki sprawdzaniu soków komórkowych najtrafniej można ocenić nawożenie i dobrać dokarmianie. Można w precyzyjny sposób określić stan gleby i dostępność składników pokarmowych w glebie, można także na bieżąco sprawdzić, jaki wpływ na roślinę miał dany zabieg. Co jest bardzo cenną wiedzą na przyszłość. Do gospodarstwa w Górkach wrócimy wiosną, żeby towarzyszyć rolnikowi przy wiosennej ocenie odżywienia roślin.