Dane pochodzące z Głównego Urzędu Statystycznego czy Instytutu Ekonomii Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej za pierwsze półrocze paradoksalnie wskazują na pogorszenie się kondycji finansowej branży mleczarskiej, pomimo korzystnej koniunktury rynkowej. Znaczący spadek rentowności przetwórstwa mleka wynika przede wszystkim ze znaczącego wzrostu kosztów. Najszybciej rosnące były ceny skupowanego mleka, energii i usług obcych. Są to od lat jedne z najbardziej istotnych pozycji w strukturze kosztów przedsiębiorstw mleczarskich. Część firm, w szczególności te zajmujące się produkcją tak zwanej galanterii mleczarskiej, wyjątkowo odczuwa wzrost cen opakowań.
Skupowane od dostawców mleko jest podstawowym kosztem w każdej mleczarni. W zależności od profilu produkcji mleczarnie przeznaczają na wypłaty dla gospodarstw rolnych ponad 70% pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży produktów. Wyższy udział występuje w przedsiębiorstwach, które zajmują się przetwórstwem mleka w proszku czy serów. Ponoszony nakład pracy oraz ilość materiałów niezbędna do ich wyprodukowania jest po prostu mniejsza. Porównując dane z wymienionych na wstępie instytucji, mleczarnie w pierwszym półroczu roku 2021 zapłaciły o 16,1% więcej za dostarczone mleko niż w roku ubiegłym. Październikowa cena mleka według GUS była o 13,5% wyższa niż we wrześniu roku ubiegłego i wynosiła średnio 1,63 zł, co nie oznacza, że produkcja mleka jest opłacalna. W wyniku sprzyjającej koniunktury rynkowej mogłaby być jeszcze wyższa, jednak mleczarnie dociskają rosnące lawinowo koszty.
W przypadku produkcji jogurtów, kefirów czy serków, materiały do produkcji są zaraz po surowcu drugim co do wartości kosztem. Już na początku roku niektórzy z producentów odczuli znaczne ich podwyżki. Kadra zarządzająca spółdzielniami mleczarskimi mówi o kilkudziesięcioprocentowym wzroście ich cen.
W przypadku niektórych wynosi ponad 50%. Z budżetów mleczarni wypadły liczone w milionach kwoty, które mogły być przeznaczone na podwyżki cen surowca czy inwestycje. Z rozmowy z prezesem jednej z dużych firm produkujących galanterię mleczarską wynika, że wzrost cen opakowań będzie kosztował spółdzielców ponad 50 mln złotych. Kolejną kwestią przy tym profilu produkcji jest wzrost cen dodatków do żywności. Wzrost wielu z nich również sięgnął kilkudziesięciu procent. Są jednak i bardziej dosadne przykłady, jak chociażby ceny zagęstników, które zwiększyły się dwukrotnie, a branża spożywcza kilkukrotnie miała problem z ich zakupem. Naszym zdaniem, pełny obraz cen czy to dodatków, czy w szczególności opakowań nastąpi już w nowym roku. Część firm operuje obecnie na umowach zawartych jeszcze przed kilkoma miesiącami. Nowe kontrakty będą zawierać już nowe, wyższe ceny.
r e k l a m a
Kolejnym problemem
jest wzrost cen paliw. To dotyczy już wszystkich zakładów mleczarskich bez względu na profil produkcji. Łatwo to zobrazować sobie na stacjach benzynowych. Jednak przytoczmy ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego. Olej napędowy podrożał o 34,5%. Ceny benzyny wzrosły o 31%, natomiast gaz ciekły i pozostałe paliwa o 53%. Wnioski wysuwane przez analityków są jednoznaczne. To nie koniec podwyżek cen paliw. Jednocześnie sam koszt usług transportowych, z których korzystają mleczarnie wzrósł o 22,1%. Przy tym drożeje właściwie wszystko co ma nawet najmniejszy z nim związek. O szczegółowe analizy tego zjawiska pokusili się analitycy niektórych banków, zwracając uwagę na to co nam zazwyczaj umyka. Przykładem mogą być tu rosnące z miesiąca na miesiąc ceny polis ubezpieczeniowych. Porównując październik z wrześniem wzrosły one o 3,3%.
Jeszcze niedawno
bardzo głośno było o problemach z cenami nawozów, które są efektem wzrostu cen gazu. Drożejący gaz jest problemem również w przypadku zakładów mleczarskich. To najczęściej wykorzystywane przez nie źródło wytwarzania energii. Bazuje na nim większość dużych instalacji produkcyjnych.
Urzędy i dystrybutorzy przewidują, że nie ustanie on w przyszłym roku i zapowiadają kolejne zmiany cenników. Już skutkuje to zmniejszoną wielkością produkcji mleka w proszku, ponieważ przy obecnych cenach staje się ona nierentowna, nawet w przypadku nowoczesnych i wysokowydajnych proszkowni. W Polsce jednak nadal część zakładów korzysta z węgla. Wbrew pozorom wcale nie są one w lepszej sytuacji. Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla podaje, że w stosunku do października ubiegłego roku ceny węgla w sprzedaży detalicznej wzrosły o 40%. Rosną one już od połowy roku i nie widać, aby stan ten miał ustać. W tym przypadku dużym problemem staje się jego dostępność. Już w połowie roku ostrzegano przed mogącym nastąpić wzrostem cen. Popyt stał się tak duży, że Polska Grupa Górnicza w połowie października wprowadziła dzienne limity sprzedaży.
Trudno nie zwrócić uwagi na istotny dla mleczarni koszt, jakim są ceny energii. Kiedyś stanowiły one od 2–3% wydatków przetwórcy mleka. Według GUS podrożały one od początku roku do końca września o 9%. Faktycznie byłyby one jeszcze wyższe, gdyby nie fakt, iż wiele spółdzielni przez pierwszą połowę roku otrzymywało rachunki wynikające z umów zawartych przed rokiem. Mniejszy niż wymienione, ale również istotny jest w przedsiębiorstwach wzrost cen kosztów zatrudnienia. Paradoksalnie nie tyle płac co związanych z zatrudnieniem pracownika kosztów, czyli składek na ubezpieczenia społeczne. Wzrost kosztów zatrudnienia pracownika w ciągu trzech pierwszych kwartałów bieżącego roku wyniósł 5,6%, w odniesieniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. Bez wątpienia w przyszłym roku nastąpi kolejny wzrost, chociażby ze względu na podniesienie płacy minimalnej.
Efektem przytoczonych powyżej zdarzeń są… topniejące zyski branży mleczarskiej. Zysk netto przedsiębiorstw działających w tym sektorze w pierwszej połowie ubiegłego roku wynosił 670,4 mln zł. Po pierwszym półroczu 2021 r. był on o ponad jedną trzecią niższy niż w roku ubiegłym i wynosił 423,5 mln zł. Należy wziąć pod uwagę, że największy wzrost kosztów rozpoczął się w połowie roku i po zliczeniu już całego roku 2021 będzie on jeszcze mniejszy. Większość mleczarni wstrzymała również inwestycje. Nie są one tak duże jak w latach poprzednich. W tym wszystkim rodzi się jeszcze jeden problem.
r e k l a m a
Udział sprzedaży produktów mleczarskich
w całym rynku produktów spożywczych zmniejszył się w pierwszym półroczu z 13,7 do 13%. Zjawisko to postępuje, ponieważ ceny jogurtów czy serów rosną, a konsument zaczyna poszukiwać alternatyw. Przy cenie litra mleka w wysokości 2,40 zł cena zbytu sera wynosiłaby grubo ponad 30 zł w zależności od kosztów produkcji w zakładzie. W sklepie bez wątpienia taki ser kosztowałby między 45 a 50 zł/kg. Może okazać się to zbyt dużo jak na zawartość portfela statystycznego Polaka. Jeżeli różnica pomiędzy kilogramem sera a kilogramem wędliny osiągnęłaby 30 czy 40%, mogłoby dojść do znaczącego spadku jego konsumpcji. Podobne zjawisko dotyczy twarogów, czy galanterii mleczarskiej. Z wiadomości docierających do redakcji wynika też, że część zakładów mleczarskich wstrzymała się w ostatnim miesiącu z kolejnymi podwyżkami cen swoich produktów i planuje wprowadzić je po nowym roku. Można powiedzieć, że nastąpi urealnianie cen. Owszem, jednak nasuwają się kwestie związane z urealnieniem marż na kolejnych etapach łańcucha dostaw. Ceny na półkach zaczynają odstraszać konsumentów, natomiast po drugiej stronie kilka, w szczególności małych spółdzielni mleczarskich, zaczyna ledwo wiązać koniec z końcem. Pomimo panującej na rynku mleka dobrej koniunktury, która pozwala rekompensować ponoszone koszty coraz częstszym stanem jest niepewność co do sytuacji na rynku. Jednocześnie pojawiają się pytania o to, gdzie jest sufit czy bariera, za którą zatrzymają się koszty funkcjonowania.