zachodniopomorskie
Soli Deo, Jedynemu Bogu!
Moc i uwielbienie, potęga i chwała;
Na trudne czasy Prymasa Tysiąclecia,
Ojca i pasterza Opatrzność nam dała...
Zabrzmiało tydzień temu w zielińskiej sali wiejskiej. Do wsi na przegląd pieśni religijnych zjechało dziewięć zespołów śpiewaczych. Zwykle do Zielina zjeżdża więcej niż dziesiątka chórów. Ale początki były skromne.
Nie ma jak klawisze
Festiwal w Zielinie „urodził” się w 2005 roku, choć o „poczęciu” można mówić dużo wcześniej. Pewne jest jedno – Cecyliadę za swoje dziecko uważa Zbigniew Ciszek, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Mieszkowicach i organista w parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Zielinie.
Jeszcze w liceum, rozpoczął naukę w ognisku muzycznym w Chojnie. Po maturze poszedł na Pomorską Akademię Pedagogiczną w Słupsku i skończył tam kierunek wychowanie muzyczne.
– Jeszcze w liceum namówiono mnie też na ukończenie studium organistowskiego w Szczecinie prowadzonego przez nieżyjącego już brata Edmunda Sobisia. Czteroletnie studium ukończyłem w dwa lata. Zawsze chciałem się zajmować muzyką. W domu nie goniono mnie do instrumentów, raczej sam do nich siadałem. Bawiłem się graniem, to był dla mnie sposób na spędzanie wolnego czasu. Najchętniej siadałem do klawiszy, choć uczyłem się też gitary. Powiem w sekrecie, że za strunami nie przepadam – zwierza się pomysłodawca Cecyliady.
Najpierw pracował w Centrum Kultury w Chojnie. Pobył tam do 2004 roku, potem na chwilę zawitał do Domu Kultury w Moryniu i w 2005 roku przyjęto go do pracy w mieszkowickim domu kultury.
– Kiedy rozpocząłem pracę w Mieszkowicach jako instruktor, od dwóch lat prowadziłem już zespół przy parafii w Zielinie. Zespół nazywał się Sami Swoi. Któregoś dnia, niedługo po przyjęciu mnie do pracy, szefowa zawołała kilkoro pracowników i zarządziła burzę mózgów. Mieliśmy wymyślić coś, co rozrusza ludzi w gminie. Prowadziłem już jako organista zespół w Zielinie, który aspirował do chóru. Prowadziłem też inne zespoły jako instruktor, więc pomyślałem, że przegląd pieśni religijnej stworzyłby dobry impuls do tego, żeby zacząć albo nie przestawać śpiewać. W tej mojej pracy z osobami dorosłymi – bo z takimi pracuję – celem nie jest to, żeby zrobić z nich śpiewaków. Chodzi o to, żeby wyszli z domu i nie gnuśnieli przed telewizorem, bawiąc się pilotem. Niech po prostu wyjdą do ludzi – mówi Zbigniew.
Podkreśla, że Zielin na długo przed powstaniem zespołu Sami Swoi był niezwykle rozśpiewaną wsią. Chór parafialny prowadziła już pracująca tam przed Zbigniewem organistka.
Śpiewali, jak wypadło
Zbyszek mówi, że ma szczęście, ponieważ wśród swoich śpiewaczek ma panie ze słuchem harmonicznym. To umiejętność stworzenia spontanicznie i automatycznie drugiego głosu pasującego do tego, co śpiewa pierwszy głos, i jednocześnie do akompaniamentu. Śpiew na głosy powoduje, jak mówi Zbyszek, że na widowni zalega absolutna cisza. Totalnie obezwładnia słuchaczy. Na przeglądach ponoć często jest tak, że można usłyszeć przelatującą muchę.
– Kiedy zaczynaliśmy z zespołem, śpiewaliśmy pieśni ogólnie znane. Jeśli nie było zamówienia od pani dyrektor ośrodka na konkretną uroczystość, wyglądało to tak, że na próbie otwieraliśmy na chybił trafił Śpiewnik kościelny ks. Jana Siedleckiego i ćwiczyliśmy to, na czym akurat otworzyliśmy. I tu ciekawostka. Śpiewnik jest z nutami, ale panie z zespołu ich nie znają. Nie znają odległości tercji czy kwinty między nutami, ale wiedzą że nuta wyżej zapisana to dźwięk wyższy, ta niżej – niższy. I znają wartości, czyli długość dźwięku. Ale utwory znają na pamięć i najczęściej śpiewają bez nut – opowiada mieszkowicki instruktor.
Wcześniej swoim tenorem, a teraz już barytonem, dodaje trzeci głos. Mówi, że ludzi w kościele taki zespół trochę rozleniwia. Bo skoro jest ktoś, kto za nas śpiewa, to nie musimy się już tak wysilać.
Po łacinie, po niemiecku
W listopadzie 2005 roku MGOK w Mieszkowicach we współpracy z zielińskim kołem gospodyń, parafią i sołtysem Józefem Mroziakiem zorganizował pierwszą Cecyliadę. Zespół Sami Swoi był już przygotowany i nie miał problemu z wyborem utworów. Problemem było ściągnięcie innych zespołów. Zbyszek rozesłał informację do wszystkich okolicznych domów kultury. Na pierwszym przeglądzie pojawiły się trzy inne amatorskie zespoły. Z latami zaczęły się pojawiać także zespoły działające przy parafiach. Dziś same się zgłaszają i dopytują o termin przeglądu. A ten ma swoje żelazne zasady.
– Ustaliłem na samym początku, że zespół prezentuje się z trzema utworami. Znajomi pytali: „A po co aż trzy utwory? Przecież masz tyle tych zespołów. Nie wystarczyłyby dwa?”. Ja na to, że przecież każdy chce się pokazać, a tym bardziej jeśli przyjeżdżają z daleka. Mamy grupy z Polic, z Bogdańca. Jadą do nas po sto kilometrów. Jeśli chciałby ktoś z drugiego końca Polski, też może. Tylko nie zwracamy kosztów podróży. A mamy różnych gości. Współpracowaliśmy z Niemcami i w ramach współpracy był u nas chór Gemeinschaft Liebe z Eberswalde, ale też Remedium – chór Izby Lekarskiej ze Szczecina – wyjaśnia Zbigniew.
Raz biesiada, raz online
Przegląd ma swoją stałą strukturę. Zaczyna się popołudniową mszą świętą. A potem zespoły przechodzą do świetlicy, gdzie odbywają się przesłuchania, które trwają dwie, trzy godziny. Impreza ma charakter otwarty, więc przyjść posłuchać może każdy. Publiczność zwykle stanowią mieszkańcy gminy. Po przesłuchaniach zwyczajowo odbywa się biesiada. Od kilku lat organizatorzy proszą zespoły, żeby przywiozły blaszkę ciasta ze sobą. Ale jadło przygotowuje też miejscowe koło gospodyń. Zakup składników wieś finansuje z funduszu sołeckiego.
Impreza jest jednodniowa, ale raz w historii Cecyliady przegląd trwał dwa dni – zorganizowano też przegląd dla dzieci. Organizatorzy pozostali jednak przy „dorosłym” charakterze imprezy. W sąsiedniej gminie odbywa się już przegląd dziecięcy, więc nie chcieli powielać formuły. Dwa razy przegląd odbył się też w kościele – to z okazji oddania w 2015 roku do użytku po remoncie organów. Za to w 2020 Cecyliada odbyła się online. Zespoły przysyłały nagrania i odbierały wyróżnienia wirtualnie. Nagrania opublikowano na stronie internetowej MGOK.
– A w 2021 roku, czyli dwa tygodnie temu, powróciliśmy wszyscy szczęśliwi w maskach, w reżimie sanitarnym i odpowiednich odległościach na salę – żartuje Zbyszek.
W tym roku biesiada miała inny charakter, a poza tym miało przyjechać trzynaście zespołów, a przybyło tylko dziewięć. Jest bardzo wdzięczny wszystkim, którzy odwiedzają Zielin i chcą wraz z nimi chwalić Boga pieśnią i prosić o wstawiennictwo za pośrednictwem świętej Cecylii. Dziękuje też wszystkim współorganizatorom za otwarte serca, a zespołom za obecność, ponieważ bez nich to wszystko by się nie odbyło. I wszystkim za dobre słowo, które jest motorem do działania.
Brakuje nam mężczyzn
Nie ma jak usłyszeć o śpiewie od samych wykonawców, dlatego porozmawialiśmy też z Zofią Szeremetą – jedną ze śpiewających w Samych Swoich.
– Kiedyś, jeszcze przed reaktywowaniem przez Zbyszka, w zespole śpiewały z nami nasze dzieci. Ale potem porozjeżdżały się na studia, do szkół, internatów i trochę nam zespół przycichł. Jednak z czasów dzieciństwa pamiętam śpiewające w naszej wsi chóry cztero-, pięciogłosowe. Obecnie jest z nami w zespole 83-letnia Stasia. Jeździ z nami i śpiewa. Dziś mamy cztery soprany i trzy alty – opowiada Zofia i trochę żałuje, że w jej kole gospodyń, w którym jest przewodniczącą, jest sporo pięknie śpiewających koleżanek, które nie zawitały do zespołu.
Próby odbywają się raz w tygodniu, zwykle w poniedziałki. Ćwiczą przez dwie, trzy godziny. Śpiewają pieśni obrzędowe, dożynkowe, biesiadne, patriotyczne, religijne.
– Śpiewamy i po łacinie, i po ukraińsku. Po łacinie na przykład Ave Verum Corpus Mozarta. To o Eucharystii, o ciele prawdziwym. Kochana, to pieśń, na trzy, a nawet i cztery głosy! Ale brakuje nam mężczyzn! Zbyszek ciągnie ten trzeci głos. Było kiedyś dwóch chłopaków. Ale pokończyli szkołę średnią i odeszli. A starsi faceci nie bardzo chcą, choć mają głosy. Nasi mężowie to już w ogóle odmawiają – opowiada Zofia i co chwilę nuci coś dźwięcznym głosem.
Sama uwielbia wielogłosowe pieśni wielkopostne. Jezu Chryste, Panie miły czy Krzyżu święty. Wszystko na głosy, a niekiedy a capella. Ostatnio uczyli się po ukraińsku w tłumaczeniu na język polski Święty Boże Maksyma Berezowskiego.
Z zespołem byli już w Szczecinie na Festiwalu Piosenki Niezłomnej. Tam zakwalifikowali się do finału do Krakowa, gdzie dostali wyróżnienie. Bywają na przeglądach w różnych miejscowościach regionu. 12 stycznia 2019 Sami Swoi wzięli udział w przesłuchaniach finałowych do jubileuszowego 25. Międzynarodowego Konkursu Kolęd i Pastorałek w Będzinie, na którym zespół zaśpiewał trzy kolędy: Wśród nocnej ciszy, Gdy się Chrystus rodzi oraz Przybieżeli do Betlejem. Udział w przesłuchaniu wywalczyli w grudniu 2018 roku, zajmując drugie miejsce w eliminacjach i pokonując około stu innych zespołów.
Ale zespół i Cecyliada sławią przede wszystki sam Zielin. Z każdym rokiem coraz bardziej cieszy się z tego Józef Mroziak, sołtys.
– Dobrze nam z tą Cecyliadą. To za każdym razem atrakcja dla mieszkańców. W tym roku trochę baliśmy się licznych spotkań, ale zachowaliśmy reżim, mieliśmy maski. Śpiewali po trzy pieśni, a nawet od siebie i czwartą – mówi sołtys.
Za rok Cecyliada będzie wyjątkowa. Zielin będzie świętował szczególny jubileusz, bo zespół Sami Swoi będzie obchodził 20-lecie istnienia. Już mamy zaproszenie i nie odmówimy przyjazdu. Chcemy usłyszeć Hymn o miłości, kóry zareklamowała Zofia. I kolejny raz zobaczyć, jak doskonale bawią się śpiewem.
Karolina Kasperek