Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Zmienimy oblicze polskiej wsi

Data publikacji 29.11.2021r.

Tadeusz Kościński, minister finansów, w specjalnej rozmowie z Karolem Wasilewskim dla „Tygodnika Poradnika Rolniczego” wyjaśnia, czym dla polskiej wsi będzie Polski Ład, jakie niesie ze sobą korzyści, kto będzie mógł skorzystać z przygotowanych przez rząd pieniędzy oraz dlaczego tak ważne jest, byśmy kupowali polskie produkty.

Jeszcze chyba żadne zmiany fiskalne nie budziły tak wielkich kontrowersji, jak Polski Ład. I chyba nigdy nie było tylu niejasności i sprzeczności w mediach głównego nurtu. Te prawicowe mówią, że niemal wszyscy zyskamy i będzie tylko lepiej. Lewicowe twierdzą, że niemal wszyscy stracimy i będzie tylko gorzej. Może więc ustalmy, jak będzie naprawdę i co on oznacza dla polskiej wsi?

– To historyczny moment dla całej Polski. Nie są to wyłącznie zmiany podatkowe, jak niektórzy chcą upraszczać. To kompleksowy i przemyślany plan na dalszy dynamiczny rozwój Polski.

Jakie są konkrety programu?

– Z dziesięciu kluczowych projektów olbrzymia większość dotyczyć będzie również mieszkańców wsi. Podnosimy kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł, podwyższamy próg podatkowy do 120 tys. zł, co w praktyce oznacza więcej gotówki w portfelu. Emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł, mieszkanie bez wkładu własnego, dom bez formalności czy zniesienie limitów do specjalistów.

Ale wprowadzamy również Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, czyli w praktyce kolejne 500+ dla rodzin na każde drugie i kolejne dziecko! To olbrzymia pomoc, zwłaszcza dla terenów wiejskich i popegeerowskich, gdzie nadal jest przepaść między dochodami tamtejszych rodzin a rodzinami np. z Wilanowa. Chyba jeszcze żaden rząd od 30 lat nie kładł takiego nacisku na wyrównywanie szans pomiędzy mniej zamożnymi Polakami a najbogatszymi. I chyba nikt w taki sposób nie modernizował polskiej wsi.

Mówi pan o potężnych kwotach na rozwój, jednak w praktyce rolnicy od lat bezskutecznie walczą z afrykańskim pomorem świń. I dla nich ważniejsza jest pomoc tu i teraz, by rozwijać swoje gospodarstwa. Koszula zawsze bliższa ciału.

– Dlatego przygotowaliśmy w Nowym Polskim Ładzie specjalny program, w którym przeznaczamy nawet 900 tys.  zł dotacji dla rolników z obszarów objętych ASF na odbudowę stada. Środki będzie można przeznaczyć na budowę budynków gospodarskich lub nowe maszyny, urządzenia i wyposażenie do produkcji prosiąt. Łącznie zapisałem 150 mln zł na wyrównanie strat poniesionych przez rolników w wyniku ASF.

Mamy też specjalne dotacje dla ubojni i masarni czy nieoprocentowane pożyczki dla hodowców. Pewnie więcej szczegółów dotyczących afrykańskiego pomoru świń przekazałby premier Kowalczyk. Ja jestem w rządzie od dbania o finanse.

Dzisiaj małym producentom niezwykle trudno jest konkurować na coraz bardziej globalnym rynku.

– Zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego chcemy też wspomóc tych najmniejszych. Zaproponowaliśmy na początek 4,5 mld zł na odbudowę polskiego przetwórstwa. Ale też m.in. bezpłatne miejsca do handlu w miastach własnymi wytworami. Żeby skrócić łańcuch dostaw.

Niestety, w czasach transformacji zupełnie zapomniano o polskim przemyśle i pośrednictwie rolnym. Dzisiaj płacimy za to wysoką cenę, a zmienić to i rywalizować ze światowymi gigantami jest niezwykle trudno.

Tutaj chyba samo­istnie nasuwa się więc pytanie o kwestie patriotyzmu gospodarczego. Możliwość małego handlu czy próby odbudowy przetwórstwa to jedno. Tylko na końcu konsument nadal bardzo często myśli kategorią ceny. Trudno jest nią rywalizować ze światową marką dyskontu.

– Myślę, że zrobiliśmy już w tej kwestii i tak duży postęp w porównaniu z tym, co było jeszcze dekadę temu. Mamy coraz większą świadomość, że kupując od sąsiada, wspieramy de facto siebie. Że zostawiamy pieniądze, które do nas wrócą. Że w taki sposób budujemy wysokopłatne miejsca pracy.

Coraz więcej osób szuka na półkach polskich produktów, wybiera polskich producentów, wręcz pyta na przykład o polskie płody rolne. Oczywiście nadal daleko nam do postaw Niemców czy Francuzów, u których standardem jest wybór rodzimych dostawców, a zagraniczne produkty muszą być trzy razy lepsze, by w ogóle mogły trafić na ich rynki.

A może to też kwestia braku edukacji ekonomicznej? W PRL uczono rolników, że oni są od produkcji, a ktoś inny zajmie się sprzedażą i dystrybucją. Podczas przemian ustrojowych nie byli przygotowani na to, by być również menedżerami, handlowcami i księgowymi.

– Brak odpowiedniej edukacji ekonomicznej to duży problem w całym społeczeństwie, który trudno nadrobić w kilka lat. Spora część z nas nadal nie wie albo nie chce wiedzieć, skąd się biorą pieniądze na jego etat. Zgadzam się, że terapia szokowa zastosowana po 1989 roku najmocniej uderzyła w polską wieś.

Całe społeczeństwo od zera uczyło się zasad wolnego rynku i kapitalizmu. Polskie podmioty musiały zmierzyć się z międzynarodowym kapitałem, który był dla nich bardzo często bezlitosny. Ale polskie rolnictwo miało chyba najgorzej.

Przyzwyczajone do zasad PGR­ -ów, że wszystko jest wspólne, a więc wszystko jest niczyje, powodowało, że trudno było przestawić się na walkę o konsumenta. Do tego dochodziła koniunktura rynkowa – niezwykle niskie ceny, mała opłacalność produkcji powodowały, że duża część ludzi chciała uciec do miast. Zostawić ziemię i mieć święty spokój. Bo doskonale wiemy, że praca przy zwierzętach to praca od świtu do nocy bez dnia odpoczynku. Krowę nakarmić trzeba codziennie. A w fabryce po 8 godzinach można było wrócić do mieszkania bez zmartwień. Dlatego wówczas na wsi zostawali pasjonaci lub wizjonerzy, którzy tworzyli podwaliny największych dzisiejszych polskich gigantów rolnych.

No właśnie! Najlepiej chyba widać to w sektorze mlecznym.

– Jestem niezwykle dumny z polskich spółdzielni mleczarskich. Po pierwsze dlatego, że jako jedne z nielicznych oparły się zachodnim koncernom, a po drugie, że stały się perłami w koronie polskiej gospodarki. Stały się gigantycznymi eksporterami, przecierając szlaki innym polskim firmom.

Prawdziwą wartością dodaną polskiego rolnictwa jest właśnie eksport. To on powoduje, że roś­niemy w siłę i rozbudowujemy nasze zakłady przemysłowe, a dzięki temu tworzymy nowe, lepsze miejsca pracy. Ostatecznie dzięki temu lepiej ma polski hodowca, który może więcej wyprodukować, rozwijać swoje gospodarstwo i więcej zarabiać. Żyć na wyższym poziomie.

Rozmawiał Karol Wasilewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a