Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Kombajn za wschodniej granicy. Prosty do bólu, ale nie bez wad

Data publikacji 06.12.2021r.

Grzegorz Iwańczyk z Józefatowa koło Skierniewic zbiera rocznie ponad 300 ton ziemniaków, które w zdecydowanej większości są przerabiane na chipsy w zakładzie Frito-Lay. Aby spełnić wymagania jakościowe tego zakładu, kopanie bulw musi być przeprowadzane tak, aby ich nie uszkadzać – nie obijać i nie powodować otarć. Zadanie jest tym trudniejsze, bo spora część pól jest mocno zakamieniona. Z tym zadaniem mierzy się starszy niemiecki kombajn Wühlmaus, który na jeden dzień otrzymał wsparcie ze Wschodu, w postaci fabrycznie nowego białoruskiego Gomselmasha.

łódzkie

– Na naszym terenie pracują kombajny do zbioru ziemniaków różnych marek, ale białoruskiej maszyny jeszcze u nas nie było – mówi Grzegorz Iwańczyk. – Porównując Gomselmasha do innych, to jego zaletą jest prosta konstrukcja. Do wszystkich elementów jest łatwy dostęp, gdzie w innych maszynach czasami trzeba się nagimnastykować, aby dostać się do jakieś części czy podzespołu. Podoba mi się też to, że Gomselmash ma niewielkie zapotrzebowanie na moc. Podczas testów spokojnie radził sobie z nim 80-konny MTZ. Dla porównania z kombajnem Wühlmaus (który osiąga zbliżoną wydajność na polu co białoruski sprzęt, czyli kopie w granicach 15 ton na godzinę) jeździ ponad dwukrotnie mocniejszy John Deere i ta moc wcale nie jest na wyrost, bo zdarza się tak, że na jednym polu jest zarówno piasek jak i ciężka glina. Faktem jest jednak to, że Wühlmaus to kombajn z 1996 roku, a Gomselmash to fabrycznie nowy sprzęt.

r e k l a m a

Wstrząsacz sterowany z maszyny

Gomselmash PKK-2-05 to kombajn dwurzędowy. W zależności od panujących warunków, przy rozstawie redlin co 75 cm, można nim wykopać od 0,3 do max. 0,9 hektara na godzinę. Jego zespół wyorywujący składa się z lemieszy, rolek kopiujących poruszających się po redlinach i utrzymujących głębokość roboczą oraz czterech krojów talerzowych, które przecinają wierzchnią warstwę gleby, ułatwiając w ten sposób podkopywanie redlin. Droga bulw zaczyna się na pierwszym, najdłuższym przenośniku zbudowanym z trzech pasów, do których co 4 cm przynitowane są pręty. Przenośnik jest wyposażony w aktywny i pasywny wstrząsacz. Te elementy wspomagają odsiewanie ziemi. Nad przenośnikiem zamocowano rozgarniacz spulchniający ziemię i kruszący bryły, natomiast w dolnej części znajduje się rolka czyszcząca pręty z ziemi i zanieczyszczeń.

– Intensywność pracy wstrząsacza można zmienić tylko przy maszynie. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby dołożenie takiej funkcji na sterowniku, dzięki czemu operator, który widzi z traktora jak jest odsiewana ziemia, mógłby zmieniać intensywność odsiewania w trakcie pracy – twierdzi Grzegorz Iwańczyk.

Z pierwszego przenośnika ziemniaki przerzucane są na kolejny, który ma taką samą budowę, ale jest znacznie krótszy. Na początku drugiego przenośnika znajduje się taśma łęcinowa, która oplatając cały tył maszyny oddziela łęty od bulw przenosząc je poza maszynę. Ziemniaki z drugiego przenośnika spadają na kolejny taśmowo-palcowy, który działa na zasadzie górki palcowej wyprowadzając poza maszynę pozostałości łęcin i drobne zanieczyszczenia. Pod wpływem grawitacji bulwy staczają się do kubełków i z wykorzystaniem elewatora kołowego przedostają się na wyższy poziom. Potem z kolejnej taśmy spadają na stół przebierczy. Mogą przy nim przebywać cztery osoby, które dokonują selekcji bulw. Oddzielają one kamienie i zanieczyszczenia, które wrzucają do specjalnych zasobników, a z nich przenośnik taśmowy odprowadza je poza maszynę.

– Dobrym rozwiązaniem było wyposażenie kombajnu w zbiornik na kamienie. Nie trzeba ich potem ręcznie zbierać z pola – dodaje rolnik.

Plon niższy, bo na poziomie 25 t/ha

Na koniec odseparowane ziemniaki przechodząc przez przenośnik załadunkowy, ładowane są do zbiornika, który może pomieścić 2–2,5 tony bulw. Również i na tym etapie zadbano o to, aby zabezpieczyć ziemniaki przed uszkodzeniami. Takie możliwości daje opuszczany hydraulicznie przenośnik załadowczy, co z kolei pozwala skrócić drogę spadania ziemniaków. Jest to ważne przy pustym zbiorniku. Wraz z napełnianiem zasobnika przenośnik jest podnoszony. Gdy zbiornik jest pełny, na panelu sterownika pojawiają się sygnały świetlne. Jest też sygnał dźwiękowy. Wyładunek plonu wygląda tak, że zbiornik jest hydraulicznie podnoszony do pozycji rozładunkowej, po czym załączany jest przenośnik podłogowy. Gomselmash podaje, że kombajn PKK-2-05 jest w stanie przeładować ziemniaki na przyczepy, których wysokość nie przekracza 2,8 m.

– Przyglądając się dokładnie pracy białoruskiej maszyny zauważyłem, że nie wszystkie jej elementy robocze i krawędzie zostały dokładnie osłonięte lub ogumione, co skutkowało nawet uszkadzaniem ziemniaków. Zdarzało się też tak, że kamienie, które spadały z taśmy blokowały napęd. Warto, aby producent to poprawił – dodaje rolnik.

Kombajn Gomselmash trafił do rolnika na testy w momencie, gdy do wykopania zostało 6 hektarów z 15 ha ziemniaków, które są uprawiane. Na działce gdzie pracowała białoruska maszyna, tego dnia zebrano ok. 100 ton bulw. Uwzględniając powierzchnię wykopanych 4 hektarów daje to średni plon na poziomie 25 t/ha.

– Z naszych pól z 1 ha zbieraliśmy już po 50 ton ziemniaków i więcej, dlatego plon z tej działki nie jest zadowalający. Co prawda plantacja, na której testowaliśmy białoruski sprzęt nie była nawadniana, ale w tym roku deszczu było aż nadto. Jaki zatem był powód niższego plonu? To efekt porażenia ziemniaków chorobą. Reklamowaliśmy to w firmie, która sprzedała nam sadzeniaki, ale reklamacja została odrzucona – kończy Grzegorz Iwańczyk.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a