25 listopada br. odbyło się spotkanie wicepremiera i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka z prezesami wojewódzkich izb rolniczych oraz zarządem Krajowej Rady Izby Rolniczych, na którym poruszono ważne sprawy dla polskich rolników?
– Tak, wreszcie mamy szefa resortu rolnictwa, który chce z nami rozmawiać i wykazuje chęć współpracy w przeciwieństwie do poprzedniego ministra Grzegorza Pudy, który unikał spotkań ze środowiskiem rolniczym. Wspólnie z wicepremierem uznaliśmy, że takie spotkania będą odbywać się cyklicznie w celu dyskusji, wysłuchania obu stron i ustalenia co na daną chwilę można zrobić.
r e k l a m a
Na pierwszym spotkaniu na pewno nie zabrakło tematu ASF-u i wręcz tragicznej sytuacji hodowców trzody chlewnej?
– Oczywiście, dla nas najważniejszą kwestią jest realne zmniejszenie ryzyka wystąpienia ASF w środowisku. Zatem muszą być intensywne odstrzały dzików, bo nie można mówić o skutecznej odbudowie hodowli i o nowych programach, które mają temu służyć, jeśli nie uporamy się z ASF-em. Jednocześnie sytuacja producentów trzody chlewnej jest tak trudna, że aby te gospodarstwa mogły przetrwać niezbędna jest dopłata do loch. Żeby utrzymać podstawowe krajowe stado loch ta dopłata musi być wyraźna, ponieważ dzisiaj cena prosięcia to 130 zł, a jego odchowanie kosztuje już 200 zł. Przedstawiliśmy wicepremierowi konkretną propozycję, a on obiecał to przeanalizować. A mianowicie, dopłata powinna wynosić 1000 zł rocznie do lochy. Skąd bierze się taka kwota? Ano stąd, że dzisiaj do każdego prosięcia hodowca dopłaca co najmniej 70 zł, a przeciętna locha w Polsce rocznie daje 26–30 prosiąt, zatem jest to strata rządu 2000 zł rocznie, a my chcemy zrekompensować chociaż połowę tej sumy. Wicepremier Kowalczyk przyznał, że jest to realna kwota, tylko musi dostać na to zgodę od KE lub włączyć to jako dopłatę w ramach dobrostanu.
Czy rozmawialiście z wicepremierem na temat systemu ubezpieczeń rolniczych?
– Ważna jest kwestia nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach w rolnictwie, którą również poruszyliśmy. Obecny System Monitoringu Suszy Rolniczej prowadzony przez IUNG Puławy zupełnie nie zdaje egzaminu. Często rzeczywistość jest zupełnie inna niż wskazania tego systemu, ponieważ tych stacji badawczych nadal jest mało. Dlatego uważamy, że lepszym wyjściem są powszechne i stosunkowo tanie ubezpieczenia upraw rolniczych niż wypłacanie tzw. suszowego w razie klęski. Wicepremier powołał zespół ds. ubezpieczeń rolniczych, który już tworzy konkretne propozycje. W jego skład wchodzą eksperci z ministerstwa rolnictwa oraz reprezentanci sektora ubezpieczeń, a także w charakterze konsultantów nasi przedstawiciele z izb rolniczych. Mają to być dotowane kompleksowe ubezpieczenia upraw z suszą włącznie, na które wiceminister zarezerwował dość dużą pulę środków. Nowy system ma być korzystniejszy zarówno dla rolników, jak i firm ubezpieczeniowych.
Zgłosiliśmy również wicepremierowi Kowalczykowi potrzebę reformy rolniczych ubezpieczeń społecznych tak, aby rolnik miał prawo po osiągnięciu wieku emerytalnego do pobierania pełnej emerytury oraz dalszego prowadzenia gospodarstwa. A więc, aby wymogiem uzyskania emerytury rolniczej nie było przekazanie gospodarstwa, bo część rolników nie ma oczywistego następcy.
r e k l a m a
Czy nie obawiacie się, że taki zapis może zahamować przekazywanie gospodarstw?
– Rozważaliśmy takie scenariusze razem z wicepremierem, ale doszliśmy do wniosku, że jednak tak nie będzie. Dzisiaj przekazywanie gospodarstw w największym stopniu hamuje niska emerytura rolnicza, gdyż rolnik prowadzący towarowe gospodarstwo musi przekazać cały majątek, aby dostać emeryturę w wysokości 1 tys. zł i właśnie dlatego odciąga to w czasie. Z drugiej strony, każdy kto ma następcę, to prędzej czy później przekaże gospodarstwo, na którym i tak razem pracują na wspólny jak najlepszy wynik. Warianty mogą być różne, przecież przechodzący na emeryturę mógłby część majątku zatrzymać dla siebie, a resztę przepisać na następcę. A dzisiaj jest tak, że nawet 10 kur nie wolno utrzymywać, bo to już jest działalność rolnicza. Inny problem polega na tym, że nie są łączone lata pracy z ZUS-u
i KRUS-u, co dzisiaj coraz częściej jest widoczne. Np. ktoś był w KRUS-ie przez 20 lat, ale że miał małe gospodarstwo to poszedł do pracy i przez kolejne 18 lat był w ZUS-ie. Dziś ta osoba nie ma prawa do pełnej emerytury w ZUS-ie, a w KRUS-ie nie należy się mu nic, bo nie ma 25 lat ubezpieczenia. Dlatego jako izby rolnicze wnioskujemy, aby były emerytury łączone, aby można było uzyskać zarówno emeryturę z KRUS-u, jak
i ZUS-u wprost proporcjonalną do przepracowanych lat. Niesprawiedliwe wydaje się też różnicowanie składek na KRUS. A mianowicie, rolnicy posiadający powyżej 50 ha płacą prawie 2 razy wyższą składkę niż ci uprawiający do 50 ha, a emeryturę otrzymują taką samą. Kolejne wzrosty składek na KRUS następują przy progu 100, 150 i 300 ha.
Co na te wszystkie propozycje odpowiedział wicepremier Henryk Kowalczyk?
– Zapowiedział, że na pewno powstanie nowelizacja ustawy
o KRUS-ie i izby rolnicze będą brały udział w jej tworzeniu. Ponadto przedstawiliśmy wicepremierowi argumenty za potrzebą oddłużenia polskich gospodarstw rolnych. Kapitał każdy musi oddać, ale mocno dyskusyjne są horrendalne odsetki, naliczone w wyniku opóźnienia spłaty. Takie opóźnienia bardzo często są wynikiem sytuacji niezawinionej przez rolnika, jak np. choroba rolnika, ASF, ptasia grypa, drastyczny spadek cen, susza itp. Dla takich zadłużonych gospodarstw potrzebny jest nowy system oddłużenia za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego, który wykupi kredyty od banków komercyjnych i je restrukturyzuje poprzez rozłożenie spłaty na odpowiednio długi termin, tak aby dać rolnikowi szansę na spokojną spłatę. Obecnie polscy rolnicy w skali kraju zadłużeni są na 33 mld zł. Kłopoty z obsługą kredytów dotyczą 7% tej sumy, a więc to nie jest jakaś duża kwota. Jednak jest to ważna grupa gospodarstw towarowych, często ludzi młodych, którzy nastawili się na inwestowanie i rozwój. Wiceminister Kowalczyk zapowiedział, że powstanie specjalny zespół z udziałem izb rolniczych w celu wypracowania sprawnego systemu oddłużenia gospodarstw rolnych.
Zobacz także
Czy pytaliście wicepremiera o nowelizację prawa łowieckiego?
– Tak, a szczególnie interesuje nas wycena odszkodowań i kto będzie je wypłacał? Wicepremier przyznał, że raczej nie będzie nowej ustawy o prawie łowieckim, ale ma w planach jej nowelizację, w takim kierunku, że w sytuacji spornej, kiedy rolnik nie może osiągnąć porozumienia z kołem łowieckim to wypłata odszkodowania będzie odbywała się przez ARiMR. Następnie ARiMR będzie dochodziła odzyskania środków od koła łowieckiego, mając jednocześnie możliwość użycia mocnych argumentów łącznie z rozwiązaniem koła.
Czy rozmawialiście na temat założeń WPR na lata 2023–2027, wszak unijny komisarz rolnictwa Janusz Wojciechowski pochodzi z obozu politycznego wicepremiera Kowalczyka?
– Jako KRIR zdecydowanie zaprotestowaliśmy przeciwko wymogowi koniecznemu do uzyskania dopłat bezpośrednich, którym jest wyłączenie z produkcji 4% gruntów ornych w celu ugorowania. To nie ma nic wspólnego z ochroną klimatu, wszak 4% chwastów daje znacznie mniej tlenu niż ta sama powierzchnia obsiana burakami, kukurydzą czy zbożem. Z drugiej strony, jest to niemoralne, gdy na świecie mamy tak duże zapotrzebowanie na żywność, której zapasy drastycznie spadają a 1 mld ludzi jest głodnych. Co do gazów, które mają wpływ na klimat jak np. NO2 czy NH3, to można je zniwelować uprawą roślin bobowatych (motylkowych), które wiążą azot z powietrza, a nie ugorowaniem ziemi. Mieliśmy również wiele uwag co do ekoschematów, na temat których będziemy jeszcze rozmawiać z wicepremierem. Na koniec dodam, że wicepremier Kowalczyk zapowiedział stworzenie Polskiego Holdingu na bazie spółki Polski Cukier, który najprawdopodobniej ruszy jeszcze przed zbiorem owoców miękkich. Dobrze byłoby, aby holding powstał przy udziale producentów. Raczej nie będzie miał większego wpływu na ceny, bo o tych decydują rynki światowe, ale może spełniać funkcje buforowe.