Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Uprawą bobiku zainteresowaliśmy kolejne województwa

Data publikacji 06.12.2021r.

Bobik, nazywany na Warmii i Mazurach „soją północy” to najwierniejszy i najstabilniej plonujący gatunek z roślin bobowatych. W zakończonym sezonie wegetacyjnym bobiku obszarowo było znacznie więcej niż w ubiegłych latach,ale upały obniżyły plony.

warmińsko-mazurskie

O podsumowanie sezonu poprosiłam Roberta Gastołka, prowadzącego gospodarstwo w miejscowości Dębiany w gminie Barciany (pow. kętrzyński). Rolnik w tym roku uprawiał 145 ha bobiku. Sporo, choć były lata, kiedy bobik zajmował w gospodarstwie nawet 240 ha, ale rolnik sam przyznaje, że to było trochę za dużo.

r e k l a m a

Bobik sialiśmy na raty

– Miałem pole, gdzie 3 lata pod rząd siałem bobik i w trzecim roku choroby korzeni miejscami „zjadły” mi bobik. Poza tym zauważyłam, że potencjał plonotwórczy bobiku był coraz niższy mimo tego, że dobrze wyglądał na polach, była masa, ale niestety coraz mniej było strąków. Doszedłem do wniosku, że chyba mam „przebobikowane” pola, więc teraz utrzymuję powierzchnię jego uprawy na nieco niższym poziomie. W przyszłym roku planuję posiać 104 ha bobiku, chociaż jeszcze zastanawiam się, czy na części tego areału nie spróbować posiać grochu – mówi właściciel gospodarstwa.

Rolnik przyznaje, że w tym roku z bobikiem było trochę zabawy i to już od samego początku. Był siany w pięciu różnych terminach. To pogoda skutecznie krzyżowała wszystkie plany.

– Pierwsze siewy były 23 marca, a ostatnie zakończyliśmy 8 kwietnia, było to najcięższe pole, taka totalna glina. Celowo nie próbowałem tu wjeżdżać wcześniej, znam swoje pola i wiem, że trzeba poczekać aż gleba przeschnie. Mam zasadę, że w błoto nigdy nie sieję, bo nie o to chodzi. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać. Sprawdzam i jeżeli widzę, że nośność jest dobra, a gleba na tyle odparowała, że mogę wjechać to dopiero wtedy sieję – wyjaśnia rozmówca.

Co ciekawe, przy różnicy siewu 16–17 dni od pierwszego do ostatniego najcięższego pola, różnica we wschodach wynosiła zaledwie 4 dni! W odwiedzanym gospodarstwie od lat najbardziej sprawdza się stara niesamokończąca odmiana Bobas i to ona co roku króluje na polach. Sprawdzane i testowane są także inne odmiany, ale rolnik podkreśla, że w wieloleciu najbardziej sprawdza się Bobas. Jest najwierniejszy w plonowaniu. Odmianą testowaną w tym roku była niesamokończąca, wysokotaninowa odmiana Apollo, wpisana w bieżącym roku na Listę Odmian Zalecanych do uprawy w województwie warmińsko-mazurskim.

Upały przyszły
o 2 tygodnie za wcześnie

– Jeżeli miałbym podsumować bieżący rok u uprawie bobiku, to na naszych terenach sytuacja była niewesoła. Fala „afrykańskich” upałów trafiła na fazę pełnego kwitnienia bobiku i niestety nastąpiło masowe zrzucanie kwiatów. Kwiaty momentalnie z białych, zrobiły się jasnoszare, po południu popadał deszcz i jak pojechałem wieczorem na pole już jasnoszare kwiaty, zamieniły się w czarne, a w kolejnych dniach wszystko co było czarne odpadało – wspomina Robert Gastołek.

Rozmówca dodaje, że gdyby ten upał przyszedł 2 tygodnie później to już nie wyrządziłby takich strat, ponieważ strąki byłyby zawiązane. Ale niestety rolnictwo to praca pod chmurką i nie o wszystkim decyduje rolnik. Można powiedzieć, że pogoda potraktowała rolników po równo, ponieważ bobiki najmocniejsze straciły najwięcej, a te słabsze bardziej się obroniły i dzięki temu wszyscy mieli podobne plony.

– Jeżeli chodzi o średni plon to testowana odmiana Apollo planowała na poziomie 3,9–4,0 t/ha, a odmiana Bobas dała nieco niższy plon, bo ok. 3,8 t/ha. Niestety, mimo tego, że bobiki dobrze rokowały i był zapas wody w glebie, to upały zrobiły swoje. Po prostu rośliny „ugotowały” się – podsumowuje plantator.

Pan Robert szacuje, że stracił ponad ¼ plonów i gdyby nie upały mógłby zebrać w tym roku na pewno dobre 5 t bobiku z hektara.

r e k l a m a

Sprzedaż zawsze
przez klaster Agroport

Właściciel gospodarstwa sprzedał bobik od razu po żniwach i otrzymał po 1200 zł za tonę nasion, bez względu na wilgotność. Przy sprzedaży współpracuje od lat ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Rolno-Gospodarczych Agroport, założonym i kierowanym przez Rafała Banasiaka.

Klaster Agroport w ostatnich latach rozwija się bardzo dynamicznie i aktualnie skupia ponad 700 gospodarstw, które produkują rośliny bobowate, wspierają stowarzyszenie i coraz większe areały przeznaczają pod te rośliny. Założyciel klastra z dumą wyznaje, że zdarzają się gospodarstwa, które bobik uprawiają na areale nawet 300 ha, co stanowi, aż 35 proc. w ich strukturze zasiewów. I to było główne założenie Rafała Banasiaka, żeby przywrócić uprawę roślin bobowatych, najpierw na Warmii i Mazurach, a później otwierać się na kolejne województwa.

– Cieszę się, że inicjatywa rozrasta się nie tylko ilościowo, ale i obszarowo, promieniując na ościenne województwa. Na początku skupiłem się na moim terenie, czyli na Warmii i Mazurach, a teraz są z nami rolnicy z województwa kujawsko-pomorskiego, pomorskiego oraz części podlaskiego. I to jest mój motor napędowy do dalszych działań – wyznaje z radością założyciel klastra.

Agroport jest organizacją społeczną, przynależność do klastra jest dobrowolna i nie wiąże się z żadnymi kosztami. Przy okazji należy podkreślić, że areał nie jest wyznacznikiem ani przepustką, bo należeć do klastra może każdy rolnik ten, który sieje 150 ha bobiku i ten, który ma 5 ha bobiku.

– Właśnie po to stworzyliśmy magazyny, żeby była możliwość współpracy z każdym rolnikiem przez cały rok. Część rolników sprzedaje surowiec od razu po żniwach, część ma gdzie przechować i oddaje dopiero, gdy uaktywnia się eksport, czyli zazwyczaj pod koniec i na przełomie roku. Poza tym nasza współpraca z krajowymi mieszalniami gwarantuje nam zbyt surowca przez cały rok – wyjaśnia Banasiak.

Dzięki takiej elastyczności i możliwościom większość rolników uprawiających bobik w województwie warmińsko-mazurskim sprzedaje swoje plony do klastra, co jest nie tylko korzystne cenowo, ale i wygodne. Rafał Banasiak przyjeżdża, sprawdza towar i oferuje konkretną i przeważnie bardzo dobrą cenę, którą klaster przy ich ilościach skupu może oferować rolnikom, a która byłaby nieosiągalna dla pojedynczego rolnika. Jeżeli rolnikowi pasuje cena ustalany jest termin odbioru surowca, wszystko odbywa się sprawnie i szybko.

Polskie białko zostaje w kraju?                                   

Prezes klastra Agroport wyznaje, że pomimo wielu przeciwności, z którymi walczył przez lata, z roku na rok jest coraz lepiej. Obecnie są w stanie skupić każdą ilość bobiku, w poprzednim sezonie skupili np. ok. 20 tys. t bobiku, ale niestety na rynki krajowe udało się zagospodarować ok. 30 proc., większość wyjechała poza granice naszego kraju.

– Zakończony sezon, który właśnie podsumowujemy, już widać, że jest zupełnie inny, ponieważ po kilku latach ciężkiej pracy i promocji rodzimych źródeł białka roślinnego, nasz lokalny, ale jednocześnie jeden z największych w Polsce przetwórców pasz zainteresował się przede wszystkim bobikiem, ale także i grochem. I dodam, że nie jest to jedyna mieszalnia pasz zainteresowana rodzimym białkiem. Jest to także podyktowane światowym niedoborem surowców i promowaniem sprzedaży na terenie kraju – podsumowuje założyciel organizacji.

Rozmówca podkreśla, że poza stałą współpracą ze średnimi mieszalniami pasz z polskim kapitałem, kolejnym kierunkiem rozwoju będą bezpośrednio gospodarstwa hodowlane. Jednak tu trzeba trochę zaczekać, ponieważ w warunkach gospodarskich najwięcej bobiku stosuje się w żywieniu trzody chlewnej, a obecnie rynek trzody chlewnej w północno-wschodniej Polsce praktycznie przestaje istnieć.

Bardzo ważny w działaniach organizacji jest obszar marketingowo-handlowy, czyli organizacja rynku, stali odbiorcy, większe partie, jednolity towar. Ciągła praca nad podwyższeniem jakości i jej utrzymaniem.

W przyszłość patrzymy z optymizmem

Rolnicy mają coraz większą świadomość, jak duże znaczenie nawozowe ma uprawa roślin bobowatych. Wiązanie azotu atmosferycznego przez bakterie brodawkowe w korzeniach tych roślin wzbogaca glebę w azot i substancję organiczną.

Rośliny bobowate są doskonałym przedplonem dla roślin zbożowych, przemysłowych i okopowych, a siew po roślinach bobowatych zwykle gwarantuje zwiększenie plonu roślin następczych o 10–15 proc. przy zmniejszonym nawożeniu. W gospodarstwie pana Roberta w Dębianach najczęściej przedplonem dla bobiku jest pszenica, po bobiku rolnik również sieje pszenicę, a po pszenicy wchodzi na pola rzepak. Rolnik stara się ograniczać siew zboża po zbożu, choć przyznaje, że co jakiś czas na najlepszych polach, pszenica pojawia się po pszenicy.

Kilka lat większego zainteresowania uprawą roślin bobowatych pokazało, że rolnicy potrzebują nie tylko wiedzy typowo agronomicznej. Dla rolnika najważniejsza jest informacja, że będzie mógł sprzedać to co wyprodukuje i uzyska satysfakcjonujące wynagrodzenie za swoją pracę.

– W tej chwili za tonę bobiku rolnik może otrzymać ok. 1300 zł, w stosunku do roku ubiegłego jest to poziom ok. 27 do 30 proc. wyższy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystko podrożało. Ale patrzymy w przyszłość z optymizmem, bo w ostatnich latach naprawdę dużo się zmieniło w temacie roślin bobowatych. Może przypomnę, że całkiem niedawno, bo w 2016 roku, za tonę bobiku płacono 680 zł – wspomina założyciel klastra.

Dr inż. Monika
Kopaczel-Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a