łódzkie
– Jak dobrze byłoby oborę jeszcze powiększyć, jednak w moim gospodarstwie taka inwestycja zapewne już się nie wydarzy – stwierdził Jacek Kutkowski, któremu z całą pewnością należą się ogromne słowa uznania, przede wszystkim za determinację i pracowitość.
Hodowca utrzymuje bowiem stado bydła liczące 110 sztuk, w tym 45 krów dojnych i 40 sztuk opasów, a ten liczny inwentarz obsługuje sam.
– Gdyby nie wóz paszowy i ładowarka teleskopowa, jeden człowiek nie podołałby pracy przy obrządku takiego stada – podkreślił hodowca dodając, iż najwięcej czasu wymagają najmniejsze cielęta. – Obecnie mam ich 17 i odpajanie (przez pierwsze 3 tygodnie mlekiem pełnym, później preparatem) to bardzo pracochłonne zajęcie.
Większość krów dojnych utrzymywana jest w nowszej części obory, w której znajduje się rząd stanowisk wyposażonych w dojarkę przewodową oraz hydrauliczny zgarniacz obornika. Co prawda korytarz paszowy jest tutaj wąski, jednak 10 lat temu „na zamówienie” wóz paszowy o pojemności 8 m3 wykonała dla pan Jacka firma A-Lima-Bis. Każdego dnia hodowca sporządza dwa wozy: jeden dla krów, drugi dla opasów i młodzieży. Mieszanina zadawana krowom składa się z kiszonki z kukurydzy, sianokiszonki z traw i lucerny, słomy jęczmiennej oraz mieszanki treściwej sporządzanej na bazie własnych śrut zbożowych i koncentratów. Dawkę uzupełnia gotowa mieszanka pełnoporcjowa.
Z ogromną satysfakcją pan Jacek poinformował, iż w tym roku plony kukurydzy były wyjątkowo udane.
– Zwykle kiszonki brakowało, w tym roku jestem jednak bardzo zadowolony, gdyż obfitość paszy z własnego pola pozwoli oszczędzić na zakupie wysłodków buraczanych, które dotychczas były stałym komponentem mieszaniny TMR – wyjaśnia Jacek Kutkowski podkreślając jednocześnie, iż z nowym rokiem planuje wykonać dokładną analizę kosztów produkcji mleka, by móc ocenić, gdzie można jeszcze zaoszczędzić. W obecnych, ekonomicznych realiach to konieczność.
Od lat stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a jego średnia wydajność wynosi 7500 kg mleka od sztuki.
– Przyznam, że nie zabiegam o wysoką wydajność, gdyż – w mojej ocenie – wyższa produkcja mleka od krowy skraca długość jej użytkowania. I niestety, przy obecnych wywindowanych do granic możliwości cenach środków produkcji, zapewnienie wysokowydajnym zwierzętom wszystkiego czego w żywieniu by potrzebowały, znacznie zachwiałoby jakąkolwiek opłacalność produkcji mleka – stwierdził hodowca.
Największym bodaj problemem w stadzie, który nie omija już chyba żadnego producenta mleka jest rozród. Dlatego też Jacek Kutnowski zastanawia się nad wykorzystaniem krycia naturalnego.
– Byków u mnie dostatek, więc może najlepszego pod względem hodowlanym warto byłoby przeznaczyć na rozpłodnika, który poprawiłby niską obecnie skuteczność zacieleń – zastanawiał się gospodarz. – Nie będzie to łatwe w oborze uwięziowej, ale w tej metodzie upatruję poprawy wskaźników rozrodu.
Równolegle z mlecznym pogłowiem hodowca zajmuje się również opasem buhajków, a tych jest około 40 sztuk.
– Niestety, długo o opłacalności tego kierunku trudno było mówić. Dopiero w ostatnim czasie ceny żywca wzrosły do 10–11 zł za kg. Niemniej, przy obecnych kosztach produkcji za satysfakcjonującą można by uznać cenę na poziomie minimum 15 zł/kg. A mleko? Mleko powinno być po 2,50 zł. Tylko do czego taka droga prowadzi? Przecież konsument drogiego nabiału w sklepie nie kupi? Niestety, czasy w rolnictwie mamy ciężkie, aby spiąć budżet gospodarstwa trzeba się jakoś ratować, dlatego też produkuję mleko, żywiec wołowy, uprawiam pszenicę konsumpcyjną i jeszcze dysponując kombajnami świadczę usługi okolicznym rolnikom. I tak z jednej produkcji – w zależności do roku – dokłada się do drugiej.
Duży, bo liczący ponad 40 ha areał uprawy zbóż sprawia, że słomy, a więc i obornika w gospodarstwie nie brakuje.
– By jak najbardziej zaoszczędzić na nawozach, w tym roku pod uprawę zbóż „poszło” około 50 14-tonowych rozrzutników. Nawożenie uzupełnia też gnojowica gromadzona pod kanałem gnojowym – wymienia pan Jacek, którego na koniec zapytałam, czy nie zastanawiał się nad zmniejszeniem pogłowia opasowego na rzecz krów mlecznych.
– Ciężko jest samemu dopilnować tak pracochłonnej przecież produkcji mleka, a co dopiero jeszcze po jej zwiększeniu – odpowiedział. – Lat przybywa i bardziej skłaniałbym się ku likwidacji bydła i pozostaniu wyłącznie przy produkcji roślinnej – dodał Jacek Kutkowski, który jest również sołtysem swojej wsi, jak i członkiem rady nadzorczej OSM Łowicz.
– Niestety, nastroje wśród rolników nie są dobre, a najbardziej przykry jest fakt, że w naszym rejonie coraz więcej jest gospodarstw likwidujących bydło mleczne. Zwykle z powodu braku następców. Dziś młodzi niechętnie o produkcji mleka myślą, wiedząc jak ciężki jest to kawałek chleba. Dla nas, którzy nadal przy niej pozostali najważniejsze jest, że nasza łowicka spółdzielnia mocno stanęła na nogach i prężnie funkcjonuje – mówi na zakończenie.