To już drugie COVIDOWE ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA. W wiejskich domostwach Wigilia będzie miała jak zwykle charakter wybitnie tradycyjny! Jesteśmy też głęboko przekonani, że owa tradycja przejdzie także na nowowiejskich, to jest na tych co uciekli – według swojego mniemania – na wieś spokojną i wesołą. To są słowa sprzed kilku wieków, naszego narodowego wieszcza Jana Kochanowskiego. Jednak tak naprawdę, obecnie wieś nie jest ani spokojna ani wesoła. Ale nastroje są nieco lepsze niż w mieście. Siadając do covidowej Wigilii tradycyjnie zostawimy puste miejsce przy stole dla zbłąkanego wędrowca. W zadumie wspomnimy też tych co od czasu ubiegłorocznej Wigilii odeszli do Domu Ojca. A będzie ich znacznie więcej, bowiem zaraza zebrała żniwo! Zabrała do Matki Ziemi wiele starszych osób, ale też i młodych. W tym też niedoszłego bohatera naszego mlecznego reportażu, który miał być zamieszczony w tym numerze TPR! Po prostu: nasz dziennikarz nie zdążył! Covid był szybszy – pozbawił życia młodego gospodarza w kilka dni!
Według nas – mimo zarazy, mimo trudności spowodowanych inflacją, astronomicznym wzrostem cen środków produkcji oraz braku polityki rolnej z prawdziwego zdarzenia, dotyczy to nie tylko Warszawy, ale i Brukseli; Święta Bożego Narodzenia będą pełne wiary i radości. Najpierw na Wigilię serdecznie podzielimy się opłatkiem i potem pójdziemy na pasterkę. Zaś rodzinny charakter całych świąt podkreślą stoły pełne smakołyków. Owe smakołyki będą zasługą ciężkiej pracy gospodyń. Sama ciężka praca nie wystarczy. Wszak w sztuce kulinarnej niezwykle ważna jest inwencja i poszanowanie tradycji. Chodzi nam o świąteczne gotowanie według przepisów babć i prababć przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Wiemy, że wszystkie gospodynie bardzo przestrzegają tych zasad. I każdej z nich należy się Gwiazdka Michelina! Jednak już w pierwszy dzień świąt zaczną się dyskusje na temat przyszłości polskiego rolnictwa. W drugi dzień świąt, gdy do stołu dołączą sąsiedzi, owe dyskusje nabiorą mocniejszego charakteru, zaś swojska woda źródlana, oczywiście niegazowana, tylko podniesie temperaturę dyskusji. Mamy nadzieję, że swojskie jadło utemperuje nawet porywczych. Wszak wyroby będą ze swojskiego wieprzka. Natomiast dyskusja przy stole zacznie się od słów: tyle harujemy, a nic z tego nie mamy – ani dobrych pieniędzy, ani szacunku władz i miastowych! Pojawią się też obawy co do przyszłości wieprzowiny w rodzinnych gospodarstwach z racji ASF. Bo wybitny specjalista od walki z ASF: wiceminister rolnictwa został skierowany na odcinek kulturalny (został wiceministrem kultury). Padną niechybnie mocne słowa: w Polsce z roku na rok przybywa „świń”, zaś wieprzków ubywa! Rozlegną się też alarmujące głosy o niskich cenach skupu ziemniaków, warzyw i jabłek. Obawy o przyszłość produkcji i przetwórstwa mleka będą miały konkretny uzasadniony charakter.
Chociaż mleko i jego przetwory na świecie po raz ostatni kosztowały tyle co teraz, w marcu 2014 r. Jak świat długi i szeroki wszyscy kupują mleko – Chińczycy, Arabowie, Afrykańczycy, Wietnamczycy i Indonezyjczycy. Na szczęście popyt na mleko i jego ceny nie zależą już tylko i wyłącznie od Chińczyków, bo nawet rynek liczący ponad 1,4 miliarda ludności kiedyś się nasyci. Z czego wynika obecna hossa? To niekorzystna pogoda w regionie Australii i Nowej Zelandii, wysokie ceny pasz i nawozów w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych oraz kłopoty z transportem. Mamy więc sytuację niewidzianą od siedmiu lat! Bowiem ceny skupu na poziomie 1,6–1,7 zł/l są niewystarczające. W mleczarniach ceny zbytu ustabilizowały się też na bardzo średnim poziomie. Ale ceny detaliczne nabiału w sieciach handlowych rosną z tygodnia na tydzień. Wyzysk polskiego chłopa i polskiego przetwórcy nadal trwa! Nasi producenci żywności potrzebują realnego wsparcia od rządu i parlamentu. I to nie tylko w złotówkach. Potrzebują też takiego prawa, które doprowadzi do tego, że produkcja mleka, mięsa i chleba będzie dla rolnika opłacalna. Tu chodzi nie tylko o przewagę, jaką nad dostawcami mają sieci handlowe. Potrzebujemy funduszu gwarancyjnego dla rolnictwa (na wzór Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych) wypłacającego należność rolnikom – ofiarom oszustów i bankructw, aby interwencje takie jak w Bielmleku, Ozorkowie czy ROTR nie były potrzebne. Cenniki energii powinny być dostosowane do potrzeb rolników, a nie firm dostarczających prąd, potrzebny jest powszechny i tani system ubezpieczeń płodów rolnych i zwierząt gospodarskich, o wyższych limitach na paliwo rolnicze nie wspominamy. Kolejne postulaty można długo wymieniać. Politycy doskonale je znają, od wielu lat. Nam pozostaje życzyć Wam drodzy Czytelnicy, aby w nowym roku choć część z tych postulatów się spełniła. W przeciwnym razie mleczarze podzielą los producentów trzody, którzy dotacje na budowę chlewni brali w 2016 roku. Minęło 5 lat, w ciągu których trzeba było utrzymać produkcję i kiedy cena prosiąt spadła do 80–90 zł/szt., maciory pojechały do rzeźni. Polska może stać się jak Czechy, Węgry czy Ukraina – krajem produkującym tylko surowce rolne! A w tej konkurencji jesteśmy skazani na porażkę, bo nasze kilkudziesięciohektarowe gospodarstwa nie dadzą rady z liczącymi wiele tysięcy hektarów farmami u Czechów, Węgrów i Ukraińców.