Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Krowy wygrały ze sportem

Data publikacji 13.12.2021r.

Agata i Marcin Łobaczowie poznali się na Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej, gdzie uprawiali dyscyplinę podnoszenia ciężarów, w której pan Marcin dwukrotnie zdobył tytuł mistrza Polski. Dziś prowadzą gospodarstwo mleczne i podkreślają, że sport nauczył ich przede wszystkim wytrwałości i samozaparcia, co bardzo przydaje się w produkcji mleka.

lubelskie

– Po pierwszym roku studiów zdecydowałem, że zamiast zajmować się dalej sportem wspomogę mamę w prowadzeniu gospodarstwa. Przeniosłem się więc na wydział rolniczy w Lublinie, a żona skończyła AWF – wyjaśnia Marcin Łobacz, który swoją przyszłą żonę poznał na studenckiej siłowni.

– Zdecydowałam się wspomóc męża w prowadzeniu gospodarstwa i zamieniłam sport na krowy – wspomina Agata Łobacz.

Krowy w gospodarstwie państwa Łobaczów utrzymywane są w oborze wolnostanowiskowej, o wymiarach 23,5x50 m, w której początkowo dój odbywał się na hali udojowej autotandem 2x4. 5 lat temu hodowcy zdecydowali się na zakup robota udojowego.

– Gdy mama przeszła na emeryturę sami zaczęliśmy prowadzić gospodarstwo. Przez pewien czas w doju pomagał nam pracownik, ale zrezygnował z pracy. W sezonie wiele czasu zajmuje praca w polu, żona musiała więc sama doić stado, co było zbyt ciężkie. Zdecydowaliśmy się więc na zastosowanie automatycznego doju i gdyby nie robot, to dzisiaj prawdopodobnie nie produkowalibyśmy mleka – mówi Marcin Łobacz.

– Myślałam, że już zlikwidujemy krowy, ale mąż od dziecka związany jest z tymi zwierzętami i robił wszystko, by pozostać przy produkcji mleka. Tak więc robot rozwiązał nasze problemy – dodaje Agata Łobacz.

W oborze zastosowano pełną posadzkę, a obornik usuwany był za pomocą ładowarki teleskopowej. Obecnie zamontowany jest zgarniacz typu delta.

– W naszym przypadku zgarniacz jest lepszy od ładowarki, gdyż nie trzeba wjeżdżać między krowy. Przy doju w hali ładowarka dobrze się sprawdzała, jednak przy robocie wjazd ładowarką zaburza rytm poszczególnych krów, co przekłada się na częstotliwość wejść do robota. Doświadczenie uczy, że jednak przy robocie dobrym rozwiązaniem jest posadzka rusztowa. Można ją czyścić za pomocą robotów, do których krowy szybko się przyzwyczajają. Rozważaliśmy nawet budowę nowej obory na rusztach (obecna służyłaby sztukom zasuszonym), jednak koszt takiej inwestycji byłby ogromny, więc na razie o tym nie myślimy – mówi Marcin
Łobacz.

Od 2008 roku w gospodarstwie pracuje wóz paszowy RMH o pojemności 12 m3.

– Po wprowadzeniu krów do nowej obory po około 2 latach zakupiliśmy wóz paszowy. Teraz nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez wozu paszowego. Miks zadawany jest raz dziennie. Żywienie krów trwa więc znacznie krócej niż zadawanie poszczególnych pasz dwa razy dziennie. Pasza jest dobrze wymieszana dzięki czemu krowy jej nie sortują tylko zjadają wszystko, nawet takie składniki miksu jak słoma, którą po zadaniu oddzielnie z sianokiszonką czy kiszonką z kukurydzy na pewno by zostawiły. Gdy nie mieliśmy jeszcze robota, to krowy premiowane były mieszanką zadawaną w stacjach paszowych. Teraz premia zadawana jest w robocie udojowym – mówi hodowca.

Jałówki w gospodarstwie państwa Łobaczów od kilku lat kryte są naturalnie.

– Jest to bardzo wygodne organizacyjnie i tanie rozwiązanie. Jałówki przebywają z buhajem w haremie, który doskonale odnajduje sztuki w rui i skutecznie je zapładnia. Do krów przyjeżdża inseminator. Jakiś czas temu rozważałem zrobienie kursu inseminacyjnego, ale ciężko mi znaleźć czas na uczestnictwo w takim szkoleniu – mówi Marcin Łobacz.

Od 3 lat sianokiszonka sporządzona jest w pryzmach. Pan Marcin podkreśla, że dzięki tej metodzie ma więcej czasu na inne prace.

– Kolega namówił mnie, bym spróbował zakisić trawy na pryzmie i od tamtej pory do balotów już nie wróciłem. Jakość paszy w całej pryzmie jest praktycznie taka sama, mniej się psuje i jest lepiej pocięta niż w balotach. Zbiór trwa dużo szybciej, gdyż 20 ha traw koszę w kilkanaście godzin. Następnego dnia firma zbiera i zwozi trawę na pryzmę. Wcześniej trzeba było dzielić łąki na kwatery i kosić je po kolei, by zielonka przed prasowaniem zbytnio nie wyschła – wymieniał zalety metody Marcin Łobacz.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a