Jaka jest aktualna sytuacja ekonomiczna i produkcyjna OSM Koło?
– 2021 rok zapowiadał się dobrze, a okazał się bardzo trudnym i to nie tyle przez pandemię, co w wyniku narastającej inflacji wywołującej duże zamieszanie na rynku finansowym. Do tego doszły niespokojne czasy polityczne, walka ekonomiczna pomiędzy Rosją a państwami UE m.in. o rurociąg Nord Stream 2 i inne czynniki, które wpłynęły na rewolucyjne wzrosty cen wszystkich rodzajów energii, a więc zarówno gazu, paliw, energii elektrycznej i węgla. Dla branży mleczarskiej pierwszy kwartał obecnego roku to przede wszystkim niskie ceny mleka w proszku wynoszące ok. 9 zł za kg. To także niezbyt wysokie bo ok. 15 zł za kg ceny masła, przy wzrastających kosztach produkcji i oczekiwaniach rolników na wyższe ceny mleka. Taka sytuacja doprowadziła w naszej spółdzielni do protestów, które dotyczyły głównie zbyt niskiej ceny mleka w skupie, szczególnie dla największych dostawców. Martwi mnie fakt, że owe protesty były także inspirowane z zewnątrz. Chociaż ja prawa do protestów rolnikom nie odbieram. Wszak i ja byłem organizatorem mocnych demonstracji i to w Warszawie – między innymi protestu maślanego.
r e k l a m a
Wróćmy do zagadnień ekonomicznych.
– Od sierpnia br. sytuacja na rynkach światowych produktów mleczarskich zaczęła się poprawiać i ceny w ciągu 2–3 miesięcy gwałtownie wzrosły, zarówno w przypadku mleka w proszku, jak i masła były to podwyżki ponad 40-procentowe. Rok zakończymy na pewno dodatnim wynikiem finansowym, ale bez fajerwerków, bo chcemy, aby z tego dobrego efektu ekonomicznego, jaki spółdzielnia uzyskuje w ciągu ostatnich miesięcy jak najwięcej wspomóc rolników poprzez wzrost ceny skupu mleka. Trzeba też wiedzieć, że dopiero w październiku nasza spółdzielnia po raz pierwszy w tym roku po 10 miesiącach osiągnęła dodatni wynik finansowy w okolicach 1,5 mln zł. Cały czas odrabialiśmy początek roku, w którym ceny mleka w skupie były nieadekwatne do cen uzyskiwanych ze sprzedaży wyrobów mleczarskich.
Panie prezesie, ile konkretnie teraz płacicie za mleko?
– Jeszcze w sierpniu sprzedawaliśmy masło w cenie nieco ponad 17 zł za kg, a dzisiaj jest to cena powyżej 26 zł, przy czym zainteresowanie masłem, jak i jego ceny spadły, chociażby w porównaniu do listopada. Bardzo korzystna sytuacja utrzymuje się na rynku mleka w proszku, nawet natłuszczane sprzedajemy w cenie powyżej 14 zł za kg. Dlatego zarówno we wrześniu, jak i październiku oraz listopadzie podwyższaliśmy cenę mleka w skupie. Za miesiąc listopad średnio wypłaciliśmy za każdy skupiony litr mleka ok. 1,70 zł netto. W grudniu utrzymamy tę cenę, ale wiem, że oczekiwania, zwłaszcza największych dostawców są jeszcze wyższe. Trudno powiedzieć, czy cena mleka w skupie nadal będzie rosła. To będzie uzależnione od tego, jakie podpiszemy kontrakty z sieciami handlowymi, zwłaszcza na masło. Wszak poprzednie lata pokazały, że zawsze po 20 grudnia do połowy stycznia spada krajowe zapotrzebowanie na masło. Dodatkowo w tym czasie zawieszony jest eksport, gdyż większość spółek zajmujących się handlem międzynarodowym robi sobie zimowe wakacje. Zatem może wystąpić zamieszanie cenowe na rynku masła.
Oczywiście nie dziwię się rolnikom, że żądają wyższych cen za mleko, przecież im również znacząco wzrosły koszty produkcji. Ceny stali wzrosły o ponad 100%, a w niektórych przypadkach nawet 300%. Styropian podrożał o 150%. Zdrożały paliwa, a to co stało się z nawozami to czyste szaleństwo. Dokładnie rok temu tona saletry amonowej kosztowała 1 tys. zł, a w tym roku 3 tys. Przypuszczam, że średnio ogólne koszty rolnikom wzrosły o co najmniej 50%.
r e k l a m a
Wydawałoby się, że dzisiaj mamy na rynku mleczarskim eldorado, wszak zarówno ceny mleka w proszku, jak i masła wzrosły o ok. 40%.
– Niektórym może się wydawać, że spółdzielnie mleczarskie mają się szczególnie dobrze, bo ceny podstawowych produktów mleczarskich wzrosły o ok. 40%, a cena mleka w skupie w ujęciu rocznym wzrosła średnio tylko o ok. 15%. Jednak tak różowo nie jest.
Zatem co spowodowało, że tak duży wzrost cen masła i mleka w proszku nie przełożył się bezpośrednio na równie duży wzrost cen skupu mleka?
– Głównym powodem jest wzrost cen ogólnie rozumianej energii, w tym paliwa, energii elektrycznej oraz szczególnie gazu. Podam przykład, za 10 miesięcy roku 2020 za gaz zapłaciliśmy 7,2 mln zł, zaś w roku 2021 za 10 miesięcy rachunek za gaz wzrósł do 15,7 mln zł, a więc zapłaciliśmy 8,5 mln zł więcej. Lecz to nie wszystko. We wrześniu za gaz zapłaciliśmy 2 mln 50 tys. zł, a w październiku 3 mln 70 tys. zł. Szacuje się, że gaz w tym roku zdrożał o 350%, a u nas ta podwyżka realnie wyniesie ok. 300%. Z kolei zwyżka kosztów energii elektrycznej wyniosła 149%. Ponadto prawie każdego dnia otrzymujemy pisma od producentów opakowań, palet, folii, plastików, kartonów oraz od przewoźników dotyczące podwyżek cen, pod groźbą zaprzestania dostaw.
Zobacz także
A co z opłatami za emisję gazów cieplarnianych?
– Jesteśmy jedną z niewielu spółdzielni mleczarskich w kraju, która płaci olbrzymie opłaty za emisję gazów cieplarnianych. Te opłaty w ciągu 5 lat zwiększyły się ponad 10-krotnie. My z tego tytułu w tym roku wnieśliśmy dodatkowy podatek sięgający 4 mln zł. Mimo że byliśmy jednym z pierwszych zakładów, który odszedł od węgla, a emisja z gazu jest szczątkowa w porównaniu do węgla. Emisja gazów cieplarnianych wyliczana jest na podstawie mocy kotłów. Budując kotłownię gazową ponad 25 lat temu, zainstalowaliśmy dwa kotły, które łącznie mają możliwość wytworzenia 24 ton pary na godzinę. To kwalifikuje nasz zakład, bez względu na to ile gazu spalimy, do wnoszenia opłaty za emisję gazów cieplarnianych.
Jaki wpływ na kondycję kolskiej mleczarni ma duży udział eksportu w strukturze sprzedaży?
– Bardzo duży. Pomimo tych strasznych wzrostów cen energii, nasza spółdzielnia w końcówce roku złapała wiatr w żagle, ale tylko ze względu na wzrost cen nabiału na rynkach światowych. Gdybyśmy nie eksportowali, a eksportujemy ponad 50% swoich wyrobów, a bylibyśmy oparci tylko o rynek krajowy, to takiej poprawy wyniku finansowego po prostu by nie było. Wszak w sieciach handlowych ceny naszych produktów nie wzrosły więcej niż o kilka procent. Oczywiście mówię o cenach, po jakich my sprzedajemy do sieci handlowych, a nie o cenach na półce. Wynegocjowanie podwyżki w sieciach handlowych jest jak bicie głową w mur. Sieci nie reagują na wzrost naszych kosztów produkcji. Niektóre z nich w ogóle nie zgodziły się nawet na kilkuprocentowe podwyżki i z nimi przerwaliśmy współpracę. Pewnie są mniejsze zakłady mleczarskie, które zgodziły się na tak niskie ceny, które nie pokrywają kosztów produkcji.
Jak prezesa zdaniem wygląda zasadność podwyżek cen gazu i innych produktów wykorzystywanych w przemyśle i rolnictwie?
– Wzrost cen gazu to odpowiedź Rosji na restrykcje, które wobec tego kraju są stosowane, a także następstwo wielkiego sprzeciwu Polski oraz kilku innych państw wobec rurociągu Nord Stream 2. Wszak rurociąg ten jest wybudowany, a gaz nim nie płynie. Prezydent Putin postanowił, że zmniejszy dostawy gazu, aby zmusić zarówno Niemcy, jak i całą UE do jak najszybszego przesyłania gazu tym nowym rurociągiem do Niemiec. To oczywiście miałoby wpływ na to, że jako Polska zostalibyśmy ominięci. Ale przecież jeszcze na przełomie lat 2015/2016 ok. 1/3 krajowego zużycia gazu wydobywano w Polsce. Czy polski gaz też musiał zdrożeć o 300%? To oczywiście pytanie retoryczne. Jeżeli gaz podrożał trzykrotnie to również trzy razy zwiększyła się suma podatku VAT od gazu, jaka wpływa do budżetu państwa. Podobnie sytuacja wygląda przy nawozach, przy czym nawozy objęte są 8-procentowym VAT-em, a gaz ma VAT w wysokości 23%. Zatem budżet państwa również korzysta na bardzo wysokich cenach wszystkich towarów. Dopiero teraz się mówi o minimalnych zmniejszeniach podatku VAT, ale jest to co najmniej kilka miesięcy za późno i te zabiegi nie zahamują galopującej inflacji.
Sprzedajecie nawozy w swoich bazach handlowych w Osieku i w Grabowie, jaki ruch w sprzedaży nawozów był w tym roku?
– Pomimo że 2/3 rolników nie kupiło jeszcze nawozów i czeka, to my nie zanotowaliśmy spadku sprzedaży nawozów, ponieważ podpisaliśmy kontrakt z dużą firmą oraz jeszcze od sierpnia do października mieliśmy duży zapas nawozów w bardzo korzystnych cenach, o 60% niższych niż obecne. Dlatego po nawozy przyjeżdżali do nas rolnicy nawet z terenów odległych o ponad 100 km. Niemniej większość rolników nie kupiła nawozów i ciągle oczekuje na otrzeźwienie i obniżenie ich cen. Ogólnie sprzedaż w naszych bazach przeróżnych środków produkcji rozwija się bardzo dobrze, bowiem ten rok zamkniemy 200-procentowym wzrostem sprzedaży dla rolników w stosunku do roku poprzedniego.
Jeśli już mówimy o nawozach, to polityka cenowa idealnie wpisuje się w założenia Zielonego Ładu UE, który wyraźnie mówi o ograniczeniu o 15% produkcji żywności, a najłatwiej osiągnąć to poprzez zmniejszenie jej opłacalności. Rolnicy w myśl założeń Zielonego Ładu oraz ze względu na cięcie kosztów zastosują mniej drogich nawozów, a także mniej środków ochrony roślin, z których duża część została lub zostanie wycofana. Plon będzie niższy i gorszej jakości. Jeżeli mówimy o zmniejszeniu nawożenia i stosowania środków ochrony roślin i to o 50%, to czy wszędzie będzie trzeba ciąć, aż tak drastycznie, także w Polsce, kiedy do tej pory stosowaliśmy 30–40% dawek stosowanych w państwach Europy Zachodniej?! Te tematy poruszałem na ostatnim posiedzeniu Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP. Mówiliśmy też o eksporcie polskiej żywności, który ma się znakomicie i cały czas się rozwija. W związku z tym zadałem pytanie: Czy za kilka lat, jeśli dostosujemy się do tego co zakłada Zielony Ład, Polska będzie jeszcze eksporterem żywności, co więcej, czy sama UE będzie eksporterem żywności? A co z tymi przewidywaniami, że na świecie w 2050 roku ludzi będzie o 20% więcej, czyli kilka mld więcej głów do wyżywienia? Czy w tej polityce, którą próbuje wprowadzić UE, nie sprzyja zamysł, że UE będzie importerem taniej żywności wyprodukowanej np. w Rosji, Argentynie czy Brazylii? Czy przypadkiem ta polityka nie wtrąci Europy do skansenu, w którym będziemy produkować ekologiczną żywność, będziemy walczyli z emisją dwutlenku węgla i metanu? A największe potęgi światowe, jakimi są USA i Chiny nie robią nic w tym kierunku, a są największymi emitentami gazów cieplarnianych.
Średnio płacicie 1,70 zł netto za litr mleka, a jaka jest różnica pomiędzy największym a najmniejszym dostawcą?
– Jest to różnica tylko 10 groszy. Dlatego przypuszczam, że jest to najwyższa w kraju cena płacona małym gospodarstwom. Również i średni producenci mleka powinni być usatysfakcjonowani. Oczywiście ci najwięksi mogą być zawiedzeni, ale przecież spółdzielnia jest dla wszystkich, a nie dla wybranych. W spółdzielni wszyscy mają jednakowe prawa i powinni mieć jednakowe obowiązki i w równym stopniu ze spółdzielni korzystać. Pseudofirmy jeżdżą po kraju i dużym dostawcom oferują za biały płyn znacznie ponad 2 zł za litr. Już za 2–3 miesiące wielu przekona się jacy to są odbiorcy i oby nie było tak, że nie będzie miał kto za to dostarczone mleko zapłacić albo w pewnym dniu okaże się, że firmy już nie ma, a ty z mlekiem rób sobie co chcesz. Inną praktyką stosowaną niestety także przez spółdzielcze firmy jest płacenie indywidualnej ceny mleka. Niektórzy wokół komina płacą mniej, a znacznie więcej na obcym terenie, aby przejąć co najlepsze gospodarstwa, oferując im indywidualne ceny. OSM Koło nigdy tego nie robiła i robić nie będzie. W wyniku tej bezpardonowej walki o mleko nie uda nam się tak jak co roku zwiększać o 7–10% skupu, ale na pewno skup w roku 2021 zakończymy wynikiem z roku poprzedniego lub nieco wyższym, czyli ok. 375 mln l, a zakładaliśmy, że będzie to 400 mln.