Firma Carrefour przesłała do "Tygodnika Poradnika Rolniczego" komunikat o przyznaniu Europejskiej Nagrody Transformacji Żywnościowej. Jest to konkurs organizowany przez sieć handlową wśród jej dostawców. Zarówno tych globalnych, jak i lokalnych. Wśród polskich produktów za najlepszy uznano Planton. Wypada pogratulować firmie Jogurty Magda za uznanie wśród konsumentów. Niestety, Carrefour na oklaski nie zasłużył. Wydany przez niego komunikat wydaje się więcej niż nieporozumieniem i na dodatek wprowadza w błąd konsumentów i 99,99 procent mediów, bo używa nazwy wegański jogurt. Ale nie z TPR te numery. W tym miejscu sięgamy do klasyki, czyli do pamiętnego serialu "Stawka większa niż życie", w którym padły następujące słowa kapitana Hansa Klossa: "Nie ze mną te numery, Brunner".
"Roślinny jogurt Planton został uznany najlepszym produktem dostępnym na rynku polski w ramach pierwszej edycji konkursu European Food Transition Award. Inicjatywa organizowana przez Grupę Carrefour docenia produkty, które popularyzują zdrowie i rozwiązania przyjazne środowisku" – napisało w swoim komunikacie Biuro Prasowe Carrefour. Pomińmy już napisanie "polski" małą literą, czy niefortunną w tym wypadku składnię. Rzecz w czym innym. Na rynku unijnym, w tym w Polsce za jogurt uważa się produkt wytworzony z mleka. Nagrodzony producent sam używa nazwy "vegangurt", co jest zgodne z przepisami. Biuro Prasowe Carrefour brnie jednak dalej. "Najlepszym zrównoważonym produktem na polskim rynku został ogłoszony Planton, jogurt wegański na bazie mleczka kokosowego, produkowany przez polską firmę Magda. Jogurt stworzony z myślą m.in. o alergikach i osobach na dietach, nie zawiera laktozy, glutenu czy barwników". Na tym i kolejnym błędzie (jogurt wegański) chciałoby się poprzestać, jednak Carrefour ma coś jeszcze bardziej ekscentrycznego do zakomunikowania. "Brak składników odzwierzęcych przekłada się na dobrostan zwierząt". Jakich zwierząt wypadałoby zapytać, skoro produkt jest wegański? Niemniej rozumiemy, że intencją Działu Prasowego firmy było nakłonienie firmy do wyobrażenia sobie wesołej krówki hasającej po lesie. Zwierzę jest radosne, ponieważ nikt go nie wydoi, kiedy konsument sięgnie po prudukt. Aż chciałoby się zainterweniować do rządu o wprowadzenie programu Dobrostan Plus również w odniesieniu do upraw ogórków lub kapusty.
Czy jednak Biuro Prasowe Carrefour jest wyjątkiem? Błędne nazewnictwo jest niestety powszechne. Wystarczy spojrzeć na ofertę sklepów z wegetariańską żywnością. Jedną z kategorii, którą nagminnie oferują jest jogurt. Natknąć można się również na masła, które faktycznie są aromatyzowaną pastą z tofu. Przykładowo w sklepie weganski.com możemy zakupić jogurt owsiany, jogurt sojowy czy jogurt z orzechów nerkowca. Podobnie jest w przypadku większości sklepów internetowych, jak Urban Vegan, vegevege czy Terra Vege 24. Jest to ewidentna zagrywka sklepów, ponieważ żaden z ich producentów nie stosuje w nazewnictwie produktu słowa jogurt. Posługują się oni zazwyczaj określeniem: roślinny zamiennik jogurtu. Kolejną dotyczącą tematu kategorią pojawiającą się w sieci są blogi tak zwanych influencerów. Osób, które mają promować styl życia. W swoich filmach i wpisach niejednokrotnie przyrządzają posiłki, czy testują produkty. Internet jest również pełen przepisów jak zrobić "jogurt wegański" czy też "jogurt owsiany". We wrześniu ich działalnością polegającą na skrytej promocji zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nagminnie okazywało się, że przedstawiane przez nich produkty, których rzekomo używali, były pierwszy raz przez dłuższą chwilę w ich rękach. Ponadto niejednokrotnie zachwalali oni produkty niskiej jakości, prezentując je jako te z wyższej półki. Nie powodowałoby raczej zdziwienia, gdyby okazało się, że zarzuty takie mogą dotyczyć również produktów żywnościowych, a nie tylko kosmetyków czy elektroniki. Za ewentualne wprowadzenie w błąd lub nieścisłości odpowiada emitujący nagranie. Jak stwierdził szef UOKiK Tomasz Chrustny, influencerzy są z świetle prawa przedsiębiorcami.
Samą kwestię tego co jest jogurtem czy masłem rozstrzygnął już kilka lat temu Trybunał Sprawiedliwości UE. W swoim orzeczeniu dotyczącym sporu z firmą Tofu Town wyraźnie stwierdził, że nazwy jak jogurt, masło czy mleko mogą być stosowane tylko w odniesieniu do produktów wytworzonych z mleka. Jednocześnie zaznaczono, że od tej zasady występują wyjątki. Dotyczą one przypadków, kiedy nazewnictwo jest tradycyjnie związane z metodą zastosowania lub produkt występuje pod nią na rynku w długim okresie. Tradycyjnie długi okres oznacza według unijnych organów 30 lat. Tym samym, w Wielkiej Brytanii, która jeszcze wtedy była państwem Unii, zezwolono na stosowanie nazwy masło orzechowe. W większej liczbie państw zezwolono na używanie określenia masło kokosowe. W przypadku Polski na liście wyjątków znalazła się tylko jedna pozycja, a mianowicie ser jabłeczny. Apele z naszego kraju o poszerzenie listy były odrzucane przez unijne organy ze względu na niemożność dowiedzenia tradycji sprzedaży wskazywanych produktów. W całym tym zamieszaniu nadal pozostaje zagadkowa kwestia. Dlaczego tak uparcie producenci żywności wegańskiej nieustannie próbują kojarzyć swoje wyroby z produktami odzwierzęcymi?