łódzkie
– Kiedy przed kilkunastu laty zdecydowaliśmy się na budowę obory, ówczesne siedlisko nie pozwalało na powstanie szerszego budynku. Ponadto, nie otrzymaliśmy również pozwolenia na wybudowanie większej – niż na 50 krów – obory. Jednak, gdyby dziś przyszło nam inwestować w oborę prawdopodobnie znów byłaby to uwięziówka, którą cenimy przede wszystkim za możliwość indywidualnego traktowania krów – twierdzi Łukasz Białczak.Jak mieliśmy okazję zobaczyć, budynek jest bardzo przestronny i widny dzięki świetlikowi kalenicowemu i licznym oknom w ścianach bocznych. Centralne jego miejsce zajmuje – szeroki na 5 metrów – korytarz paszowy, do którego przylegają stanowiska ścielone słomą.
– Zapotrzebowanie na słomę w naszym gospodarstwie jest duże – zaznaczył hodowca. – Potrzebujemy około 1000 balotów rocznie, z czego tylko niewielką część dokupujemy, część wymieniamy na obornik, a większość pochodzi z własnych upraw.
Ściółka ze słomy to z pewnością najbardziej przyjazne podłoże dla krów, służące nie tylko dobremu wypoczynkowi, ale również dobrze osuszające wymię i kończyny. Obornik usuwany jest zgarniaczami linowymi.
– Fakt, że krowy cały rok stoją w oborze wymaga ogromnej dbałości o nogi i racice, a jednym z elementów zapobiegania kulawiznom jest systematyczna kontrola racic oraz ich regularna korekcja. I zasad tych staramy się przestrzegać – podkreśla gospodarz.
W żywieniu swojego stada hodowcy wykorzystują wóz paszowy Kuhn o pojemności 10 m3, w którym sporządzany jest mix składający się wyłącznie z pasz objętościowych. W okresie zimowym w maszynie wykonywane jest jednorazowo 4,5 tony paszy, która – jak poinformował pan Łukasz – wystarcza krowom na 48 godzin. Mieszanka treściwa, w skład której wchodzi: śruta zbożowa, sojowa, rzepakowa, młóto browarniane zadawana jest wyłącznie z ręki, podczas doju.
– Każda krowa cechuje się inną wydajnością, każda wymaga więc odrębnej, precyzyjnej ilości paszy treściwej. Po wielu latach pracy w uwięziówce dwukrotne zadawanie paszy z ręki to już rutyna, a tak wypracowany system najlepiej się sprawdza – mówi Łukasz Białczak.
Odrębny mix otrzymują sztuki zasuszone i jałówki z tym, że do dawki dla nich przeznaczonej trafia sianokiszonka z trzeciego pokosu z niewielkim dodatkiem kiszonki z kukurydzy i siana z rajgrasu.
W oborze utrzymywane są wyłącznie krowy mleczne, których pogłowie liczy obecnie 55 sztuk. Średnia wydajność – jak wylicza gospodarz – przekracza ponad 9000 kg mleka od sztuki. W stadzie dominuje czarno-biały hf, jednak gdzieniegdzie na stanowiskach widać również odmianę czerwono-białą oraz krowy krzyżówkowe hf x simental. – Mieszańce to efekt inseminacji krów, których nie można było skutecznie zacielić czystym hf-em – szybko wyjaśnił Rafał Białczak, który od dwóch lat samodzielnie inseminuje swoje zwierzęta i – jak mówi – teraz ma większą możliwość zakupu wybranych rozpłodników z górnej półki.
– Największym problemem w rozrodzie są obecnie ciche ruje – przyznaje hodowca. – Jeżeli dana sztuka jest w 6–7 tygodniu po porodzie i nie widać u niej żadnych objawów rujowych, wówczas do akcji wkracza lekarz weterynarii. Jednak generalnie na zdrowotność krów narzekać nie możemy.
O tym, że stado państwa Białczaków jest dopilnowane i zdrowe najlepiej dowodzi średnia długość użytkowania krów. Sztuki dojone przez 6–7 laktacji nie są tutaj rzadkością.
Produkcja mleka ustabilizowana na określonym poziomie i stabilne ceny mleka w skupie cieszą, ale...
– Kiedy w 2008 roku budowaliśmy mleko kosztowało tyle co dziś, jednak koszty produkcji były zdecydowanie niższe. Obecnie, aby utrzymać produkcję mleka na rentownym poziomie trzeba dokładnie liczyć każdą złotówkę i starać się szukać oszczędności tam, gdzie jest to możliwe – podkreślił hodowca. – A przecież chciałoby się jeszcze inwestować. Dobrze byłoby mieć całe stado pod jednym dachem. Byłoby funkcjonalniej, wygodniej i lżej. O ile obora z tyłu zamknięta jest płytami obornikowymi (pod którymi znajduje się zbiornik asenizacyjny), o tyle możliwe jest poszerzenie budynku, bo możliwość taką daje zakupiony już zaraz przy oborze teren.
I taka właśnie myśl nieśmiało chodzi Joannie i Łukaszowi Białczakom po głowie.